Na dwa dni wstąpiłam w szeregi kompanii lekkiej piechoty WOT.
Jeszcze do dzisiaj czuję na barkach ciężar kamizelki kuloodpornej, choć minęło kilka dni od ćwiczeń Wojsk Obrony Terytorialnej, w których wzięłam udział. Kiedy zgodziłam się wraz z grupą dziennikarzy innych redakcji, na dwa dni wstąpić w szeregi kompanii lekkiej piechoty, nie wiedziałam co mnie czeka. Kierowała mną ciekawość i chęć sprawdzenia swojej kondycji, którą wtedy oceniałam na całkiem dobrą. Jednak kolejne dwa dni mocno to zweryfikowały.
Pierwszym wyzwaniem było już to by o godzinie 6 stawić się na terenie 31 Wojskowego Oddziału Gospodarczego przy ul. Konstantynowskiej w Zgierzu. Tam bowiem mieści się jeden z batalionów 9. Łódzkiej Brygady OT. Powstał w styczniu 2018 roku. Obecnie liczy 800 żołnierzy OT z czego jedynie 10% stanowią żołnierze zawodowi, reszta to ochotnicy zrekrutowani z terenu województwa łódzkiego. Na miejscu otrzymałam mundur, kamizelkę kuloodporną, maskę i hełm. Zobaczyłam też przydzieloną salę żołnierską, w której to miałam spędzić najbliższą noc. Niewielki pokój, a w nim sześć dwupiętrowych łóżek. Siadłam na skraju jednego z nich, żeby ubrać mundur. Od razu poczułam, jak ranty metalowej pryczy wbijają mi się w uda. Wszakże to mebel do spania a nie przesiadywania. W nocy przekonałam się także jak głośno potrafi skrzypieć przy każdym ruchu. Jednak po dniu pełnym ćwiczeń tutaj nikt nie cierpi na bezsenność by przewracać się z boku na bok.
Umundurowana przystąpiłam niezwłocznie do szkolenia zakończonego egzaminem z BHP i obsługi broni. Pierwszy raz poczułam jak ciężki jest karabinek MSBS GROT. Dowiedziałam się, że od momentu pobrania broni z magazynu nie wolno mi rozstać się z nią nawet na moment. Broń traktuję zawsze jak naładowaną i gotową do wystrzału.
W pełnym rynsztunku z karabinem przy boku udałam się na spotkanie swojej kompanii z kapitanem. Padał deszcz. Nikt jednak nie zwracał na to uwagi, wszyscy stali w dwuszeregu. Kapitan poinformował o porządku dnia i zaplanowanych ćwiczeniach w Sieradzu. Następnie ustawiliśmy się kolejno, żeby odebrać prowiant.
Żołnierski przydział to nie tylko konserwy i chleb ale też „eski”czyli Indywidualne Racje Żywnościowe „S-R”. Zestaw nr 5, który otrzymałam zawierał m. in. mięsną potrawkę z kaszą jeczmienną do przygotowania na ciepło, suchary, koncentrat napoju herbacianego, batona zbożowo-owocowego, dwie gumy do żucia, cukierka z ekstraktem z kawy, cukierka z witaminą C, sól i pieprz. Dodatkowo wydano nam po kilka puszek z pasztetem drobiowym lub mielonką wieprzową, jabłka, bochenek chleba długotrwałego i kilka butelek wody. Dla mnie wystarczająco ale czy dla żołnierza odbywającego w trybie ciągłym
16-dniowe szkolenie wdrażające w szeregi OT również? Pytam. W odpowiedzi słyszę, że 3. dnia kończy się zazwyczaj zapas snickersów przywiezionych z domu i zostaje już tylko codzienny żołnierski przydział.