Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak ŁKS zdobył mistrzostwo Polski 1998 - kulisy zdradza jeden z bohaterów tamtych wydarzeń

Marek Łopiński
Rodrigo Carbone i autor tego tekstu Marek Łopiński
Rodrigo Carbone i autor tego tekstu Marek Łopiński Fot. Krzysztof Szymczak
Romantyk sportu. Przeżyjmy to jeszcze raz. Uff, nareszcie jesteśmy mistrzami! Dobrnęliśmy do mety, często w rytmie poloneza, czasami czołgając się na kolanach.

Przed sezonem mówiłem, będziemy trzecią siłą. Na starcie rundy wiosennej redaktor Tomasz Zimoch powiedział, jeśli nie zwariujecie, będziecie mistrzami. Próbowaliśmy nie szaleć, żyliśmy od meczu do meczu, spekulacje zostawialiśmy dziennikarzom i kibicom. Inni byli mocni w gębie i gazetach, my milczeliśmy, robiliśmy swoje.

Gorąco zaczęło się robić przed wyjazdem do Ostrowca. Zarzekałem się, że nie będziemy mrozić szampanów. Jednak w piątek wieczorem przywiozłem na stadion szampany, które następnego dnia schowałem do lodówki w autokarze. W sobotę o 10.30 mieliśmy sesję zdjęciową, a pół godziny później ruszyliśmy. Najpierw obiad w spalskim lesie, u cudownych ludzi dyrektora Tomkowskiego.

Mecz był drogą przez mękę, w końcówce na kolanach błagałem sędziego o zakończenie spotkania. Po końcowym gwizdku oszaleliśmy. Płakaliśmy jak bobry.. Rodrigo wylał na mnie wiadro wody. W szatni kolejna kąpiel, tym razem w szampanie. Śpiewaliśmy, a właściwie ryczeliśmy jak zarzynane bawoły. Rozdaliśmy kilkadziesiąt koszulek meczowych.

Początkowo wracalismy do Łodzi w eskorcie policji, w piotrkowskiem i łódzkiem bez obstawy, oraz 45 samochodów. Na stadion przyjechalismy przed 23.00. Ostatnie 50 metrów pokonaliśmy w pół godziny, kibice klękali, całowali ziemię. Na rękach wynosili piłkarzy z autokaru. Później nasi fani ruszyli na Pietrynę, a my zaczęliśmy biesiadować.

Na ten dzień czekałem przez 20 lat pracy w ukochanym klubie. Za 30 lat jak przeżyję wszystkich, siedząc w parku na ławeczce, będę opowiadał o tym dniu. Szczęśliwy garnitur, kupiłem go cztery lata temu na mecze z Porto, schowam do szafy.

Po biesiadzie ruszyliśmy razem z naszym maserem Józiem Kociemskim szlakiem barykad. W West Side znaleźliśmy zawodników. Pisałem kiedyś jak piją tequilę w Meksyku. Barman w West walił o blat szklaneczka tequili, jak butem o kopyto, profanacja. Wibracje wywołane dyskotekową muzyką, mogły zwalić z nóg słonia. Z tego powodu opuściłem pub. Poranny spacer Piotrkowską przyniósł ukojenie.

Jutro kończymy sezon, chcemy żeby mecz z Lechem był naszą wspólną zabawą. Moim marzeniem jest wspólna dekoracja nowych mistrzów Polski i tych z 1958 roku. Tą drogą zapraszam wszystkich serdecznie. Wierzę, że odliczą się pokolenia piłkarzy ŁKS, czekamy na was.

Z całego serca zapraszam też tych, którzy przez ostatnie lata nie odwiedzali stadionu przy Al.Unii. Szczególnie gorąco proszę o przybycie świadków mistrzowskiego tytułu sprzed 40 lat. Kochani przyprowadźcie żony, dzieci, wnuki. Będziemy razem z naszym ukochanym ŁKS. Ściskam was wszystkich sedecznie. Sto lat !

P.S. Sobota 6 czerwiec 1998 godz.17.00 KSZO Ostrowiec - ŁKS Ptak 0:1 – 52 min. Wieszczycki. Sędzia Stanisław Grzesiczek Katowice. Widzów 7 tys.
ŁKS Ptak: Wyparło – Pawlak, Bendkowski, Kłos – Jakubowski, Kos, Niżnik (85 min. Krysiak), Wyciszkiewicz, Darlington (88 min. Hamlet)– Rodrigo Carbone (39 min. Wieszczycki), Trzeciak
Marek Łopiński
Czerwiec 1998 Wesoły autobus

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki