- We wtorek m usiałam zostać w biurze do wieczora. Przed godz. 8 od zajęć oderwały mnie rozpaczliwe krzyki z kamienicy pod nr 38 - opowiada nasza Czytelniczka i prosi o zachowanie anonimowości. - Na pewno słyszałam kobiece wołanie "pomocy", być może, bite było też dziecko, bo po ulicy niósł się drugi, dużo cieńszy głos.
Zaniepokojona łodzianka chwyciła za telefon i wezwała policję.
- Patrol przyjechał po ok. 10 minutach, gdy awantura już ucichła - opowiada nasza czytelniczka. - Policjanci weszli do klatki schodowej, a niedługo potem odebrałam telefon z pytaniem, czy wiem, z którego konkretnie mieszkania dobiegały krzyki i płacz. Nie wiedziałam, więc policjant zapytał zbulwersowany, czy "na słuch ma szukać?". Wkrótce po telefonie panowie w mundurach wyszli z posesji, posiedzieli trochę w aucie i odjechali.
W ocenie podinsp. Joanny Kąckiej, rzecznika Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, funkcjonariusze zrobili wszystko, aby w dopuszczalny prawem sposób zweryfikować zgłoszenie.
- W ciągu kilku minut dojechali pod wskazany adres i na miejscu nie stwierdzili jakichkolwiek odgłosów świadczących o awanturze domowej - opowiada Kącka. - Dyżurny oddzwonił do zgłaszającej chcąc skonkretyzować mieszkanie, z którego te podejrzane dźwięki dochodziły ale kobieta nie była w stanie tego stwierdzić.
Według relacji rzeczniczki, patrol przepytał na klatce schodowej dwoje młodych ludzi oraz dwoje lokatorów mieszkających na wytypowanym piętrze.
- Nikt nie był w stanie odnieść się do zgłoszenia, potwierdzić sytuacji, a tym bardziej wskazać ewentualny lokal, w którym taka ewentualna awantura mogła mieć miejsce - mówi Kącka. - Cenimy sobie zainteresowanie osób postronnych sytuacjami, które mogą mieć podłoże przemocy domowej, nawet jeśli nie wszystkie się potwierdzają. Każde staramy się w sposób możliwy zweryfikować.
Według dr Izabeli Desperak z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, która bada m.in. przypadki przemocy domowej, do nieustalenia oprawcy przyczyniła się przede wszystkim zmowa milczenia sąsiadów bitej kobiety.
- Musiała zainterweniować osoba z zewnątrz. Jest szansa, że jeśli "nie odpuści" i będzie reagować dzwoniąc na policję za każdym razem, sprawca zacznie się bać stosowania przemocy w obawie przed konsekwencjami - mówi dr Desperak.
W pierwszym półroczu 2012 r. łódzka policja założyła 252 "niebieskich kart", dokumentujących stwierdzone przypadki przemocy domowej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?