Muszę przyznać, że niestety robią na mnie wrażenie porównania z Francją, która przy każdym rozdaniu Cezarów bez względu na jakość filmów, czuje się lepsza od reszty świata. I, tak najdelikatniej mówiąc, to nie będzie fajnie jak po polskim Oscarze świat nie będzie się interesował kreacją Agaty Kuleszy lub zdjęciami do filmu tylko tym, że w Polsce po pierwszej w historii statuetce dla polskiego filmu rozpoczęła się "narodowa" kłótnia.
I tu przypomnę historię o której już pisałem. Jeśli tęsknię do radia, w którym już od kilku lat nie pracuję, to między innymi z tego powodu, że co roku w Wigilię podczas spotkań z Piotrem Dzięciołem, szefem Opus Filmu, rozmawialiśmy o Oscarze dla filmu wyprodukowanego przez łódzkie studio. Piotr Dzięcioł mówił wtedy o planach, które teraz zrealizował. I konsekwentnie do tego dążył, produkując filmy nie dla szybkiego zysku, tylko takie, które mogą zdobyć najważniejszą nagrodę filmową w świecie. I w pierwszych rozmowach po powrocie do Polski podkreśla, że to nagroda dla Łodzi. Jak Łódź tę prezent wykorzysta?
Ida to dowód na to, że jesteśmy miastem filmowym nie tylko z nazwy i ze względu na historię. Dla mnie od jakiegoś czasu jest to oczywiste, ale czasem w tej opinii czuję się osamotniony. A wystarczy popatrzeć na filmy, które powstają w Łodzi. "W ciemności" Agnieszki Holland, który o nagrodę Akademii się otarł, to także Łódź, co reżyserka wielokrotnie powtarzała. W Muzeum Miasta Łodzi jednym z eksponatów jest Oscar, którego odbierał Artur Rubinstein. Oscarowy "Piotruś i wilk", to praca łódzkich twórców animacji, "Tango" to nagroda dla Andrzeja Rybczyńskiego. Łatwo teraz budować promocję miasta wokół hasła, że to tutaj, w Łodzi, powstają pomysły na filmowy Oscara. Po sukcesie "Idy" tym bardziej wydaje się to świetna promocją miasta.
Rozmawiałem kilka dni temu z Andrzejem Pągowskim, światowej sławy twórcą filmowych plakatów. Artysta, który deklaruje fascynację Łodzią, jest świetnym nazwiskiem do promocji filmowej Łodzi, do stworzenia pod jego patronatem na przykład muzeum filmowego plakatu. To, że będzie to promocja filmowej Łodzi na cały świat, nie mam najmniejszej wątpliwości. Może warto pomyśleć o filmowym festiwalu związanego z ambitnym kinem, któremu patronowałby Opus Film. Nie wstydźmy się tego, że Łódź to awangarda. Kino, które powstaje w naszym mieście, najczęściej idzie pod prąd głównym nurtom. Łódź, mimo wszystkich swoich wad, ma w sobie to coś, co powoduje, że pojawiają się tu twórcy niepokorni, kreatywni, nie schlebiający tanim gustom. Pewnie dlatego trudniej ich dostrzec.
Sukces Idy to także okazja do przypomnienia szkoły filmowej, która jest chyba najbardziej rozpoznawalną łódzką marką w świecie. A w naszym mieście czasem może wydawać się, że znajduje się za wielkim murem. I mimo że konkurencja coraz większa, że absolwent tej uczelni Andrzej Wajda powołuje własną uczelnię, łódzka szkoła wygrywa z konkurencją. Tylko czy miasto to wygrywa? Może warto po sukcesie "Idy" wrócić do powołania narodowej instytucji filmowej właśnie w Łodzi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?