Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Krysiński: Modne studia nie zawsze są perspektywiczne

Piotr Brzózka
Prof. Janem Krysińskim
Prof. Janem Krysińskim
Z prof. Janem Krysińskim, byłym rektorem Politechniki Łódzkiej, rozmawia Piotr Brzózka

W odpowiedzi na zapotrzebowanie rynku, znana i szanowana uczelnia ze stolicy będzie nauczać o winie...
W Polsce produkuje się wino od pewnego czasu, ale to jest zupełny margines...

Może mimo wszystko to będzie modny kierunek. Pytanie, czy zawsze modny oznacza perspektywiczny?
Oczywiście, to się nie zawsze pokrywa. Moda czasem wynika z różnych tendencji, ale często jest tak, że kierunek staje się modny, a potem ludzie nie mają pracy. Weźmy choćby dziennikarstwo. Wiele uczelni prowadzi taki kierunek, a przecież absolwentom bardzo trudno jest znaleźć pracę w tym zawodzie. To samo dotyczy np. pedagogów, zwłaszcza przy zmniejszającej się liczbie uczniów w szkołach podstawowych i średnich. Już dziś widać, że kadry jest po prostu za dużo. Tak więc kierunki modne nie muszą być perspektywiczne. Zresztą dla młodych ludzi w ogóle brakuje dziś pracy, to bardzo poważny problem, który powoduje frustrację, absolwenci czują się wykluczeni, uciekają za granicę. Ludzie wchodzący na rynek 25 lat temu mieli kolosalne możliwości awansu. Ale zajmując atrakcyjne stanowiska, zablokowali etaty dla kolejnego pokolenia. To problem, który trzeba wszechstronnie przeanalizować.

Czyli zgodzi się Pan z tezą, że dyplom wyższej uczelni niczego dziś nie gwarantuje?
Może to za daleko posunięte sformułowanie, ale niewątpliwie należałoby skierować rzesze młodych ludzi w kierunku zawodów, które naprawdę są dziś w Polsce deficytowe. A brakuje hydraulików, stolarzy, rzemieślników. Wiele osób mogłoby się w tych profesjach odnaleźć, niekoniecznie wszyscy muszą mieć dyplom studiów wyższych.

Zachłystujemy się rosnącymi wskaźnikami dotyczącymi liczby studiujących, ale czy nie wpędzamy się w pułapkę? Nie uważa Pan, że paradoksalnie dziś zbyt wiele młodych osób studiuje?
Oczywiście, że tak. Powinno się mniej przyjmować, a lepiej kształcić. Zawsze masówka powoduje obniżenie wartości dyplomu. Niestety, poziom nauczania na studiach spadł niezwykle. Kiedyś liczba godzin na studiach technicznych oscylowała w granicach 40-45 tygodniowo. Dziś jest około 25 godzin. Wiem, że wszystko przyspieszyło, że jest epoka komputerów. Ale uważam, że ze względu na ograniczenia finansowe wypuszczamy niedouczonych absolwentów, inżynierów, którzy nie znają dogłębnie technologii.

Czy wyższe uczelnie powinny kształcić ludzi ogólnie światłych, czy produkować pracowników na ścisłe potrzeby rynku?
Uczelnie powinni opuszczać ludzie światli. Nie należy nawet w przypadku uczelni technicznych rezygnować z pewnej humanizacji studiów. Tyle że trudno o to, gdy nie ma pieniędzy, gdy ogranicza się liczbę godzin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki