Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Janowicz był w Singapurze, a ratował chore dziecko w Polsce

Dariusz Kuczmera
Krzysztof Szymczak/archiwum
Nasz najlepszy tenisista, łodzianin z MKT Łódź Jerzy Janowicz przekazał rakietę na aukcję dla chorego dziecka w Bydgoszczy. Licytacja pobiła wszelkie rekordy. W środę narzędzie pracy łódzkiego tenisisty osiągnęło astronomiczny poziom licytacji - 12 tys. złotych. Dzięki tej kwocie z chorobą wygra kilkunastoletnia dziewczynka z Bydgoszczy.

Tak wysoka kwota, to efekt sportowej i pozasportowej postawy Jerzego Janowicza. Osiągnął wielki sukces, był w finale turnieju w Paryżu, jest 26. w rankingu ATP. Pokazał, że tytaniczną pracą, przy odrobinie talentu i pomocy rodziców można osiągnąć wiele. Ale także w tym medialnym amoku pokazał się od innej, czysto ludzkiej strony. Dla każdego miał czas, każdemu cierpliwie odpowiadał, proszącym o pomoc starał się pomagać. Jerzyk jawił się, jako facet, który w sportowym świecie potrafi sobie poradzić.

Nasz młody tenisista osiągnął już tak wielki sukces, że jego atrybuty sportowej kariery osiągają niewiarygodną wartość. Jak ta rakieta dla chorej dziewczynki. O sukcesie aukcji najpóźniej dowiedział się sam donator. Był w tym czasie w samolocie nad Singapurem, leciał na turniej w Auckland w Nowej Zelandii. Jerzyk jest tam piątą gwiazdą, pierwsze mecze 7 stycznia. Dziś poznamy drabinkę turnieju.

- Turniej w Auckland jest próbą generalną przed Australian Open - mówi Jerzy Janowicz senior. - Zdajemy sobie sprawę, że oczy tenisowego świata są teraz zwrócone ku Jerzykowi, ale pamiętajmy, że do obu tych turniejów w Auckland i Melbourne mój syn przystępuje po okresie trudnych treningów siłowych. Ustaliliśmy taki cykl przygotowań, by mieć siłę na cały rok. Stawiamy także na Paryż, Wimbledon, Nowy Jork. Nie oczekujmy zbyt wiele od Jurka w najbliższych turniejach. Czuje głód tenisa, ale może jeszcze nie wstrzelić się z optymalną formą. Przejście jednej, dwóch rund sprawi nam satysfakcję. Nie oczekujmy regularnych sukcesów Jurka. Na to przyjdzie jeszcze czas. Przypominam, że to jest jeszcze młody zawodnik.

Do startu w Auckland Jerzyk przygotowywał się razem ze swoim trenerem tenisowym Finem Kimem Tiilikainenem i trenerem przygotowania fizycznego Piotrem Grabią. Choć mieli zaproszenia i darmowe bilety, to jednak rodzice Jerzyka zdecydowali się zostać w domu. Nie chcą zapeszać. Wszystko ma być tak, jak dawniej. Cała rodzina stara się niczego nie zmieniać w swoich zachowaniach, choć tenisowy świat już wciągnął Janowicza w swój głąb.

Jeszcze niedawno Jerzyk grał o kilka punktów w challengerach, a po Australian Open do hotelu będzie wpływał... gondolą. Takie przepychy oczekiwać go będą w Indian Wells, gdzie łodzianin zagra na początku marca. Zresztą Janowicz staje się jednym z najlepszych klientów lotniczych linii. Oto plan podróży na najbliższe dni: Auckland, Melbourne, Rotterdam, Marsylia, Wrocław, Indian Wells, Miami. My, zwykli kibice będziemy mogli obejrzeć Janowicza na kortach we Wrocławiu, gdzie w meczu Pucharu Davisa Polska rywalizować będzie ze Słowenią.

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki