Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak się nie nudzić w Łodzi

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest publicystą i dyrektorem Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest publicystą i dyrektorem Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Grzegorz Gałasiński
Pamiętam przed laty gdy jeden z tygodników zrobił ranking najnudniejszych polskich miast w wakacje. W pierwszej trójce znalazła się Łódź. Argumentowano, że nawet łodzianie, jak tylko mogą, uciekają z miasta. I najsmutniejsze w tym wszystkim było to, że trudno było się z tą opinią nie zgodzić.

Pamiętają państwo zapewne, że latem centrum Łodzi wymierało. W ciągu dnia trudno było kogoś spotkać w miejscach które mogły kojarzyć się z turystyką. Ciekawość budziły wycieczki, które co jakiś czas się pojawiały. Najbardziej przykry komentarz w tym tekście przed lat brzmiał: chcesz się nudzić - jedź do Łodzi.

Tydzień temu wróciłem do miasta po kilkudniowym wypadzie. Z pewnością mogę stwierdzić, że wakacyjne zwyczaje Łodzian się zmieniły. Piotrkowska, Manufaktura pełne są ludzi. Mimo braku placów, dużej rzeki okazuje się, że Łódź może być dobrym miejscem do spędzania czasu na świeżym powietrzu. Chociaż jeśli chodzi o rzeki Zakład Wodociągów i Kanalizacji zafundował nam fajny prezent, w postaci włazu z szybą przez którą można w parku śledzia podglądać rzekę Łódkę. Pewnie teraz niektórzy będą umawiali się nad rzeką w tym miejscu.

Wracając do mojego powrotu i ubiegłotygodniowych rozważań, to bardzo łatwo się przekonać, że oferta kulturalna w naszym mieście cały czas jest promocyjnie niewykorzystana. Dzieje się tu dużo rzeczy wyjątkowych i można mówić o kłopotach z wyborem. Jak było w ubiegły weekend? O Kolorach Polski pisałem tu wielokrotnie. Kto przegapił niedzielny koncert w Tumie - jednym z najniezwyklejszych miejsc do prezentacji muzyki, będzie musiał czekać rok. A w tę niedzielę pogoda zafundowała jeszcze dodatkowe wrażenia. I niektórzy będą wspominać także burzę przy monumentalnej budowli.

Geyer Music Factory to kolejna muzyczna impreza, dzięki której Łódź latem pięknieje i całkiem niezły wkład organizatorów w rewitalizację. Kto nie był wśród tumów na tegorocznych koncertach, nie wie jak muzyka "smakuje" w starej pięknej fabryce. A w ten weekend będzie bardzo łódzki akcent, czyli Elżbieta Adamiak. W wytwórni trwa kolejne przedsięwzięcie, o którym powinno być głośno w Polsce, to Letnia Akademia Jazzu, kolejne przedsięwzięcie, o którym można powiedzieć, że jest magiczne. Ci którzy byli na czwartkowym koncercie Marcina Wasilewskiego z pewnością z tą opinia się zgodzą.

To co łączy te trzy przedsięwzięcia to konsekwencja z jaką są organizowane i poziom daleki od jarmarcznych objazdowych widowisk, jakie są latem prezentowane w całej Polsce. I publiczność, która udowadnia, że jeśli coś jest na wysokim poziomie, to dopisze i nagrodzi artystów, przez duże A, a nie bohaterów okładek kolorowych pism i telewizji śniadaniowych.

Do tych imprez, które powinny być wzmacniane, jako promocyjne symbole kultury Łodzi, można dodać tylko z ubiegłego tygodnia kolejne koncerty pod zegarem przy 6-go Sierpnia, gdzie w sobotnie wieczory można choć przez chwilę się poczuć jak przy jednym z artystów w Avignionie. Z okna za którym przed laty legendarny Zygmunt Szpaderski produkował najsłynniejsze łódzkie perkusje można było słuchać operowych arii. Do tego muzyczne pikniki, projekcje filmowe, występy w małych klubach.

Łódzcy twórcy kultury pokazują latem jak są prężni i pomysłowi. A kultura, moim zdaniem, cały czas jest najmniej wykorzystanym atutem naszego miasta. Te miasta, które na nią postawiły i mądrze promują lokalne przedsięwzięcia wygrywają. Bo o atrakcyjności miast w Polsce już decydują wydarzenia kulturalne.

I tu jeszcze na chwilę muszę wrócić do moich ubiegłotygodniowych rozważań dotyczących festiwalu Transatlantyk. Bo usłyszałem, że nie postawiłem kropki nad i. Przeniesienie tej imprezy może być wielkim sukcesem, ale też klapą. Bo pomysłodawcy tego przedsięwzięcia muszą wiedzieć jak sprawić, by ta impreza była wydarzeniem formatu poznańskiej Malty, wrocławskich Nowych Horyzontów lub Warszawskiego festiwalu filmowego. Mam nadzieję, ze taki pomysł jest, bo samo nazwisko laureata Oskara nie gwarantuje sukcesu i "napędzania koniunktury" na kulturę z Łodzi, a o to powinno chodzić. Bo mamy Semafor z Oskarem, Artura Rubinsteina z aktorskim Oskarem, studio Opus - także z Oskarem. Jeszcze by można przypomnieć wychowanka łódzkiej szkoły filmowej Zbigniewa Rybczyńskiego, który ma za sobą nieudaną przygodę z Wrocławiem. Jakoś do tej pory tego potencjału nie udało się wykorzystać. A kultura, będę się po raz kolejny upierał, jest wielką siłą Łodzi. I, co bardzo cieszy, można przekonać się o tym latem nie wyjeżdżając z miasta.

AUTOPROMOCJA:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki