18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janowska: prezydent walczy z łodzianami

Marcin Darda
Profesor Zdzisława Janowska wiele miesięcy współpracowała z załogą łódzkich wodociągów, zastanawiając się, jak zapobiec prywatyzacji ZWiK.
Profesor Zdzisława Janowska wiele miesięcy współpracowała z załogą łódzkich wodociągów, zastanawiając się, jak zapobiec prywatyzacji ZWiK. Krzysztof Szymczak/archiwum
"Prezydent Hanna Zdanowska walczy z mieszkańcami Łodzi, z 47 tysiącami łodzian, którzy podpisali się pod tą uchwałą o nieprywatyzowaniu ZWiK. Oni już wiedzą, że uchwała nie została rozstrzygnięta po ich myśli, a jednocześnie trwa zbieranie podpisów pod referendum o odwołanie prezydent Zdanowskiej." - z prof. Zdzisławą Janowską z Uniwersytetu Łódzkiego, byłą parlamentarzystką lewicy, rozmawiał Marcin Darda.

Niewiele brakowało i prezydent Hanna Zdanowska wycofałaby się z prywatyzacji Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Rozczarowanie czy jednak jakiś postęp?

Prezydent Zdanowska niby się wycofała, nie wycofując się jednocześnie. Powiedziała coś o szukaniu innej drogi niż prywatyzacja, a mogła powiedzieć, że zgadza się z propozycją uchwały obywatelskiej i nie będzie prywatyzować ZWiK do końca kadencji. Wszyscy by się cieszyli i nie byłoby mowy o tym, by panią prezydent odwoływać.

Czy ta poprawka, proponowana przez klub PO do obywatelskiej uchwały, dawała rzeczywiście furtkę do sprywatyzowania spółki?

Oczywiście, że tak. Ona miała zamącić i była ustalona z prezydent Zdanowską. Było wiadomo, że przejdzie większością głosów i jej sens sprowadzał się tylko do tego, że przesuwała w czasie projekt prywatyzacji, zapewne do czasu, kiedy stałoby się jasne, czy odbędzie się referendum w sprawie odwołania prezydent Zdanowskiej.

Czy Pani zdaniem teraz ten pomysł prywatyzacji zostanie zamrożony, czy też miasto pójdzie na spięcie z załogą ZWiK?

Ten dzień powinien uświadomić pani prezydent, z kim ona walczy. Walczy z mieszkańcami Łodzi, z 47 tysiącami łodzian, którzy podpisali się pod tą uchwałą o nieprywatyzowaniu ZWiK. Oni już wiedzą, że uchwała nie została rozstrzygnięta po ich myśli, a jednocześnie trwa zbieranie podpisów pod referendum o odwołanie prezydent Zdanowskiej. Ona musi się liczyć z tym, że coraz więcej łodzian będzie się podpisywać pod wnioskiem o referendum w sprawie jej odwołania.

Pani swego czasu blisko współpracowała z załogą ZWiK.

W maju była w moim biurze poselskim reprezentacja wszystkich związków zawodowych ZWiK. Po kryjomu, w niedziele i święta, spotykaliśmy się po to, by zbierać wszystkie dane, potrzebne do przygotowania analizy sytuacji ZWiK. Jednocześnie poszukiwałam eksperta, który na podstawie tych danych mógłby ocenić, czy ta prywatyzacja ma sens.

A dlaczego po kryjomu?

Żeby się nie dowiedzieli ci, którzy rządzą miastem i żeby nie wiedział prezes ZWiK. Wtedy już było jasne, że miasto zleca własną ekspertyzę. Tę, którą przygotował nam prof. Piotr Jeżowski, a potem osobiście zaprezentował na sesji i potwierdził wszystkie jej elementy w bardzo wiarygodny sposób, dowodząc, że prywatyzacja to błąd.

A co by się stało, gdyby miasto wiedziało o tym waszym tajnym paktowaniu?

Mogłoby przyspieszyć swoje działania w sprawie prywatyzacji. Wraz ze związkowcami założyliśmy, że do sierpnia ta analiza powstanie i tak się stało. Wspólny zamysł był taki, by pokazać tę ekspertyzę na konferencji prasowej, a związkowcy i opozycja, czyli ja i przedstawiciele PiS i SLD, przeciwstawiamy się prywatyzacji i zwołujemy referendum w sprawie prywatyzacji ZWiK.

No i dlaczego do niego nie doszło?

No właśnie... W którymś momencie związkowcy po prostu przestali ze mną rozmawiać.

Dlaczego?

Tu pewności nie mam, ale myślę, że uznali, iż plan trzeba zmienić i przygotowywać się do zbierania podpisów, ale nie w sprawie referendum, a uchwały obywatelskiej, sprzeciwiającej się prywatyzacji ZWiK. Ja tłumaczyłam, że taka uchwała nie ma szans przejścia w obecnym układzie sił w Radzie Miejskiej, gdzie opozycja nie ma większości. Mówiłam "przegracie to i podpisy pójdą na marne". A w przypadku referendum, które było w zamierzeniu, pani prezydent nie mogłaby się już wokół pomysłu prywatyzacji plątać, bo ja jestem przekonana, że ono by wyszło. Wystarczyło 60 tysięcy podpisów. Oni mówili, że się nie uda, a potem w miesiąc zebrali 47 tysięcy. A gdyby mieszkańcy wiedzieli, że chodzi o referendum, tym bardziej składaliby podpisy. Związkowcy posłuchali jakichś politycznych podszeptów, myślę nawet, że nie w złej wierze. Może wierzyli, że do uchwały uda się przekonać część radnych PO. Brnęli w to dalej, przez pół roku o sprawie tylko się gadało. Gdyby stanęło na referendum, miasto by prawdopodobnie nie topiło dużych pieniędzy w ekspertyzę przedprywatyzacyjną, bo wiedziałoby, że takiego referendum nie da się wygrać, a po drugie byłoby już jasne po oficjalnej prezentacji ekspertyzy prof. Jeżowskiego, że prywatyzacja jest nieuzasadniona ekonomicznie. Dlatego czuję gorycz, bo wyszło na to, że miałam rację w kwestii, jak to się potoczy z tą uchwałą obywatelską, a zrobiłam wszystko, by powstała analiza na najwyższym poziomie.

O czyich podszeptach Pani mówi? Komu i dlaczego mogłoby zależeć na tym, by zbierać podpisy pod uchwałą, a nie referendum?

Za długo żyję na tym świecie, by nie rozumieć, że taką sprawą jak przeciwstawianie się prywatyzacji ZWiK można rozgrywać kampanię polityczną.

Czyją kampanię?

Opozycji, tej z SLD i tej z PiS. Myśmy to wszystko mieli robić razem. PiS szedł w kierunku rozgrywania tego w czasie. Ja nie jestem za podgrzewaniem emocji. Zamiast sprawę wałkować, wolę w tym czasie pracować. Ale przy okazji rozgrywania sprawy w czasie, można się codziennie pokazywać w radiu i telewizji, być cytowanym w prasie.

I tylko tyle skorzystali? Bo mieli branie w mediach?

W konsekwencji oni zostali uznani przez łodzian za sztandarowych, bezkompromisowych przeciwników prywatyzacji ZWiK. Wzmacniali się na tym przez pół roku i będą to robić przez następne miesiące, bo sprawa ZWiK zamknięta nie jest. Liczą na to, że mieszkańcy będą to pamiętać, idąc do urn wyborczych. A mieszkańcy nie mają żadnej świadomości, że gdyby odbyło się referendum, to dziś byłoby już po sprawie i nikt by nie musiał się denerwować o ceny wody. Doprowadziło to do tego, że związkowiec ze ZWiK nie wytrzymał i zasłabł na sali obrad. Ileż tych nerwów tych ludzi ze ZWiK i męczarni z lęku o przyszłość. A sprawę dzięki referendum można było szybko i skutecznie uciąć.

PiS i SLD dziś mogą powiedzieć, że to Pani robiła sobie kosztem ZWiK kampanię do Sejmu, a Pani dzisiejsze rozgoryczenie to efekt przegranych wyborów.

Nigdy w swoim życiu społeczno-politycznym nie działałam w sposób koniunkturalny. Musiałam i muszę się zachowywać w jednakowy sposób. Nie traktuję tego tak, że to jest droga do osiągnięcia mojego celu. Wiedzą to wszyscy, którzy mnie znają. Zareagowałam w taki sposób, jak zawsze reaguję na szereg artykułów prasowych. Jeśli dziennikarze wykrywają jakieś niedobre rzeczy w funkcjonowaniu władzy, to ja jestem pierwsza do pomocy, by próbować wyjaśnić sprawę. Gdy po raz pierwszy na sesji usłyszałam, że miasto szykuje się do prywatyzacji, że są pieniądze na ekspertyzę, to przypomniałam sobie lata, gdy byłam radną. Uchroniłam wtedy wraz z grupą radnych Łódź przed wejściem francuskiego inwestora do Grupowej Oczyszczalni Ścieków. Zatem próba prywatyzacji ZWiK to nie jest dla mnie sprawa nowa. I takie były motywy mojego zaangażowania się w sprawę ZWiK, poza tym, że oczywiście reprezentacja związków ZWiK mnie o to poprosiła. Cieszyłabym się, gdyby wtedy cała opozycja stanęła jednym frontem przeciw prywatyzacji ZWiK. Gdyby po jednej stronie ze mną stanął pan Michalik z PiS i pan Joński z SLD. Wymowa byłaby dla łodzian jednoznaczna, referendum wówczas nie mogłoby się nie udać. A teraz stało się tak, że pani prezydent strzela sobie we własną stopę. Myślę, że wie, co ją czeka. Może odbędą się dwa referenda, co byłoby już absurdem? Bo teraz panią prezydent Zdanowską czeka przyspieszenie w zbieraniu podpisów pod referendum, które dotyczy jej usunięcia z funkcji, a z drugiej strony może jeszcze dojść do tego, co się nie ziściło, czyli do referendum w sprawie prywatyzacji ZWiK.

Skoro padła uchwała obywatelska, to co zrobią teraz pracownicy ZWiK? Bo przecież nadal nie chcą tej prywatyzacji. Będzie druga sesja?(rozmowa prowadzona była przed wnioskiem o kolejną sesję nadzwyczajną w sprawie ZWiK - przyp.red.)

Nie sądzę, bo jeśli to możliwe, to Platforma będzie się upierała przy poprawkach, które znów mogą zmienić sens uchwały. Może właśnie trzeba wrócić do pomysłu referendum. Koledzy ze ZWiK dobrze wiedzieli, że uchwała będzie błędem, bo ja do nich ciągle wydzwaniałam. Niech to zrobią, bo ciągle będziemy świadkami samych tylko debat, które podkręcają atmosferę i grają emocjami załogi ZWiK i zewsząd dochodzących informacji o rozmowach władz miasta z francuskimi inwestorami.
Rozmawiał Marcin Darda

CZYTAJ TAKŻE:
W poniedziałek nadzwyczajna sesja w sprawie ZWiK
Kolejna nadzwyczajna sesja o ZWiK?

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki