Na celowniku tych, którzy mają za zadanie sprzedać jak najwięcej nieodmiennie są nasze portfele. Potrafią poświęcić wiele czasu i wysiłku, by prześwietlić ich zawartość. A jak już to zrobią, to planują jak zwabić tych, o których warto zabiegać. Nęci się więc mieszkańców Polesia, części Widzewa, niektórych obrzeży Łodzi. Szansę można dać tym, którzy zamieszkują część Górnej, natomiast tych, którzy budzą się i zasypiają np. w pobliżu Górniaka traktuje się tak jak tych, którzy to samo robią w Śródmieściu. A w zasadzie nie traktuje się w ogóle.
Mnie - mieszkankę Śródmieścia - także się nie traktuje. Nie docierają więc do mnie gazetki reklamowe sklepów ani ich najnowsza oferta promocyjna. Przecież z góry wiadomo, że mnie na nic nie stać. Nie kusi się mnie więc pralką za pół ceny albo telewizorem, który mogę kupić na 50 nieoprocentowanych rat. Nie dowiem sie, że mogę kupić trzy książki w cenie dwóch. Znalazłam się więc po gorszej stronie segregacyjnego muru.
I choć nie zarabiam tyle, ile wydaje się wielu czytelnikom, to zapewniam ulotkowo-reklamowych decydentów, że nie warto tak całkiem mnie skreślać. A z częścią moich bliższych i dalszych sąsiadów na pewno nie warto się rozstawać.
Paradoksalnie ma to swoje dobre strony. Skreśleni z listy będą bowiem mieli zdrowsze kręgosłupy, gdyż nie muszą pielgrzymować do śmietników ze stosami makulatury. Tylko czy - i na to pytanie muszą sobie odpowiedzieć handlowcy - przy dzisiejszym poziomie konkurencji naprawdę stać ich na to, by wzgardzić śródmiejskim portfelem?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
