Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jest Weekend, czyli "Yes, we can". Disco polo zdobywa nasze miasta

Marcin Zasada
Fenomen disco polo dostrzegli nawet działacze Włókniarza Częstochowa.Wiadomo, że podczas oficjalnej prezentacji drużyny, 8 lutego, wystąpi grupa Weekend. Organizatorów nie przeraziły nawet głosy niektórych kibiców, którzy grożą, że na prezentację nie przyjdą, bo disco polo nie pasuje do tak niebezpiecznego sportu, jakim jest żużel.Prezes Paweł Mizgalski za-apelował do fanów, żeby nie traktowali tej sprawy śmiertelnie poważnie. - To wcale nie oznacza, że na meczach Włókniarza będzie tylko disco polo - twierdzi Paweł Mizgalski, który nie ukrywa, że prawdopodobnie nie jest to ostatnia przygoda Włókniarza z muzyką disco polo. Klub bowiem bardzo poważnie zastanawia się nad organizacją wielkiego festiwalu disco polo na rozpoczęcie tegorocznego lata.- Oczywiście to jeden z pomysłów, bo myślimy również o zaproszeniu grupy Iron Maiden. Mamy wielu fanów spoza Częstochowy, którzy chętnie przyjeżdżają na mecze Włókniarza i chętnie przyjechaliby również na festiwal disco polo. Taka impreza mogłaby się odbyć na stadionie na rozpoczęcie lata - tłumaczy Mizgalski.Dla klubu impreza mogłaby być bardzo dochodowa. Niemal pewne jest to, że na festiwal z udziałem największych gwiazd disco polo przyjechaliby fani z całej Polski. Włókniarz nie musiałby płacić za wynajęcie stadionu, bo od kilku miesięcy jest jego operatorem. Poza tym gwiazdy disco polo, mimo że coraz wyżej się cenią, wciąż są znacznie tańsze niż inni wykonawcy. Władze Częstochowy, które dotychczas stawiały raczej na muzykę reggae, popierają inicjatywę organizacji festiwalu disco polo.- Nie słucham tego typu muzyki, ale nie bądźmy obłudnikami. Skoro grupę Weekend w internecie obejrzały miliony ludzi, to znaczy, że ludzie chcą takiej muzyki słuchać. My, jako miasto, popieramy organizację wszystkich imprez, które przyciągają dużą publiczność, a taki festiwal pewnie cieszyłby się dużym zainteresowaniem - mówi Jarosław Marszałek, wiceprezydent Częstochowy. BR
Fenomen disco polo dostrzegli nawet działacze Włókniarza Częstochowa.Wiadomo, że podczas oficjalnej prezentacji drużyny, 8 lutego, wystąpi grupa Weekend. Organizatorów nie przeraziły nawet głosy niektórych kibiców, którzy grożą, że na prezentację nie przyjdą, bo disco polo nie pasuje do tak niebezpiecznego sportu, jakim jest żużel.Prezes Paweł Mizgalski za-apelował do fanów, żeby nie traktowali tej sprawy śmiertelnie poważnie. - To wcale nie oznacza, że na meczach Włókniarza będzie tylko disco polo - twierdzi Paweł Mizgalski, który nie ukrywa, że prawdopodobnie nie jest to ostatnia przygoda Włókniarza z muzyką disco polo. Klub bowiem bardzo poważnie zastanawia się nad organizacją wielkiego festiwalu disco polo na rozpoczęcie tegorocznego lata.- Oczywiście to jeden z pomysłów, bo myślimy również o zaproszeniu grupy Iron Maiden. Mamy wielu fanów spoza Częstochowy, którzy chętnie przyjeżdżają na mecze Włókniarza i chętnie przyjechaliby również na festiwal disco polo. Taka impreza mogłaby się odbyć na stadionie na rozpoczęcie lata - tłumaczy Mizgalski.Dla klubu impreza mogłaby być bardzo dochodowa. Niemal pewne jest to, że na festiwal z udziałem największych gwiazd disco polo przyjechaliby fani z całej Polski. Włókniarz nie musiałby płacić za wynajęcie stadionu, bo od kilku miesięcy jest jego operatorem. Poza tym gwiazdy disco polo, mimo że coraz wyżej się cenią, wciąż są znacznie tańsze niż inni wykonawcy. Władze Częstochowy, które dotychczas stawiały raczej na muzykę reggae, popierają inicjatywę organizacji festiwalu disco polo.- Nie słucham tego typu muzyki, ale nie bądźmy obłudnikami. Skoro grupę Weekend w internecie obejrzały miliony ludzi, to znaczy, że ludzie chcą takiej muzyki słuchać. My, jako miasto, popieramy organizację wszystkich imprez, które przyciągają dużą publiczność, a taki festiwal pewnie cieszyłby się dużym zainteresowaniem - mówi Jarosław Marszałek, wiceprezydent Częstochowy. BR mat. prasowe
To nieprawda, że w Polsce wraca moda na disco polo. Niby skąd miałaby wracać, skoro nigdy nie przeminęła? Co jakiś czas wraca za to pytanie: "Czy to nadal obciach?". A jeśli odpowiedź brzmi: "Tak, nadal jest", to czemu jesteśmy tacy obciachowi? Tym razem wszyscy pytamy i odpowiadamy, bo pojawił się Weekend. Zespół Weekend.

Szampana pij, paluszki gryź
Może i "Dziwny jest ten świat", a na pewno są "Dni, których jeszcze nie znamy", bo to "Ona tańczy dla mnie" jest polskim przebojem wszech czasów. Przynajmniej w internecie, gdzie licznik odtworzeń hitu grupy Weekend w serwisie YouTube przekroczył 41 milionów (to np. ponad 11 razy więcej niż najpopularniejszy teledysk Dody). Ponad dwa tygodnie temu 120 tys. ludzi pod sceną i jakieś 15 mln telewidzów bawiło się przy Weekendowej muzyce podczas imprezy sylwestrowej Polsatu na warszawskim placu Konstytucji. Discopolowa sensacja zdobywa już nie tylko festyny i remizy, ale też modne kluby studenckie czy dyskoteki w dużych miastach.

- Może po prostu coraz mniej się wstydzimy. Czegokolwiek - komentuje Michał Ogórek, satyryk i publicysta. - 20 lat temu nikt się nie przejmował disco polo, bo to był niegroźny, egzotyczny urok małych miasteczek. Urok, który w masowym obiegu był po prostu obciachem. Internet, a w ślad za nim wszystkie media, sprawił że kultura się zdemokratyzowała i niestety w tej demokracji wygrywa odpust.

Gdy w latach 80. disco polo, wtedy jeszcze nazywane muzyką chodnikową, uwodziło pierwsze rzesze słuchaczy, publiczność wielkomiejska krzywiła się na samo brzmienie nazw zespołów. Akcent, Skaner, Skalar, Milano, Toples - takie szyldy mogły wyglądać światowo tylko w oczach, za przeproszeniem, wieśniaka. Do tego weselne instrumentarium: chłop na parapecie (czyli z keyboardem) i baba na wokalu. Kasety sprzedawane z bagażnika żuka na bazarze i te teksty: "Życie trzeba na słodko brać w zabawie i szaleństwie trwać; szampana pić, paluszki gryźć, a z sąsiadów sobie drwić. Szibi dibi, zabawa trwa na pierwszym piętrze w małym M2".

Prof. Wiesław Godzic, badacz kultury popularnej ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, podkreśla, że disco polo powstało jako forma buntu prowincji przeciwko miastu. Polski B przeciwko "warszawce".

- Miastowy był rock, który dla discopolowców był zbyt wydumany i pogmatwany muzycznie. Po co śpiewać o rozterkach i dylematach, jak wszystko to można skwitować jednym zwrotem: "kocham cię" albo "już cię nie kocham" - mówi prof. Godzic.
Dziś to wszystko zawiera się w zwrotach "Uwielbiam ją" i "ona tańczy dla mnie". Co w tym takiego interesującego - dla publiczności mieszczańskiej, która powinna czasem, bo wypada, do teatru się wybrać, do opery albo na festiwal z muzyką alternatywną?

- Jest jakiś problem z oczekiwaniami wobec jakości rozrywki, którą konsumujemy - uważa medioznawca. - Coraz więcej pracujemy, zawodowo spełniamy coraz większe wymagania, mamy mało czasu na to, żeby się rozerwać, więc żądamy, żeby ktoś zrobił to szybko, łatwo, przyjemnie i intensywnie. Tym bardziej że ciągle słyszymy o jakimś kryzysie - dodaje. prof. Godzic.

Kicz? Sztuka szczęścia
Weekend to robi - rozrywa. Że tandetnie? Nie mniej niż telenowele, które kreują gwiazdy polskiego aktorstwa. Albo komedie romantyczne rodzimej produkcji. Programy rozrywkowe w popularnych stacjach, telewizja śniadaniowa, tabloidy, pisma i portale plotkarskie, słowem - wszystko to, co dziś mieści się w ramach szeroko pojętej kultury masowej.

- Fakt, np. telenowele zorganizowane są wokół podobnych wartości, co muzyka disco polo - potwierdza dr Marek Dziewierski, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Najprościej można by powiedzieć, że to "sztuka szczęścia", jak o kiczu wyraził się kiedyś Abraham Moles. Przedstawia świat idealny, posłodzony, z emocjami, uczuciami i przeżyciami pisanymi z dużej litery i złotymi zgłoskami. Można się krzywić, ale w kulturze popularnej nie ma podziału na rzeczy dobre i złe. Po prostu niektóre się sprzedają, a inne nie. A swoją drogą, teksty wczesnych Beatlesów czy ery rock and rolla też nie były zbyt ambitne - dodaje.
Sukces grupy Weekend zmienił jedno w odbiorze disco polo wśród tzw. celebrytów. Kiedyś w dobrym guście było wyrażanie swojej niechęci wobec chodnikowej tandety. Dziś gwiazdy polskiej piosenki, tej ambitniejszej oczywiście, z dużą dozą dyplomacji komentują popularność plebejskiego gatunku. Jednocześnie mało kto wyraża autentyczność sympatii wobec zjawisk takich, jak "Ona tańczy dla mnie".

- Jestem fanem disco polo, nawet jeśli estetycznie to nie moja bajka. Ale w przeciwieństwie do polskiego popu, ta muzyka nie wykorzystuje machiny kłamstwa i wciskania się na siłę. Tam nie ma milionowych nakładów na reklamę, jakich używają choćby polskie wokalistki r'n'b - przyznaje Jacek Szymkiewicz, "Budyń", lider grup Babu Król i Pogodno. - Absurd tej sytuacji polega na tym, że wymyśliliśmy sobie, że disco polo obraża nas, "niewieśniaków". Ten pogląd jest obrzydliwy i niesprawiedliwy.
Takimi samymi "prawdziwkami" są wykonawcy ze śląskiej sceny szlagrowej. Tylko tam zamiast weekendu, jest fajrant i lauba.


*Michał Smolorz nie żyje ZDJĘCIA I WIDEO Z POGRZEBU
*Dramatyczny pożar kościoła w Orzeszu-Jaśkowicach [UNIKATOWE ZDJĘCIA I WIDEO]
*Ogólnopolski Ranking Szkół Ponadpodstawowych 2013 SPRAWDŹ NAJLEPSZE LICEA I TECHNIKA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jest Weekend, czyli "Yes, we can". Disco polo zdobywa nasze miasta - Dziennik Zachodni

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki