To spore zaskoczenie, gdyż na początku procesu, który zaczął się dwa lata temu, Janusz Baranowski domagał się 83 mln zł, a potem 77 mln zł, bowiem na tyle oszacował swoje straty. Zapewne zdał sobie sprawę, że takiej kwoty nie otrzyma, dlatego urealnił swoje oczekiwania i wnioskował o 3 mln zł zadośćuczynienia i 4 mln zł odszkodowania.
- Historia Janusza Baranowskiego jest jak z filmu: od wielkiej fortuny do tragicznego końca. Stała mu się rzecz straszna, która musi być naprawiona. Z fotelu senatora trafił na pryczę więzienną i ławę oskarżonych. Tylko dlatego, że naruszył czyjeś interesy. Efekt był taki, że jego firma "Westa", która była symbolem kreatywności, znalazła się w rękach austriackich, gdzie były prezes jest jedynie mizernym udziałowcem - podkreślił w mowach końcowych adwokat Zbigniew Wędzina. pełnomocnik byłego senatora.
- Pieniądze nie są rzeczą najważniejszą. Tego co się stało, nikt już nie odwróci. Moje spółki, które były warte 77 mln zł, zostały zniszczone i zlikwidowane. Ja już nie jestem zdolny do tego, aby prowadzić działalność gospodarczą. To co teraz dostanę starczy mi do końca życia - oznajmił 76-letni Janusz Baranowski nie ukrywając, że jest już człowiekiem starszym i schorowanym.
Z drugiej strony barykady wystąpili: prokurator Jacek Winkiel i radca prawny Karolina Zytek reprezentująca Skarb Państwa. Przypomnieli, że biegły na 44 tys. zł oszacował straty, jakie były senator poniósł tytułem utraconych wynagrodzeń. I zgodnie zaapelowali, aby zadośćuczynienie dla byłego prezesa "Westy" było umiarkowane i proporcjonalne do doznanych krzywd.
Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony po świętach wielkanocnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?