Gdy ten wywiad ukaże się w gazecie, będzie już trwała cisza wyborcza...
Cisza wyborcza jest rozwiązaniem niepotrzebnym, a w dodatku coraz bardziej anachronicznym. W zasadzie nie do końca wiadomo, czemu ma służyć. Pierwotną ideą była potrzeba uspokojenia wyborców, jakby to było komuś do szczęścia potrzebne. Wybory muszą przecież budzić emocje, przecież i tak te emocje nie znikają. Takie kraje, jak Wielka Brytania czy USA, w ogóle nie znają pojęcia ciszy wyborczej, a ich mieszkańcy całkiem dobrze z tym żyją. To po prostu nie działa. Rozumiem, że były obawy, iż władza może nadużywać swojej pozycji, że w ostatniej chwili mogą się pojawiać "wrzutki medialne", ale nawet jeśli pojawiałyby się, to nie miałyby znaczenia, bo wyborcy nie zdążyliby ich przetrawić. Żadne afery nie działają z godziny na godzinę. To nie niesie żadnego zagrożenia dla wyborczych wyników, dlatego np. w Stanach kampanię wyborczą prowadzi się do ostatniej chwili, wręcz do drzwi lokalu wyborczego.
Dziś ciszę wyborczą kultywujemy w szczególnym momencie - jesteśmy w dobie rozkwitu mediów elektronicznych, nad którymi nie ma praktycznie żadnej kontroli.
Moim zdaniem, w ciszy wyborczej jest dużo sztuczności i hipokryzji. Nie wiadomo, czym w ogóle jest cisza wyborcza w czasach mediów elektronicznych. Co to znaczy zakaz publikacji? To jest proste w przypadku telewizji czy radia, które nadają na żywo. Ale co z internetem? Albo czy w sobotę z kiosków powinny zniknąć wydane w poprzednich dniach tygodniki, w których są ogłoszenia wyborcze? A jak kioskarzowi zostanie gazeta codzienna z piątku, to nie wolno mu jej sprzedać, a czytelnikowi - czytać?
Stawia Pan absurdalne pytania, a zna Pan odpowiedzi?
Stawiam pytania, na które odpowiedzi są absurdalne. Przecież niezależnie od tego, co wymyśli jeden czy drugi prawnik, nikt nie uruchomi wielkiej machiny prawnej i nie będzie ścigał za to, że piątkowe gazety leżą w sobotę w restauracji. Jeżeli chodzi o ciszę wyborczą, to aż roi się od absurdów. Przecież te wszystkie treści mogą być nadawane spoza kraju. We Francji jest ograniczenie w podawaniu informacji, ale nie obowiązuje ono francuskojęzyczynych mediów z Belgii czy Szwajcarii. Tamtejsze media przeżywają więc co jakiś czas prawdziwe oblężenie, bo oglądają i słuchają je wszyscy Francuzi.
Z kolei w Polsce kwitnie kreatywność. W wyborczą niedzielę cząstkowe wyniki pojawiają się w internecie jako aktualne ceny buraków, ziemniaków i jabłek. Pytanie, czy PKW może interweniować w sprawie buraków?
Teoretycznie tak, w praktyce nie. Wszystko jest w gestii sądów, ale jak znam polskich sędziów - nie zrobiliby z tym nic. Udowodnienie społecznej szkodliwości czynu polegającego na podaniu ceny buraków to jest komedia absurdu.
A czy nie jest komedią, że za stworzenie śmiertelnego zagrożenia na drodze można dostać maksymalnie 1000 zł mandatu, a za złamanie ciszy wyborczej milion?
Dawno temu jeden z tabloidów opublikował sondaż w czasie ciszy wyborczej, z góry decydując się na zapłacenie kary. Żeby państwo nie narażało się na taką śmieszność ponownie, zdecydowano się podnieść tę karę do miliona zł. Tyle że prowadzi to do kolejnego absurdu - to kara dużo cięższa, niż ta, która może spotkać za wiele przestępstw.
Ciszy nie ma w Anglii, Niemczech, Holandii, Belgii, Szwecji, czyli dojrzałych demokracjach. Cisza obowiązuje głównie w dawnych demoludach. Przypadek?
To wyraz podejścia paternalistycznego. Po przemianach rządzący uznali, że ludzie nie są na tyle rozgarnięci, by poradzili sobie z każdą informacją, którą im się serwuje tuż przed wyborami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?