Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak rodził się wielki Widzew, klub który wygrywał z europejskimi potęgami

Anna Gronczewska
Czterdzieści lat temu Widzew Łódź zaczął odnosić wielkie sukcesy w europejskich pucharach. Wyeliminował Manchester United, pokonał Juventus Turyn. Wtedy wielu kibiców z całej Polski pokochało klub z al. Piłsudskiego, choć już w 1977 roku to Widzew sprawił, że z europejskimi pucharami pożegnał się Manchester City... Historia łódzkiego klubu.CZYTAJ I OGLĄDAJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH
Czterdzieści lat temu Widzew Łódź zaczął odnosić wielkie sukcesy w europejskich pucharach. Wyeliminował Manchester United, pokonał Juventus Turyn. Wtedy wielu kibiców z całej Polski pokochało klub z al. Piłsudskiego, choć już w 1977 roku to Widzew sprawił, że z europejskimi pucharami pożegnał się Manchester City... Historia łódzkiego klubu.CZYTAJ I OGLĄDAJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH archiwum Dziennika Łódzkiego/Krzysztof Szymczak/Grzegorz Gałasiński
Czterdzieści lat temu Widzew Łódź zaczął odnosić wielkie sukcesy w europejskich pucharach. Wyeliminował Manchester United, pokonał Juventus Turyn. Wtedy wielu kibiców z całej Polski pokochało klub z al. Piłsudskiego, choć już w 1977 roku to Widzew sprawił, że z europejskimi pucharami pożegnał się Manchester City... Historia łódzkiego klubu.

Skomplikowane początki Widzewa

Historia tego klubu nigdy nie była prosta. Problemy były z datą powstania Widzewa. Na jego emblemacie widnieje rok 1910. Wielu kibiców uważa, że wtedy założono ich „Widzewek”. Ale są i tacy, którzy przekonują, że stało się to dopiero w 1922 roku. W 1910 roku powołano bowiem do życia Towarzystwo Miłośników Rozwoju Fizycznego w Widzewie, w skrócie TMRF. 5 listopada jego statut został zatwierdzony przez Gubernialną Radę ds. Stowarzyszeń i Związków przy Guberni Piotrkowskiej. Natomiast po sześciu dniach statut został podpisany przez gubernatora i TMRF wpisano do rejestru stowarzyszeń. Biorąc jednak pod uwagę, że to daty kalendarza juliańskiego to należy przyjąć, że statut stowarzyszenia podpisano 18 listopada, a TMRF wpisano do rejestru 24 listopada.

Pierwszy mecz na widzewskim stadionie

Przyjmuje się, że Towarzystwo Miłośników Rozwoju Fizycznego jest protoplastą Widzewa. Jego działalność przerwała I Wojna Światowa. Po jej zakończeniu, w styczniu 1922 roku powołano do życia Robotnicze Towarzystwo Sportowe Widzew. Jego pierwszym prezesem został Bolesław Świerożewicz. W 1930 roku, po dwóch latach budowy, przy obecnej al. Piłsudskiego, dawniej Rokicińskiej i Armii Czerwonej, oddano do użytku stadion widzewskiego klubu. Pierwszy mecz rozegrano na nim 30 maja 1930 roku. Niestety Widzew przegrał z warszawską Skrą 1: 5.

Przez wiele lat łódzki Widzew nie był znanym klubem. Grywał w niższych ligach. Pierwszy raz w ekstraklasie zagrał już po zakończeniu II Wojny Światowej. Był rok 1948. Ale przygoda w I lidze (odpowiednik ekstraklasy) trwała tylko sezon. Widzew zajął czternaste miejsce i spadł do drugiej ligi. W 1952 roku, po przegranych barażach z łódzkim Kolejarzem znalazł się III lidze. Przez kolejne dwadzieścia lat znów grał w niższych ligach.

Ludwik Sobolewski przychodzi do Widzewa

Wielkim przełomem w historii Widzewa było pojawienie się w nim Ludwika Sobolewskiego, chłopaka z warszawskiego Marymontu, który po wojnie zamieszkał w Łodzi. Działał w ruchu spółdzielczym, wiele lat był prezesem spółdzielni budowlanej „Kombud”. Do Widzewa trafił w 1969 roku. Przyszedł ze Startu, spółdzielczego klubu na Bałutach. Jak twierdzą dziś historycy sportu, nie był to transfer z wyboru. Łódzcy decydenci uznali, że taki klub jak Widzew, wywodzący się z robotniczej dzielnicy powinien odgrywać wiodącą rolę w sporcie. Ludwik Sobolewski zaczął więc budować swój Wielki Widzew. Pomagała mu inna legenda tego klubu, nie żyjący już wieloletni kierownik drużyny Stefan Wroński. Ściągnęli do Widzewa ŁKS-iaka, trenera Leszka Jezierskiego. Potem piłkarzy, którzy przez klub z al. Unii zostali skreśleni. A więc m.in Tadeusza Gapińskiego, Andrzeja Grębosza, Zdzisława Kostrzewińskiego, Zdzisława Chodakowskiego, Andrzeja Pyrdoła. Widzew awansował do drugiej ligi, w 1975 roku był już klubem pierwszoligowym.

- Wielki Widzew nie powstał od razu, budowaliśmy przez jakieś 30 lat, zaczęliśmy w trzeciej lidze - wspominał w rozmowie z nami przed laty Ludwik Sobolewski.

Awans Widzewa do ekstraklasy

Piotr Wierzbicki dziś ma 56 lat, własną firmą informatyczną, żonę i dwoje dorosłych dzieci. Kibicem Widzewa jest od dziecka. Wychował się kilkaset metrów od stadionu, na ul. Szpitalnej. Pamięta, że biegał z kolegami na mecze, gdy Widzew grał jeszcze w II lidze (odpowiednik dzisiejszej pierwszej). Nie mieli pieniędzy na bilet, więc stali pod bramą stadionu. Czekali na drugą połowę. Wtedy otwierano bramę i można było za darmo obejrzeć ostatnie dwadzieścia, czasem nawet pół godziny meczu.

- Ale byłem na całym meczu z Bałtykiem Gdynia, który wiosną 1975 roku decydował o awansie Widzewa do ekstraklasy – opowiada Piotr. - Zabrał mnie na ten mecz. Emocje były ogromne. Miałem 11 lat i pamiętam, że grał wtedy w Widzewie piłkarz Benkes, który marnował nieprawdopodobne sytuacje. Widzew wygrał 3:1! Można było świętować awans! Co to była za radość! Gdy po latach Widzew awansował do ekstraklasy, od strony ul. Kazimierza stała jeszcze drewniana trybuna.

Drewniana trybuna na starym stadionie

Drewnianą trybunę widzewskiego stadionu pamięta za to dobrze Andrzej Grębosz. Zanim przeszedł do Widzewa był piłkarzem Łódzkiego Klubu Sportowego.

- Przychodziłem na Widzew oglądać ich mecze – opowiadał nam Andrzej Grębosz. - Jeszcze w trzeciej lidze, potem w drugiej. W 1974 roku sam zostałem piłkarzem tego klubu. Grałem w Widzewie przez dziewięć lat, do 1983 roku. Na tym stadionie bywałem dwa, nawet trzy razy dziennie. Wychowały się na nim moje dzieci.

Andrzej Grębosz nie zapomni zwłaszcza jednego meczu rozgrywanego na widzewskim stadionie. Pamięta dokładnie jego datę. Rozegrano go 16 października 1977 roku. Na trybunach zasiadła żona pana Andrzeja, która była w dziewiątym miesiącu ciąży. Widzew grał z Zawiszą Bydgoszcz. Wygrał 3:2. Andrzej Grębosz strzelił zwycięską bramkę.

- Kilka godzin po tym meczu moja żona urodziła syna Adama – wspominał były stoper Widzewa. - Wcześniej jeszcze byliśmy u znajomych na kolacji. Po narodzinach syna chłopcy z zespołu zaczęli mówić na mnie Adaś...

Zbigniew Boniek rozpoczyna karierę w Widzewie

Pierwszym spektakularnym sukcesem Sobolewskiego było znalezienie w Bydgoszczy i ściągnięcie do Łodzi młodego, zdolnego, zadziornego i rudowłosego Zbigniewa Bońka. Ludwik Sobolewski nie ukrywał, że to był jeden z jego najtrudniejszych transferów. Boniek miał bowiem atrakcyjną propozycję z Lecha Poznań. Sobolewskiemu udało się mu go przekonać, że lepiej będzie mu w Łodzi. Tak jak w przypadku innych piłkarzy, których namówił do gry w Widzewie. Marka Piętę chciało sześć pierwszoligowych klubów, on wybrał ten z Łodzi. Józef Młynarczyk, wtedy bramkarz Odry Opole, zanim w 1980 roku trafił do Widzewa, był już dogadany z Górnikiem Zabrze. Jednak po rozmowie z Wrońskim i Sobolewskim zdecydował się grać dla RTS-u. Co sprawiało, że piłkarze ulegali namowom Wielkiego Ludwika?

– Bo to był po prostu dobry człowiek! - wyjaśniał nam krótko Zbigniew Boniek.

Historia transferu Bońka

Henryka Jezierska, nieżyjąca już żoną trenera Leszka Jezierskiego przypominała, że dużą zasługę w tym transferze miał jej mąż. Leszek Jezierski znał rodziców Bońka. Pani Henryka wspominała nam, że gdy 19-letni wtedy Zbyszek przyjechał z Bydgoszczy do Łodzi, prosili by przypilnował syna, otoczył go opieką. Chodziło zwłaszcza o naukę. Pani Henryka też pomogła.

- Dotrzymaliśmy słowa – zapewniała - Mąż załatwił Zbyszkowi liceum. Zdał maturę. W Bydgoszczy została jego dziewczyna Wiesia. Po maturze przyjechała do Łodzi. Zaczęła studiować ekonomię na Uniwersytecie Łódzkim. Kiedy zaszła w ciążę z najstarszą córką Karoliną była pod moja opieką. Potem Boniek i Tadek Gapiński kupili koło nas działki w Sokolnikach. Tadek ma ją do dziś, Boniek gdy wyjechał za granicę to ją sprzedał.

Zakup Władysława Żmudy

Legendą obrósł zakup świetnego niegdyś obrońcy Władysława Żmudy, brązowego medalisty mistrzostw świata z 1974 i 1982 roku. Jadący na kolejny zjazd PZPR delegaci z Widzewa zupełnie nie myśleli o umacnianiu przewodniej roli partii, ale o tym jak przekonać generałów, aby Żmuda trafił do Widzewa. Dyskusje w kuluarach obrad oraz okolicach Pałacu Kultury okazały się skuteczne...Po latach prezes Sobolewski tylko uśmiechał się po, gdy słyszał te wszystkie opowieści. Przyznawał jednak, że przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie było wtedy w polskiej lidze piłkarza, którego nie udałoby się Widzewowi pozyskać.

Nieżyjący już Włodzimierz Smolarek, kolejna z legend widzewskiego klubu, wspominał moment, gdy do Widzewa mieli przyjść Żmuda i Młynarczyk.

– Prezes nie miał pieniędzy na ich transfery – opowiadał nam Włodzimierz Smolarek. – Przyszedł więc do szatni i poprosił, byśmy mu pomogli. Złożyliśmy się i pożyczyliśmy mu pieniądze. Oczywiście potem nam wszystko zwrócił.

Wygrana z Manchester City

Ale Widzew zaczął odnosić sukcesy zanim w zaczęły grać w nim gwiazdy. W 1977 roku nieznany nikomu klub z Łodzi wyeliminował z pucharu UEFA angielską potęgę, Manchester City. Zbigniew Boniek, dziś prezes PZPN opowiadał nam historię, która miała miejsce przed debiutem Widzewa w pucharach. Drużyna miała jechać do Manchesteru, prezes Sobolewski zebrał piłkarzy w klubowej kawiarni. Powiedział, że da im super premię jeśli przegrają z Manchesterem City w rozsądnych wymiarach. Widzewiacy oburzyli się i powiedzieli: Panie prezesie, proszę nam zaufać, by chcemy premię za wyeliminowanie Manchesteru! I taką premię dostali.

– Ale to była jedyna sytuacja, kiedy to my musieliśmy dodawać otuchy prezesowi, a nie on nam! – zaznaczał Zbigniew Boniek.
Włodzimierz Smolarek zapewniał, że Ludwik Sobolewski był bardzo dobrym prezesem. Gdy klub grał mecze o wysoką stawkę, to rozmawiał z radą drużyny. Mówił, że potrzebuje zwycięstwa, a on się odwdzięczy. I zawsze dotrzymał słowa.

Przygoda Widzewa z europejskimi pucharami

Tymczasem trwała piękna przygoda Widzewa z europejskimi pucharami. Czterdzieści lat temu ofiarą klubu z Łodzi padł Manchester United. Następnie Widzew wyrzucił z pucharów słynny Juventus Turyn, w którym grała niemal cała reprezentacja Włoch. W 1980 roku Sobolewski i jego ukochany klub pierwszy raz zostali mistrzami Polski. Kiedy Widzew zdobywał swój pierwszy mistrzowski tytuł trenerem drużyny był 32-letni trener Jacek Machciński. Wiele osób pamięta jak Machciński rozstawał się z Widzewem. W gabinecie prezesa na kartce wziętej z sekretariatu napisał podanie o zwolnienie. Prezes Sobolewski apelował do rozsądku młodego szkoleniowca.

- Jacek, przemyśl to jeszcze raz! - spokojnie, charakterystycznym głosem, przekonywał Sobolewski. - Będziesz żałował kiedyś tej decyzji. Ta drużyna zrobiła dużo, ale wywalczy jeszcze więcej. Biorę to podanie, ale jak jutro przyjdziesz, to je zniszczę.
Machciński nie zmienił decyzji i został zastąpiony przez Władysława Żmudę seniora.

Władysław Żmuda wspomina

- Trenerem Widzewa zostałem trochę przez przypadek – mówi nam w wywiadzie trener Władysław Żmuda. - Prowadziłem GKS Katowice. Był rok 1980, 1981. Nastąpiły tzw. zmiany społeczno – polityczne. Na Śląsku odbyło się to rewolucyjnie. Wszystkich piłkarzy zwolniono z kopalnianych etatów. Przez trzy miesiące prowadziłem zespół bezrobotnych. Przez dłuższy czas piłkarze, ja nie dostawaliśmy pieniędzy. Potem to się unormowało, ale ja nie mogłem czekać. Wtedy zadzwonił do mnie prezes Ludwik Sobolewski. I przyjąłem jego propozycję. Pojechałem do Łodzi i zostałem trenerem Widzewa.

Pod jego wodzą Widzew wywalczył w 1982 roku drugi tytuł mistrza Polski. Widzew stał się ulubionym polskim klubem. Na pucharowe mecze, które początkowo rozgrywał na stadionie Łódzkiego Klubu Sportowego przy al. Unii przyjeżdżali ludzie z całego kraju. Kolejne tysiące kibicowały Widzewowi przed telewizorami. Zaczęto mówić o Widzewie, że to drużyna z charakterem. Nikt nie potrafi walczyć tak jak ona...

Odchodzi Zbigniew Boniek

Po Mundialu 1982 roku z Widzewa odszedł Zbigniew Boniek. Klub sprzedał go do Juventusu Turyn za niebywałą wówczas kwotę 1,8 mln dolarów, Widzew mógł kupić niemal całą reprezentację. I znów Ludwik Sobolewski wszystkich zaszokował. Sprowadził Dariusza Dziekanowskiego z milicyjnej warszawskiej Gwardii. To nie transfer był sensacją, ale kwota za jaką kupiono stołecznego piłkarza - 21 milionów złotych! Jak twierdzą wtajemniczeni sprawa Dziekanowskiego trafiła na posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR. Ale dyskusja o tym transferze była na rękę władzy. Skutecznie odwracała uwagę od dyskusji o stanie wojennym. Ale nie zawsze były sukcesy. Sobolewski wygrał z Ministerstwem Obrony Narodowej bitwę o piłkarza Jerzego Wijasa, przegrał natomiast wojnę. Generałowie nie darowali. Wijas trafił do „zielonego garnizonu”i zmarnował świetnie zapowiadającą się karierę
Kiedy odszedł Boniek nikt nie wróżył Widzewowi sukcesów w Pucharze Europy, prototypowi Ligi Mistrzów. Tymczasem RTS szedł jak burza. Wyeliminował Rapid Wiedeń, Liverpool.

Cała drużyna leży w łóżkach z grypą

- Przed pierwszym meczem pojechałem do Anglii by zobaczyć mecz Liverpoolu z Manchesterem – wspominał nam Władysław Żmuda. - Gdy wyjeżdżałem panowała grypa. Kiedy wracałem nie mogłem wylądować w Warszawie, bo była mgła. Musieli po mnie przyjechać do Gdańska. Zajechałem do Spały a tam cała drużyna leży w łóżkach z grypą. Mnie też choroba dopadła. Ja mogłem wziąć antybiotyki, piłkarze nie. Chodziło o badanie antydopingowe. Dwa dni przed meczem była w zasadzie tragedia. Prezes Sobolewski prosił mnie, by tak grać aby nie przegrać wysoko. Wcześniej, podczas obozu we Włoszech, przyjął nas na audiencji Jan Paweł II. Papież powiedział, że tego meczu z Liverpoolem nie przegramy. Pewnie to była kwestia dyplomacji. W dniu meczu, na koniec odprawy przypomniałem chłopakom słowa papieża. Bałem się, że nie wytrzymamy tych meczów kondycyjnie. Na szczęście drużyna nie miała kryzysu i wygraliśmy. Wiara w to co powiedziała tak wielka osoba jak Jan Paweł II zadziałała.
Dopiero w półfinale po wyrównanej walce Widzew wyeliminował Juventus w którego barwach grał Zbigniew Boniek.

Koniec dobrej passy Widzewa

Ale i wszystko ma swój koniec. Ta świetna passa Widzewa też się skończyła. Nadchodził czas transformacji. Zakłady pracy przestały finansować sport. Z klubu odszedł Sobolewski. W 1990 roku Widzew spadł do II ligi. Wtedy znów był potrzebny „stary” prezes Sobolewski. Wrócił na krótko i wprowadził Widzew do ekstraklasy. W kolejnym sezonie zajął III miejsce w lidze i zagrał w Pucharze UEFA. Nastał czas przełomu polityczno - gospodarczego. I wtedy Ludwik Sobolewski wyprzedził znów swoją epokę.

– Zrozumiał, że łódzkie zakłady pracy nie będą już finansować Widzewa – wyjaśniał nam nieżyjący już Jacek Dziekanowski, były działacz i trener Widzew. – Zgromadził grupę biznesmenów, którzy chcieli pomóc klubowi. Dzięki niemu powstała pierwsza w Polsce sportowa spółka akcyjna.

Wtedy Widzew objęli m.in., Andrzej Grajewski, Andrzej Pawelec i Ismat Koussan. Prezes Ludwik Sobolewski usunął się w cień. Po latach, kiedy Widzew znów znalazł się w tarapatach, na krótko został prezesem klubu. Zmarł w 2008 roku.

Czasy Grajewskiego, Pawelca.

Nastąpiła dekada Grajewskiego, Pawelca. Wszystko zaczęło się pięknie. W 1996 i 1997 roku Widzew został Mistrzem Polski. Znów w drużynie grali wybitni polscy piłkarze: Tomasz Łapiński, Radosław Michalski, Mirosław Szymkowiak, Jacek Dębiński, Maciej Szczęsny, Sławomir Majak, Marek Citko...Do historii polskiej piłki przeszedł mecz Widzewa z Legią z czerwca 1997 roku. Rozgrywany był w Warszawie, na stadionie przy ul. Łazienkowskiej. Na pięć minut przed końcem meczu Legia prowadziła 2:0 i była Mistrzem Polski. Ale to Widzew wygrał 3:2 i mógł świętować mistrzostwo. Po raz czwarty i jak na razie ostatni w historii.

Po mistrzostwie z 1996 roku drużyna, którą trenował Franciszek Smuda awansowała, znów po dramatycznych okolicznościach, do Ligi Mistrzów. Awans decydował się w ostatnich minutach wyjazdowego meczu z Broendby Kopenhaga. To wtedy Tomasz Zimoch krzyczał do sędziego z Turcji: Panie Turek, niech pan już kończy...I tak Widzew, jako drugi polski klub, po Legii Warszawa, zagrał w Lidze Mistrzów. Potem były jednak tylko kłopoty..

Zbigniew Boniek w roli ratownika

W sezonie 2003/2004 Widzew spadł do I Ligi. Klubowi groziła likwidacja. Wtedy w roli ratownika wystąpił Zbigniew Boniek. Razem z nim Widzew ratował Wojciech Szymański, właściciel zakładów mięsnych z Nowego Dworu Mazowieckiego. Po dwóch latach Widzew awansował do ekstraklasy. W czerwcu 2007 roku Stowarzyszenie Widzew Łódź przekształcono w Klub Sportowy Widzew Łódź Spółka Akcyjna. Właścicielem większości akcji został Sylwester Cacek, jeden z bogatszych Polaków, biznesmen z Piaseczna. Z czasem stał się jedynym właścicielem klubu. Widzew miał znów podbijać polską ekstraklasę, a nawet Europę....

Ale wybuchła afera korupcyjna. Udział w niej zarzucono Wojciechowi Szymańskiemu. Cacek odszedł z Widzewa. Klub uratowała grupa pasjonatów. Stworzyli Stowarzyszenie Reaktywacja Tradycji Sportowych Widzew Łódź, które w 2017 roku przekształciło się w Widzew Łódź Spółka Akcyjna. Klub znalazł się w czwartej lidze, w tym roku awansował do I ligi..

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki