Powinien się Kurski cieszyć zatem, że żyje w normalnym kraju, gdzie policja drogowa nie nęka polityków opozycji za poglądy. Kurski jednak się ciska: czemu ma służyć nagłośnienie na całą Europę faktu niezgodnego z przepisami wjazdu w ulicę Bocianią w Elblągu? Panie pośle! To, rzecz jasna, przejaw brutalnej wojny politycznej wytoczonej panu przez unijne struktury, na polecenie Tuska, za podszeptem sfrustrowanych członków Platformy, pozbawionych władzy w Elblągu w niedawnym referendum.
Kurski przekonuje, że popełnione przez niego wykroczenie jest zagrożone mandatem do 200 zł, on tymczasem wpłacił 500 zł na rzecz ofiary wypadku. Załatwione, zadośćuczynione! Czego to dowodzi? A: że poseł ma pieniądze. B: że wierzy w win odkupienie. C: że niczego się nie nauczył.
Zadośćuczynienie kwotą 500 PLN to już recydywa - tyle właśnie Kurski wpłacił na cele charytatywne, gdy w 2008 r. przyspieszył kurs do stolicy, "podczepiając" się pod konwój przewożący gangsterów z Gdańska. Później było trochę za dużo na liczniku w Olsztynie, no i przechwałki, ile to Kurski wyciąga na autostradzie w Niemczech. Tłumaczył się, bo urzędnicy europarlamentu nie wierzyli, iż 840 km mógł przebyć w 6 godzin i 17 minut. Nie udało się wtedy eurobiurokracji dopaść naszego mistrza na niemieckich autostradach, dopiero w Elblągu...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?