Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Kropiwnicki: Wojewoda powinna być mediatorem w sprawie konfliktu z Żydowiczem

Sławomir Sowa
Jerzy Kropiwnicki
Jerzy Kropiwnicki Krzysztof Szymczak
Z Jerzym Kropiwnickim, prezydentem Łodzi w latach 2002-2010, rozmawia Sławomir Sowa

Czy gdyby był Pan radnym, zagłosowałby Pan za przekazaniem 4,8 mln zł Markowi Żydowiczowi, aby się z nim ostatecznie rozstać?
Przede wszystkim nie podejmowałbym żadnych działań prowadzących do rozstania się z panem Żydowiczem. Festiwal Camerimage i obecność Davida Lyncha jako jednej z ikon naszego miasta jest czymś ogromnie ważnym nie tylko dla teraźniejszości, ale także dla przyszłości Łodzi.

Nie sądzi Pan jednak, że sprawy zaszły już za daleko, zarówno jeśli chodzi o animozje osobiste, jak i przyjęte już rozwiązania dotyczące EC1?
Władze miasta nie powinny się kierować żadnymi bieżącymi animozjami. Sprawowanie funkcji w mieście to nie jest ich prywatna sprawa, tylko kwestia działania w interesie miasta i jego mieszkańców na dziś i na przyszłość.

Jak Pan przyjął apel do radnych sygnowany przez grupę ludzi ze środowisk twórczych?
Jako dokument, w którym roi się od fałszywych informacji. Te informacje wprowadziły w błąd samych sygnatariuszy, opinię publiczną, a także adresatów apelu.

W apelu, ale nie tylko, powtarza się zarzut pod pańskim adresem, że to za pańskich rządów miasto podpisało niekorzystną umowę z Markiem Żydowiczem i Fundacją Sztuki Świata.
Padają zarzuty, że coś tam było niekorzystnego, po czym za chwilę okazuje się coś innego. Tak było w przypadku odkupienia przez miasto EC1 od Fundacji Sztuki Świata za taką samą sumę, za jaką zostało sprzedane. Przecież było to możliwe właśnie dzięki zapisom tej umowy, która dzisiaj jest kwestionowana. Teraz podnosi się sprawę, że niby miasto przekazało majątek Fundacji, ale wystarczy wczytać się w umowę i widać, że gdyby Fundacja została rozwiązana, to majątek wraca do miasta. Po drugie, miasto miało przekazać Fundacji nieruchomość i w tym momencie udziały miasta w Fundacji wzrosłyby do poziomu, który czyniłby miasto głównym udziałowcem. Natomiast w samym apelu jest jeszcze jeden wątek, którego nie waham się określić jako kłamliwy. Jest w nim mowa o tym, że z analiz prawnych wynika, że Łódź mogłaby stracić dotację unijną, a nawet być zmuszona do oddania pieniędzy, które już otrzymała. Nie wiem czyje są te analizy prawne, ale są mało kompetentne. Przy opracowaniu całej koncepcji współpracowaliśmy z instytucją unijną JASPERS (pol.: Wspólna Pomoc we Wspieraniu Projektów dla Europejskich Regionów), powołaną dla udzielania pomocy w przygotowaniu projektów wysokiej jakości, kwalifikowanych do wsparcia funduszami strukturalnymi i spójności UE. Ktoś kto namówił tych twórców kultury do podpisu pod apelem, najzwyczajniej w świecie kłamał. Jeszcze jedna sprawa. Dwie osoby wśród sygnatariuszy nie powinny się pod tym apelem w ogóle podpisywać. Dobrze by było, aby Marek Janiak będąc urzędnikiem miejskim nie udawał niezależnego twórcy kultury. Przy całym szacunku dla Marka Janiaka, którego kompetencje w zakresie architektury bardzo sobie cenię. Drugie nazwisko to Jacek Grudzień, szef łódzkiej telewizji, swoją drogą jeden z najbardziej kompetentnych dyrektorów w historii Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego. Jego podpis jest dla mnie podwójnie nieprzyzwoity. Raz, że to nie jest rola szefa mediów publicznych, a dwa, że nie wykonał misji mediów publicznych, która polega przecież na ustaleniu faktów. W tej sprawie łódzka telewizja nie wyemitowała żadnego pogłębionego materiału.

Jedną z kości niezgody w sprawie EC1 jest prawo FSŚ do wskazania kandydata na dyrektora EC1. Dlaczego taki zapis znalazł się wtedy w umowie?
Nie rozumiem dlaczego to w ogóle jest przedmiotem kontrowersji. Miasto nie chciało obsadzać tego stanowiska na zasadzie preferencji politycznych, tylko chciało, aby zajmowały się tym osoby kompetentne, a przy tym emocjonalnie zaangażowane w realizację tego projektu. Chcieliśmy uniknąć sytuacji, aby w którymkolwiek momencie pojawiła się pokusa lub presja, żeby obsadzić na tym stanowisku kogoś zasłużonego dla tej czy innej partii, w związku z dotacjami na rzecz kampanii wyborczej, czy też z aktywnością na rzecz wybranych świeżo władz. Ważnym czynnikiem była też chęć zagwarantowania spokoju takim osobom jak David Lynch, Rob Krier czy Frank Gehry. Było rzeczą oczywistą, że osoba, która pokieruje taką fundacją czy instytucją musi być dla nich rozpoznawalna i wiarygodna. Tą osobą był i jest Marek Żydowicz.

Jakie widzi Pan dobre dla Łodzi rozwiązanie w takim stadium konfliktu wokół EC1?
Myślę, że pani wojewoda powinna zaprosić panią prezydent i pana Żydowicza, poczęstować ich kawą i koniakiem, zaproponować podzielenie się opłatkiem i doprowadzić nawet nie do rozejmu, ale do zawarcia pokoju. Niezależnie od tego czy pani Zdanowska lubi pana Żydowicza i czy on traktuje ją jako najmilszą osobę na świecie, to w tle jest interes naszego miasta na najbliższe pokolenie.

Rozmawiał Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki