Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak długo pracownicy socjalni MOPS będą strajkować? Sytuacja jest patowa. Na razie żadna ze stron nie chce ustąpić

Matylda Witkowska
Matylda Witkowska
Wideo
od 16 lat
- Jesteśmy specjalistami od rozwiązywania problemów w mieście - przekonują terenowi pracownicy socjalni łódzkiego MOPS. Jednak chwilowo miejskie problemy oni sami tworzą. Od dwóch miesięcy strajkują, utrudniając wypłatę zasiłków, komunikację w mieście, a nawet sesje rady miejskiej. Władze Łodzi zerwały rozmowy i złożyły doniesienie do prokuratury, socjalni nie przerywają strajku. Konflikt narasta.

Strajk pracowników MOPS w Łodzi

Strajk terenowych pracowników socjalnych rozpoczął się 26 kwietnia. Wcześniej dwa działające w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Łodzi związki zawodowe podpisały porozumienie z pracodawcą, godząc się na proponowaną podwyżkę średnio 320 zł brutto na osobę, z wyrównaniem od stycznia 2022. Jednak trzecia organizacja, zrzeszająca wyłącznie terenowych pracowników socjalnych Zakładowa Organizacja Związkowa Związku Zawodowego Pracowników Socjalnych w MOPS w Łodzi, nie przyjęła propozycji i rozpoczęła strajk.

Od tego czasu do pracy w MOPS nie przychodzi około stu terenowych pracowników socjalnych z 274 zatrudnionych w MOPS. To jedna ósma wszystkich pracowników tej instytucji. Ich strajk to utrudnienie dla wielu łodzian.

Czym zajmują się pracownicy socjalni MOPS? Dlaczego strajkują?

Pracownicy socjalni to osoby, których zadaniem jest m.in. przeprowadzanie wywiadów środowiskowych, czyli ocena sytuacji życiowej osoby, która ma uzyskać pomoc z MOPS. Pracownicy socjalni kwalifikują do pomocy, ale mają też wspierać i aktywizować podopiecznych. W praktyce zajmują się niejako „ogarnianiem” życia osób, które nie radzą sobie z tym same. To oni jadą na miejsce, gdy sąsiedzi alarmują o samotnej staruszce z demencją, to oni załatwiają pomoc opiekunki społecznej lub miejsce w DPS dla leżącego pacjenta, którego szpital chce już wypisać, ale nie ma do kogo. Pracownicy socjalni namawiają też bezrobotnych do pracy, i sprawdzają, czy ktoś nie pobiera zasiłków bezpodstawnie.

Każdy problem miasta, który nie wiadomo jak rozwiązać, trafia do nas – mówi obrazowo Sylwester Tonderys, przewodniczący ZZPS.

Praca jest ciekawa, ale też zaskakująca. Bo terenowy pracownik socjalny musi zobaczyć, jak podopieczny mieszka. A lokale są różne. Pracownicy niejeden raz widzieli brud, brak higieny i biegające po domach pluskwy, załatwiali zgody na dezynsekcję i deratyzację.

Nie chcę przynieść czegoś do domu. Mam przy sobie reklamówki i gdy wchodzę do takiego mieszkania, zakładam na buty, później wyrzucam - mówi jedna z pracownic socjalnych.

Bywa też niebezpiecznie. Sylwester Tonderys wspomina interwencję pracownicy przy odbieraniu dzieci matce. Wejścia do mieszkania pilnowała policja, ale po klatce schodowej chodził mężczyzna z siekierą i wulgarnie wyzywał pracownicę MOPS.

Innym razem pani zaburzona psychicznie wyciągnęła siłą z autobusu pracownika socjalnego, żeby przekonać go, że nie potrzebuje leczenia -– mówi związkowiec.

Ile zarabiają pracownicy socjalni MOPS?

Strajkujący przyznają jednak, że ich praca przynosi satysfakcję. Bo podopieczni potrafią zadzwonić, podziękować. Czasem traktują socjalnego jak swoją rodzinę.

Zarabiam niecałe 3 tys. zł na rękę, ale lubię tę pracę - przyznaje jedna z pracownic. - Lubię pracować z ludźmi i czasem naprawdę udaje się komuś pomóc – mówi.

Socjalni narzekają jednak na pieniądze. Według danych MOPS średnie miesięczne wynagrodzenie terenowego pracownika socjalnego w MOPS w Łodzi to po wiosennej podwyżce 4,852 zł brutto. Socjalni przekonują, że wiele osób z doświadczeniem ma płacę minimalną, a dopiero razem z premią osiąga 3,7 tys. zł brutto. Dlatego chcą podwyżek, lepszej organizacji pracy i wyrównania płac na tych samych stanowiskach.

Najpierw chcielibyśmy zrobić wyrównanie dla pracowników na tych samych stanowiskach. Potem powiązać wynagrodzenia z średnią krajową – mówi Sylwester Tonderys.

Postulaty podwyżkowe się zmieniają: socjalni żądali już 700, 1000, oraz 1200 zł miesięcznej podwyżki z wyrównaniem od stycznia i drugiej takiej samej podwyżki w przyszłym roku. Tonderys przekonuje, że bez dobrych zarobków trudno mówić o prestiżu zawodu.

-Jesteśmy przykładem, że nie opłaca się pracować. Jak mamy kogoś przekonać, że warto pracować, gdy on zasiłków ma więcej niż my? - pyta retorycznie Tonderys.

COMPONENT {"params":{"is_photo":"1","ids":[23202821,23194845]},"component":"selected"}

Żądania mają być nie do spełnienia

Jednak postulaty płacowe strajkujących MOPS już przy żądaniach 700 zł brutto uznał za „niemożliwe do spełnienia”. Rozpoczął się więc strajk, który zauważyła już większość mieszkańców Łodzi. Brak jednej trzeciej terenowych pracowników socjalnych utrudnił pracę MOPS. Ośrodek wyznaczył cztery miejsca w których można zgłaszać się o pomoc i wystawił urny, przepraszając za ewentualne niedogodności w pozostałych punktach.

Strajkujący pracownicy socjalni początkowo demonstrowali przed magistratem, muzyką i gwizdami utrudniając urzędnikom pracę. Ale gdy rozmowy z władzami miasta nie przyniosły rezultatu, pod koniec maja zaczęli blokować w godzinach szczytu miasto: najpierw główny przystanek przesiadkowy, potem też inne miejsca: trasę WZ, rondo Solidarności czy skrzyżowanie marszałków.

Równolegle zaostrzał się spór z władzami Łodzi. Propozycja miasta od wielu tygodni jest taka sama. Władze zaproponowały strajkującym m. in. 400 zł dodatku dla osób, które obsługują Ukraińców, dodatki nawet do 100 proc. wynagrodzenia za zastępstwa oraz prawo do bezpłatnego parkowania na terenie miasta.

Rozmowy stanęły. Konflikt z władzami miasta się zaostrza

Jednak rozmowy co chwila utykają w martwym punkcie. 19 maja podczas wizyty socjalnych w urzędzie doszło do incydentu przy szklanych drzwiach korytarza prowadzącego do gabinetów prezydenckich. Pilnująca przejścia strażniczka miejska zdaniem władz Łodzi miała zostać poturbowana przez strajkujących. Miasto zawiesiło rozmowy i skierowało sprawę do prokuratury. 1 czerwca na radnych podczas sesji z balkonu na którym demonstrowali pracownicy socjalni poleciał papier toaletowy. Kolejna sesja była już zdalna.

Mimo to propozycje między stronami nadal były przekazywane. 8 czerwca wiceprezydent Adam Wieczorek pisemnie zerwał wszelkie rozmowy. Jak wyjaśnił, postulaty strajkujących zmieniają się i zamiast zmierzać w kierunku kompromisu – eskalują.

„Państwu absolutnie na ugodowym kompromisie nie zależy, co więcej – nowe propozycje znacząco odbiegają od dotychczasowych, na podstawie których wszczęli Państwo strajk pozbawiając pomocy i opieki najbardziej potrzebujących mieszkańców Łodzi” – napisał wiceprezydent.

Jakby tego było mało miasto skierowało do prokuratury kolejną sprawę. Protestujący mieli przekazać "mało zawoalowane ostrzeżenia i groźbami pozbawienia życia" w petycji domagającej się wznowienia rozmów. Podkreślali, że łodzianie są sfrustrowani i zdarzają się wśród nich osoby z zaburzeniami psychicznymi.

„Wiemy z przykładu nieżyjącego Prezydenta Gdańska Pana Pawła Adamowicza, jak to może się skończyć” – napisali.

Strajkujący tłumaczyli, że nawiązywali do incydentu podczas protestu w Stajni Jednorożców, gdy jednemu z łodzian puściły nerwy i próbował wszcząć bójkę. Sylwester Tonderys też ma żal do wiceprezydenta Łodzi Adama Wieczorka, który w telewizji miał posądzić pracowników socjalnych chwalących się z niskimi wpływami na konto o możliwym przejmowaniu pieniędzy przez komornika. To wzburzyło strajkujących, ich zdaniem mogło być nawet naruszeniem dóbr osobistych osób, które pokazały w mediach swoje rachunki bankowe.

Rozmowy są obecnie zawieszone, tymczasem strajkujący planują kolejne protesty. W najbliższych dniach chcą urządzić dużą demonstrację na Piotrkowskiej z udziałem ogólnopolskiego Wolnego Związku Zawodowego Sierpień ‘80. Choć strajkujący od dwóch miesięcy nie dostają pensji, nie poddają się.

Strajk trwa – mówi Tonderys.

- Stanowisko, które zaproponowaliśmy i negocjowaliśmy, jest w mocy – odpowiada Marcin Masłowski, rzecznik prasowy prezydent Łodzi.

Patowa sytuacja nie dziwi Jerzego Śliwy z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Zawodowych Mediatorów.

- Pracownicy socjalni mają poczucie misji, ale są sfrustrowani. Nie ma też ogólnopolskiego lobby, które dbałoby o interesy pracowników socjalnych – tłumaczy Śliwa. Jak podkreśla pracownicy z MOPS w Łodzi mają najdłuższą w kraju historię zrzeszania się i walki o swoje prawa. Łódzki ośrodek związkowy, jest też, obok lubelskiego, najsilniejszy w kraju. I nie jest to ich pierwszy strajk. - To środowisko ma już trochę sukcesów w rozmowach z miastem i jest do nich przyzwyczajone – wyjaśnia Śliwa.

Czy jest szansa na porozumienie?

- Absolutnie jest to możliwe – zapewnia Śliwa. Radzi też miastu nie czekać, aż w konflikt włączą się siły ogólnopolskie. - Mocno rekomenduję też miastu podjąć rozmowy – mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki