Życie prawdziwych łódzkich duchownych nie wygląda jak w filmie "Kler". Ale też nie ogranicza się do modlitwy, pokuty i pomocy bliźnim. Łódzcy księża opowiadają dowcipy, chodzą na tańce, oglądają rozrywkowe filmy i tak - czasem obgadują kolegów.
Zobacz na kolejnych slajdach jak naprawdę bawi się łódzki kler.
Wszystkie historie wydarzyły się naprawdę i dotyczą duchownych z regionu łódzkiego.
Wieczorne rozrywki zakonników
Do jednego z łódzkich klasztorów zadzwoniła późnym wieczorem parafianka. Zaczęła przepraszać, że pewnie przeszkodziła zakonnikowi w odmawianiu brewiarza...
- Ależ nie ma sprawy. Siedzimy sobie z braćmi i oglądamy "Seksmisję" - usłyszała w odpowiedzi.
Uśmiech jezuity jak kombinerki?
Duchowni tak jak i świeccy karmią się stereotypami. Według obiegowej opinii jezuici to ludzie poważni, pozbawieni poczucia humoru i zajęcia zbawianiem świata. - To są często ludzie z uśmiechem, którego linia przypomina pęknięte kombinerki - zdradził nam kiedyś przedstawiciel konkurencyjnego zgromadzenia.
Tylko czy ludzie bez poczucia humory zaciągnęliby 2 tys. młodych ludzi z całego świata do zatańczenia "Jesteś szalona"? A tak właśnie zrobili jezuici podczas Światowych Dni Młodzieży w Łodzi.
Bystry jak jezuita
Księża i zakonnicy regularnie opowiadają sobie dowcipy. Ale podczas gdy w cywilnych żartach pojawia się Polak, Rusek i Niemiec, w kościelnych występuje franciszkanin, dominikanin i jezuita. Zwykle ten ostatni jest bystrzakiem. W łódzkich klasztorach można usłyszeć na przykład taki dowcip:
Franciszkanin, dominikanin i jezuita jadą wieczorem pociągiem. Nagle w przedziale gaśnie światło.
- Dziękujmy Panu, że stworzył wspaniałą siostrę noc - modli się franciszkanin.
- Napiszę rozprawę o ciemności - postanawia dominikanin.
A jezuita wstaje i dokręca żarówkę...