Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Ogrodowski: Łódź Nowotargowej nie potrzebuje. Chce jej tylko władza

Marcin Darda
Jarosław Ogrodowski
Jarosław Ogrodowski Grzegorz Gałasiński
Nikt nie mówi, że Nowotargowa nie będzie potrzebna za 10 czy 15 lat. Teraz jednak ta inwestycja jest pozbawiona sensu - mówi Jarosław Ogrodowski ze Stowarzyszenia Fabrykancka w rozmowie z Marcinem Dardą.

Wiceprezydent Łodzi Radosław Stępień zapowiedział konsultacje z trzema fachowymi instytutami w sprawie budowy ulicy Nowotargowej między Tuwima a Piłsudskiego, czyli władze miasta tego tematu nie odpuszczają.
Czas na przygotowywanie tego typu analiz był zanim podjęto decyzję o budowie ulicy Nowotargowej. To bardzo zastanawiające, że sięga się po nie dopiero wtedy, gdy Rada Miejska skreśliła tę inwestycję z budżetu. Na siłę chce się nam udowodnić konieczność tej budowy, a takich analiz nie było wcześniej. Zatem powstaje pytanie na jakiej podstawie podjęto decyzję, że taką drogę należy zbudować akurat w tym miejscu i w takim rozmiarze.

Były analizy ruchu z 2008 roku: przepustowość nowego dworca w części kolejowej na poziomie 200 tys. pasażerów dziennie, części autobusowej na poziomie 30 tys., a w Nowym Centrum Łodzi ma mieszkać 90 tys. ludzi...
Ale od roku 2008 okazuje się, że już nie chodzi o 200 tys. pasażerów w części kolejowej, tylko o 100 tys., a nawet mniej, bo gdy ostatnio miałem okazję rozmawiać z panem wiceprezydentem Stępniem, to mowa była już o 60 tys. pasażerów. Musimy pamiętać, że największy dziś dworzec w Polsce, czyli Warszawa Centralna, obsługuje dziennie 65 tys. pasażerów, a wszyscy wiemy, że tam jest o wiele więcej połączeń niż w Łodzi. Poza tym jest absolutnie niemożliwe, by 90 tys. osób zamieszkały w Nowym Centrum Łodzi w ciągu najbliższych dwóch, trzech lat.

Ok, ale to przecież inwestycja na przyszłość.
W porządku, jeżeli się zatem okaże, że na przestrzeni 20-30 lat faktycznie ten dworzec osiągnie aż taką przepustowość i że aż tyle osób zamieszka w Nowym Centrum Łodzi, to faktycznie trzeba będzie przemyśleć na nowo obsługę komunikacyjną tej części miasta. Jednak w tym momencie, kiedy Łódź ma mało pieniędzy, a coraz więcej palących potrzeb, budowanie takiej drogi z powoływaniem się na argument, że może za 25 lat będzie potrzebna, to kompletna pomyłka. W tym momencie musimy poczekać, czy się to faktycznie stanie, bo być może nowy dworzec nigdy nie osiągnie takiej przepustowości, o której w tych analizach była mowa, a w Nowym Centrum Łodzi nigdy nie zamieszka te 90 tys. osób. Łódź jednak się wyludnia, a ludzie przeprowadzają się na zewnątrz, a nie do centrum. Nie możemy mieć zatem pewności, że ta droga będzie potrzebna. Jednak nikt nie mówi, że nie będzie potrzeby jej wybudowania na przykład za 10 czy 15 lat. Teraz trzeba tylko obserwować, jak się rozwija miasto. Dziś przesłanek do budowy tej drogi w takich rozmiarach po prostu nie ma. Obecna siatka ulic uzupełniona o nowe ulice na terenie Nowego Centrum Łodzi w zupełności wystarczy.

Magistrat oraz Zarząd Dróg i Transportu twierdzą jednak, że takie przesłanki są, bo obecna siatka ulic od południa NCŁ nie wystarczy. W tle jest groźba odcięcia Retkini od nowego dworca.
Ależ już 30 lat temu budowano inne Nowe Centrum Łodzi w okolicy tego planowanego teraz. Z tamtych czasów pozostały cztery wysokościowce, hotel Centrum, przebudowano także skrzyżowanie ulic Narutowicza z Kilińskiego. Tylko że wtedy wyliczono, że ludzie do tego nowego centrum dojadą poszerzoną ulicą Zieloną i poszerzoną ulicą Kilińskiego z północy i zachodu. Teraz, za pomocą równie "mądrych" analiz udowadnia się, że nagle zaczną dojeżdżać z północy i południa, zatem od strony Retkini powstał problem. Ale czy rzeczywiście? Czy na pewno aż tyle osób każdego dnia będzie chciało jechać na dworzec od strony Retkini? Przecież do 2020 r. ta sama władza obiecuje tunel średnicowy do nowego dworca do Dworca Kaliskiego, który jest położony blisko Retkini. Wtedy pociągi z Fabrycznej i tak będą startować z Kaliskiej, tak jak dziś w Warszawie na Centralny przyjeżdżają pociągi z Zachodniej lub Wschodniej, w zależności od tego, w którym kierunku jadą. Cóż prostszego, jeśli już ktoś musi jechać samochodem, niż zaparkować na Kaliskiej i dalej pojechać już pociągiem... Ten problem jest zatem przeskalowany, ale pokazuje też, że miasto koncentruje się na dojazdach prywatnymi samochodami, a nie wzmacnia się transportu publicznego. Nikt się w ogóle nie zastanawia dlaczego tramwaj nr 12 łączący Retkinię z nowym dworcem jest nieatrakcyjny, dlaczego jest wolny i stoi w korkach. Zamiast tego wciska się szeroką drogę, którą wszyscy dojadą na ten dworzec własnymi samochodami.
Ale pozostaje problem milionów na mieszkania socjalne dla mieszkańców kamienic, które miały być wyburzone pod Nowotargową. Te pieniądze były w jednym pakiecie, który radni ścięli w całości, a ludzie czują się oszukani.
To jest bardzo nieładne zagranie ze strony wiceprezydenta Stępnia. Pamiętajmy, że to także człowiek odpowiedzialny za politykę mieszkaniową miasta, czyli za to, by lokatorzy wszystkich kamienic mieszkali w jak najlepszych warunkach. Lokatorzy tych kamienic, które miały iść do wyburzeń pod Nowotargową, nie mieli prawa robić tam żadnych remontów, nawet wymienić okien, bo one miały iść do rozbiórki, a ten stan zawieszenia trwał od bardzo wielu lat. To, że ci ludzie zostali w slumsie, to nie jest wynik tego, że nagle ta droga nie będzie budowana. Oni tam zostali dlatego, że ktoś kiedyś postanowił, że ta droga tam będzie. W tym momencie wiceprezydent upominający się o tych ludzi brzmi bardzo fałszywie, bo ci ludzie mieszkają w takich warunkach dlatego, że to on chciał budowy Nowotargowej. Poza tym w każdym momencie te kamienice mogą zostać włączone do programu remontowego Mia100 Kamienic, bo przecież w całości należą do miasta. Trzeba tylko tego chcieć, a wiceprezydent tego nie chce, bo zależy mu na tym, by zamiast wyremontować kamienice, wybudować w ich miejscu szeroką ulicę.

Jesienią wybory prezydenta i nowe rozdanie w Radzie Miejskiej. Jeśli znajdzie się układ zdolny poprzeć tę budowę, to jak wtedy zareagują organizacje pozarządowe?
Zobaczymy. My mamy stały zestaw argumentów, które dotąd nie zostały obalone. Cóż, prawdopodobnie, gdyby pomysł budowy Nowotargowej na tym odcinku powrócił, będziemy protestować, ponieważ argumenty o niszczeniu tkanki miejskiej pozostaną aktualne. Argumenty dotyczące ruchu prawdopodobnie także nie ulegną zmianie, a ruch generowany przez nowy dworzec będzie prawdopodobnie zbliżony do tego, jaki generował stary dworzec Fabryczny. Chyba, że pojawią się jakieś zupełnie nieprzewidziane zjawiska. Być może wtedy zdanie zmienimy, ale szanse na to oceniałbym dziś na jeden promil. Nie więcej.

Jest jeszcze problem przejazdu nad torami przy ul. Niciarnianej. Pięć wariantów i jeden gorszy od drugiego.
To, że tak się stało to efekt braku podejmowania zdecydowanych działań zarówno przez obecne władze miasta jak i poprzednie. Wszyscy przecież doskonale wiedzieli, że dworzec Fabryczny zostanie zamknięty i problem Niciarnianej wystąpi. Był czas, by przygotować warianty, które mamy szansę zobaczyć dopiero teraz, a można było to lepiej przygotować i skonsultować. A w tym momencie każdy wybór jest zły i wybieramy go z pistoletem przy skroni. Kilka lat temu mieszkałem w bezpośrednim sąsiedztwie, uważam, że postawienie tam estakady zwanej też czasem wiaduktem jest faktycznie czymś, co bardzo ingeruje w krajobraz i w życie ludzi, tym bardziej, że nie chodzi tylko o jeden blok, którego mieszkańcy będą mieli bardzo pogorszone warunki mieszkaniowe. Zatem powstaje pytanie, czy kolej mimo wszystko nie powinna próbować obejść tej soczewki w sposób taki, jak zapisano w umowie...

W takim razie co Pan by zrobił?
Być może między ulicami Narutowicza a Piłsudskiego powinno się wybudować odcinek ulicy Nowokonstytucyjnej, żeby przejazd na Niciarnianej odciążyć, ale zostawić przejście dla pieszych w formie kładki dla pieszych, która nie będzie tak ingerować w przestrzeń. Dobrym pomysłem byłoby wybudowanie ul. Puszkina w stronę Pomorskiej. To od dawna oczekiwana inwestycja, planowana od wielu lat, ale przecież powinna być rozpatrywana w oderwaniu od ul. Niciarnianej, bo jest zbyt daleko, by rozwiązać jej problem, natomiast jest inwestycją potrzebną miastu. Na ten moment trzeba zatem postawić na dość szybkie przeciągnięcie ulicy Konstytucyjnej, która tak naprawdę na odcinku od torów kolejowych istnieje, bo to jest ten odcinek przy hipermarkecie Real. Pozostaje niby problematyczny odcinek między parkami 3-go Maja i Baden-Powella, gdzie jednak jest pozostawiona rezerwa, nie ma drzew, ani żadnych zabudowań. Tam jest tylko boisko piłkarskie i puste pole. Zatem wybudowanie tam ulicy o takich parametrach jak obecnie istniejąca ulica Konstytucyjna, czyli ten odcinek od Pomorskiej do Narutowicza, nie powinno w jakiś sposób ingerować w oba parki, a jednocześnie pozwoliłoby ściągnąć część ruchu północ-południe z ulicy Niciarnianej. Stawianie mieszkańcom pod oknami estakady uważam za błąd.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki