Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeden jest anty ŁKS, drugi cieszy się, że spadł Widzew. Łódź niszczy się sama

Paweł Hochstim
W takiej koszulce paradował tuż po ostatnim meczu sezonu, w którym Widzew spadł z ekstraklasy jego bramkarz Patryk Wolański
W takiej koszulce paradował tuż po ostatnim meczu sezonu, w którym Widzew spadł z ekstraklasy jego bramkarz Patryk Wolański facebook
Zawsze to miłe, kiedy Widzew spada - mówi wychowanek ŁKS. A bramkarz Widzewa zaraz po meczu chodzi w koszulce z napisem "anty ŁKS".

- Takie rzeczy tylko w Łodzi - ile razy już każdy z nas pewnie usłyszał lub przeczytał to zdanie. Niestety, kluby piłkarskie ze swoją patologią na trybunach doskonale się w ten zniszczony wizerunek miasta wpisują. A i piłkarze "uczciwie" na niego pracują.

Patryk Wolański, urodzony w Tarnowie, kilka lat temu pojawił się w Łodzi, w Szkole Mistrzostwa Sportowego. Być może już wtedy był kibicem Widzewa, a być może stał się nim później. Dla tej historii to bez znaczenia. W każdym razie, uważając się za kibica Widzewa, Wolański powinien cierpieć po spadku drużyny z ekstraklasy. Tymczasem po ostatnim meczu z uśmiechem na twarzy spacerował po boisku w koszulce z napisem "anty ŁKS".

Być może robił to z nienawiści do ŁKS (mało prawdopodobne), a być może z wyrachowania, by przypodobać się widzewskim kibolom (bardzo prawdopodobne). Kilka minut później żalił się, że jedna z rac rzucona przez takich samych kiboli jak ci, którym on usiłuje się przypodobać, tylko zakładających inne szaliki, mogła go poparzyć. Ale jednocześnie z przyjemnością podburza innych kiboli. Teraz będzie miał kłopoty, bo - jak się dowiedzieliśmy - szefowie ŁKS zamierzają wnioskować do PZPN o jego ukaranie.

W ten sam weekend wywiadu dziennikarzowi udziela Łukasz Madej, wychowanek ŁKS, obecnie grający w Górniku Zabrze. Nie mówi o tym, że cieszy się z awansu swojego ukochanego klubu do trzeciej ligi - a przecież wszystko, i awans ŁKS, i spadek Widzewa odbywają się jednocześnie - tylko ogłasza, że "zawsze to miłe, gdy Widzew spada, nigdy tego nie ukrywałem. Nie mówię, że nie byłem po ich spadku szczęśliwy".

Niestety, piłkarze zupełnie nie potrafią dostrzec swojej ważnej roli w edukacji i wychowaniu kibiców. Faktem jest, że również kluby nie zwracają na to uwagi, a później ich szefowie narzekają, że muszą zapłacić karę za złe zachowanie stadionowej patologii. Wolański chodząc w koszulce obrażającej ŁKS poniekąd legitymizuje zachowanie kiboli.

Czy nie jest przerażające, że po meczu przerywanym kilka razy przez kiboli i ostatecznie zakończonym przed czasem ani trener Zagłębia Piotr Stokowiec, ani trener Widzewa Artur Skowronek na pomeczowej konferencji prasowej nie potępili ich zachowania? Skowronek nawet dziękował fanom Widzewa, jakby nie zauważył, że w pierwszej połowie to z sektora widzewskich kibiców poleciała na boisko raca.
Przed kilkoma laty pomocnik ŁKS Arkadiusz Mysona po jednym z meczów chodził w koszulce z napisem "śmierć ż... k...". Komisja Ligi ukarała go wtedy pięcioma meczami dyskwalifikacji i dodatkowo nałożyła na niego karę finansową w wysokości 15 tys. zł. Oczywiście, napis na koszulce Wolańskiego jest dużo mniej obrzydliwy, ale w praktyce prowadzi do tego samego - propagowania nienawiści do innego klubu sportowego.

Szkoda, że i Widzew, i ŁKS nie rozumieją tego, iż ich rywalizacja przez lata była sportową wizytówką Łodzi. Że Widzew zyskuje na tym, gdy obok jest silny ŁKS i odwrotnie. Myślenie, że "my wprawdzie jesteśmy słabi, ale oni mają jeszcze gorzej" jest postawą godną ludów bardzo prymitywnych.

Gdy ŁKS dwa lata temu spadał z ekstraklasy, pod koniec sezonu Widzew miał okazję mu pomóc - na trzy kolejki przed końcem sezonu grał z Lechią Gdańsk, z którą zespół z al. Unii rywalizował o pozostanie w lidze. Kibice Widzewa, choć akurat w ich przypadku lepiej byłoby użyć sformułowania "kibice antyŁKS", domagali się od piłkarzy, by nie podchodzili do meczu zbyt poważnie, a gola dla Lechii przyjęli z wielką radością.

Rok później zresztą, gdy o utrzymanie z Podbeskidziem Bielsko-Biała walczył PGE GKS Bełchatów sytuacja się powtórzyła, a wiele osób na stadionie cieszyło się z faktu, że Widzew przegrywa z Podbeskidziem. Tak - ludzie, którzy uważają się za kibiców Widzewa cieszyli się, że Widzew przegrywa. Trudno to zrozumieć, ale w rozumowaniu tych ludzi to było słuszne. Oczywiście, nie da się udowodnić piłkarzom, że przegrali te mecze, by się przypodobać kibolstwu, ale nie można też ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że było inaczej.

Kilka lat temu potworne problemy przeżywała Borussia Dortmund, której właściwie upadłość głęboko zajrzała w oczy. I wtedy pomocną dłoń wyciągnął Bayern Monachium, który udzielił swojemu wielkiemu rywalowi pożyczki. Oczywiście, na odsetkach Bawarczycy zarobili, ale przede wszystkim rozumieli fakt, że mogą stracić na braku mocnej konkurencji.

A może najwyższa pora, by za rozwiązanie tego problemu wzięły się władze miasta, które przekazują na kluby spore środki? Wprawdzie nie są to już fundusze z tytułu promocji miasta, ale warto zadbać o to, by podmioty, które otrzymują dotacje z magistratu nie przynosiły miastu wstydu. A zachowania bramkarza Wolańskiego z ostatniej soboty, czy wcześniejszych wyczynów i na ŁKS, i na Widzewie inaczej nazwać nie można...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki