Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak Tomasz Piotrowski, prezes ŁSI i bliski doradca prezydent Łodzi, rozegrał grupę LDZ Zmotoryzowani Łodzianie. "Doszło do rozłamu"

Marcin Darda
Marcin Darda
Wideo
od 16 lat
Jedno zaproszenie na kawę, które Tomasz Piotrowski, prezes Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, wystosował do krytycznej wobec ekipy rządzącej Łodzią grupy LDZ Zmotoryzowani Łodzianie, wystarczyło by w wśród jej liderów doszło do rozłamu. A kawy i tak nie będzie...

Niby niewinne zaproszenie na kawę, a doprowadziło do rozłamu i kryzysu wizerunkowego w dobrze zorganizowanej i najbardziej krytycznej wobec prezydent Łodzi i jej urzędników grupie w mediach społecznościowych. LDZ Zmotoryzowani Łodzianie to grupa, która powstała 2 lata temu, dziś ma ponad 10 tys. uczestników zainteresowanych największym problem kierowców, czyli opłakanym stanem łódzkich jezdni, sfuszerowanych remontów i polityką transportową.

Dziennie pojawia się kilkanaście postów, m.in. zdjęć dziur i absurdów drogowych nadsyłanych także przez mieszkańców Łodzi czy odpowiedzi na pytania zadane przez LDZ w formule dostępu do informacji publicznej, memy a także bezlitosna krytyka pod adresem dyrektorów miejskich instytucji oraz prezydent Hanny Zdanowskiej (PO) i jej pierwszego zastępcy Adama Pustelnika.

WIADOMOŚCI Z ŁODZI

Tymczasem w zeszłym tygodniu nagle członkowie grupy zaczęli zajmować się sobą. Poszło o zaproszenie na spotkanie, które złożył Tomasz Piotrowski, prezes Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, która co prawda nie ma nic wspólnego z łataniem dziur w jezdniach, ale Piotrowski to najbliższy, nieformalny doradca i kadrowy prezydent Zdanowskiej, a także dobry znajomy Pustelnika od czasów szkoły podstawowej. Żaden inny prezes spółki ani urzędnik nie miałby mandatu do takich rozmów, ale Piotrowski to ktoś więcej, bo jak nieraz pokazała praktyka, to o ile prezydent Zdanowska zarządza Łodzią, to prezes Piotrowski zarządza prezydent Zdanowską. Gdy jeden z liderów grupy, Jarosław Kostrzewa, opublikował informację, że wybiera się na spotkanie z Piotrowskim, a omawiana będzie m.in. sprawa powołania "komisji" bądź "rady społeczników", spotkał się z ostrą krytyką w komentarzach i uwagami od społeczników, że "się sprzedał". Co więcej, z grupy odszedł jeden z liderów, Krzysztof Komorowski z kilkoma współpracownikami.

(...) Tak, w LDZ doszło do rozłamu (odeszło kilka osób) po tym jak zostało wystosowane zaproszenie na rozmowę przez Pana Tomasza Piotrowskiego (Prezesa Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej), a nie oficjalnie przez działającego polityka rządzącego miastem. W zaproszeniu zostało wyartykułowane życzenie by LDZ nie pisało źle o Wiceprezydencie Adamie Pustelniku - oświadczył Komorowski. - (...) Jarosław Kostrzewa nie potrafi odpowiedzieć na pytanie kto ma być w tej „radzie”, kto ma ją wybierać, jakie ma mieć kompetencje. Było tylko puste hasło – „Rada Społeczników” i to wszystko. (...) LDZ ogłosiło, że do spotkania nie dojdzie. Nie dojdzie bo spotkanie nie ma już sensu. Po publicznej informacji o nim p. Piotrowski osiągnął więcej niż gdyby do tego spotkania doszło."

Komorowski za treść tego wpisu Kostrzewę potem publicznie przepraszał, ale ostatnie zdanie jest kluczowe, bo przypomina rozegranie inicjatorów referendum o odwołanie prezydent Zdanowskiej w 2012 r., gdy Tomasz Piotrowski był szefem jej gabinetu. "Referendarzom" zadeklarowano utworzenie Rady Mieszkańców z nieusuwalnym przewodniczącym. Grupa inicjująca referendum się rozpadła, bo jej odłam wszedł do rady, część podpisów zaginęła, a prezydent po tygodniu - gdy widmo referendum bezpowrotnie się oddaliło - rozporządzeniem zlikwidowała radę i problem rozwiązany. Teraz Piotrowski - świadomie czy nie - podobnie rozegrał "zmotoryzowanych".

WIADOMOŚCI Z ŁODZI

Tymczasem Jarosław Kostrzewa wyjaśniał grupie, że gdyby nie przyjęto zaproszenia Piotrowskiego, to "wylądowalibyśmy na pierwszej stronie UMŁ lub gazetki Łódź.pl jako oszuści"

"(...)Jeszcze kilka godzin temu mieliśmy paszport PISu gdyż cały czas mieszkańcy Łodzi byli pewni, że uderzając w Prezydent Hannę Zdanowską i UMŁ działamy politycznie. Po ogłoszeniu spotkania oficjalnie wiele osób w tym społeczników łódzkich uważa, że dostaliśmy miejsca na listach Platformy oraz otrzymaliśmy informację od radnych z PiS, że nie będą z nami rozmawiać i pomagać nam. Informujemy, że nigdy radni z PIS nam nie pomagali, ba nawet byliśmy zdziwieni, że ich nasz ruch LDZ nie interesuje - brzmi fragment komunikatu LDZ Zmotoryzowani Mieszkańcy Łodzi.

Do spotkania w końcu nie dojdzie, bo jak mówi Jarosław Kostrzewa, Tomasz Piotrowski nie zgodził się na obecność mediów.

WIADOMOŚCI Z ŁODZI

- To była zmiana zasad w trakcie gry, nie pytano mnie, czy się na to zgadzam, tylko oznajmiono to na profilu grupy - mówi nam Piotrowski. - Panowie, moim zdaniem, rozegrali się sami. Moją intencją było co innego: nie prosiłem o niekrytykowanie Adama Pustelnika, a chciałem tę grupę trochę ucywilizować, by zamiast chamskich memów z panią prezydent i wiceprezydentem, raczyli przyjść choćby na odbiór jakiejś inwestycji czy uczestniczyli w spotkaniach komisji transportu.

Z kolei Jarosław Kostrzewa tłumaczy, że nie czuje się "rozegrany" bo grupa LDZ Zmotoryzowani Łodzianie wciąż działa i nie zmienia kierunku, zaś wiceprezydentowi Pustelnikowi złośliwości się należą: zawsze jest na propagandowej ustawce przy otwarciu inwestycji drogowej, a gdy pada trudne pytanie na temat stanu dróg, umywa ręce stwierdzeniem, że "nie nadzoruje dróg".

HOROSKOP 2022

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki