Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Berger: Z Nowotargową niektórzy tkwią w 2008 roku

Marcin Darda
Jarosław Berger
Jarosław Berger Grzegorz Gałasiński
Z Jarosławem Bergerem (SLD), szefem doraźnej komisji ds. transportu zbiorowego, inwestycji drogowych i organizacji ruchu drogowego przy łódzkiej Radzie Miejskiej, rozmawia Marcin Darda

Są nowe ekspertyzy za ponad 47 tys. zł, które według władz Łodzi uzasadniają budowę spornego odcinka ulicy Nowotargowej. Pana nie przekonują?
Przeczytałem bardzo uważnie te ekspertyzy i muszę powiedzieć, że wynikają one z mylnych założeń, przedstawionych przez zleceniodawcę. Już w części wstępnej, co moim zdaniem jest charakterystyczne, formułują opinię, że Nowotargowa jest potrzebna. Te analizy odbieram jako po prostu wykonanie zlecenia dla Urzędu Miasta, skoro już na czwartej stronie opinii eksperta Politechniki Warszawskiej jest sformułowanie, że "zaniechanie budowy tego odcinka jest półśrodkiem, który spowoduje liczne uciążliwości komunikacyjne". Można było na tej czwartej stronie zakończyć i nie posługiwać się w ogóle danymi, przekazanymi przez Urząd Miasta, a tylko sugestiami zleceniodawcy. Uważam zatem, że te 47 tys. zł powinni zapłacić urzędnicy, którzy te analizy zupełnie niepotrzebnie zlecili.

Ale oprócz ekspertyz są też opinie, że trzeba szybkiego dojazdu od południa do dworca, bo ulice Wodna i Targowa są dziś spokojne, ale jako alternatywa dla Nowotargowej będą zapchane.
Tak, ale ci, którzy formułują takie opinie, nie przyjmują do wiadomości, że dworzec miał obsługiwać 200 tysięcy pasażerów dziennie i na podstawie takich założeń był opracowany układ komunikacyjny. Tymczasem według każdej z tych trzech opinii ekspertów przez dworzec będzie się przewijało od 20 do 23 tysięcy pasażerów na dobę, czyli blisko 10 razy mniej. W tej sytuacji także ci radni, którzy nie dopuszczają myśli, że Nowotargowa nie powstanie, powinni wziąć pod uwagę, że tkwią w założeniach z 2008 roku.

Są również opinie przedstawicieli pozarządowych, również przeciwnych budowie tej drogi, że warto poczekać 10-15 lat i być może wtedy budować, gdyby się okazało, że jest potrzebna. Pan dopuszcza takie wyjście?
Uważam, że miasto powinno planować w cyklu wieloletnim. Jeśli wreszcie zacznie się takie planowanie, jeśli powstanie jakaś strategia rozwoju transportu, bo na razie mamy tylko założenia. Ale i one już budzą moje zastrzeżenia, bo w tychże założeniach napisano, że "Nowotargowa być musi"... Owszem, w Łodzi wszystko jest możliwe, zatem jest też możliwe, że ruch na dworcu zwiększy się do 200 tysięcy ludzi. Wtedy nadal przecież będziemy mieć wytyczony szlak ulicy i powstanie nowa dokumentacja, ale na podstawie tych danych, które już zostały zebrane. Rzeczywiście, jeżeli raptem z Łodzi wyjeżdżać albo do niej przyjeżdżać zacznie 200 tysięcy osób na dobę, wtedy wrócimy do dyskusji o Nowotargowej. Ale na dziś w to nie wierzę.

Podejście typu czekamy to utrzymanie status quo na zdemolowanej dziś Targowej. Nikt nie będzie rewitalizował kamienic, skoro za 10 czy 15 lat mogą być zburzone.
Problem mieszkańców i stanu kamienic, w których oni mieszkają, był lekceważony przez władze miasta przez ostatnich kilka lat. Ostatnio przybyli tam wysocy urzędnicy miejscy i dzwoniąc domofonami wywoływali mieszkańców z domów po to, żeby zrobić konferencję prasową. Czy coś takiego ma świadczyć o zainteresowaniu władzy mieszkańcami? Ja opowiadam się za tym, aby ocenić, które kamienice powinny być przeznaczone do remontu, które mieszkania w tych kamienicach się nadają do zamieszkania, oraz znaleźć mieszkania zastępcze, bo są na to pieniądze w budżecie. Jeśli jednak będzie taka potrzeba, a pani prezydent taki projekt złoży, to ja akurat będę za tym, by środki na takie zadania podwyższyć. Trzeba tym ludziom pomóc i utrzymać kontakt z biznesem, który chciał tam inwestować. Ale to musi być oparte na planowaniu, a nie histerycznych działania urzędników, którzy za tydzień znów będą chcieli kolanem wepchnąć projekt przekazania pieniędzy na budowę Nowotargowej, dobrze wiedząc, że ta poprawka do budżetu nie będzie przyjęta.

W jednym z komunikatów klubu SLD wyczytałem, że Nowotargową zaplanowano bez konsultacji społecznych. Bylibyście za takimi konsultacjami?
Tak, biorąc pod uwagę, że Nowotargowa przy zwiększeniu ruchu pasażerskiego na dworcu może kiedyś powstać, byłoby dobrze, by mieszkańcy na etapie planowania tego bardzo ważnego kwartału dla miasta wzięli w tym udział. Ale nie może to dotyczyć w żadnej mierze decyzji Rady Miejskiej, która w tej sprawie już zapadła.

Po co w takim razie konsultacje, skoro i tak nie są wiążące?
Konsultacje nigdy nie są wiążące. Mają to do siebie, że służą wysłuchiwaniu racji ludzi. I to nie tylko tych, którzy tam mieszkają, ale także specjalistów transportu miejskiego, urbanistów i architektów. Skoro wiceprezes łódzkiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich Marek Diehl ma zdanie odmienne od innych ekspertów, skoro Witold Kopeć, do niedawna urzędnik, oficer rowerowy też zgłasza wątpliwości, to te wątpliwości mają taką samą wagę jak opinie pisane zamówione za pieniądze publiczne.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki