Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Filipek jest jedną z dwóch kobiet w Polsce, pracujących jako koordynator ruchu naziemnego na lotnisku. Piloci muszą się jej słuchać!

Karolina Brózda
Karolina Brózda
Praca w branży lotniczej była jej marzeniem, jednak nie chciała zostać pilotem ani stewardessą. 27-letnia Joanna Filipek pracuje jako „followek”, czyli koordynator ruchu naziemnego na łódzkim lotnisku. Jest jedną z dwóch kobiet w Polsce na tym stanowisku.

- Szukałam zawodu, który pozwoli mi, będąc na ziemi, brać udział w operacjach statków powietrznych - opowiada pani Joasia. - Kiedy łódzkie lotnisko ogłosiło nabór na koordynatora ruchu naziemnego, stwierdziłam, że to brzmi świetnie! Doczytałam zakres obowiązków i już wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Pracuję od 1 sierpnia br.

Żeby zostać „followkiem”, trzeba skończyć szkolenie i zdać egzamin. Na łódzkim lotnisku jest ośrodek szkolenia kształcący Lotniskowe Służby Operacyjne, więc można taki certyfikat uzyskać na miejscu.

Kontrola za kontrolą
Jak wygląda dzień pracy koordynatora?

- Każdy dyżur zaczynam od sprawdzenia niezbędnego mi sprzętu, czyli samochodu Follow, zestawów GPU (Ground Power Unit, czyli agregat prądotwórczy służący do zasilania samolotu w energię elektryczną, która później jest wykorzystana do uruchomienia silników. Zasilanie to jest też używane do podtrzymania pracy wewnętrznych systemów samolotu, takich jak np. wentylacja) oraz urządzeń do płoszenia ptaków - opowiada Joanna Filipek. - Następnie przeprowadzam kontrolę płyt postojowych i jadę na obserwację terenu lotniska. Podczas takich przejażdżek sprawdzam stan nawierzchni, ale też zwracam szczególną uwagę na aktywność ptaków i zwierząt. Jest to bardzo ważne, żeby zapewnić bezpieczne starty i lądowania statków powietrznych. Również przed każdym samolotem rejsowym muszę dokonać inspekcji pasa startowego i podać jego stan do wieży kontroli lotów, która przekazuje tę informację pilotom. Kiedy samolot jest już na ziemi, latarkami sygnałowymi wskazuję miejsce, na które ma zakołować i się ustawić. Za pomocą znaków przekazuję pilotom informację, czy mają jechać na wprost, skręcić oraz kiedy się zatrzymać. Kiedy maszyna znajduje się na wyznaczonym stanowisku, pokazuję pilotowi, żeby włączył hamulec i wyłączył silniki, i zaczyna się obsługa. Do moich obowiązków należy podpięcie agregatu prądotwórczego. Po zakończeniu całego procesu obsługi naziemnej, czyli m.in. załadowaniu bagaży, tankowaniu i boardingu pasażerów, znów zostaję sam na sam z tym kolosem. Ponownie za pomocą umownych znaków i sygnałów biorę udział w uruchomieniu silników i odkołowaniu samolotu w stronę pasa startowego.

Piloci ślą całusy
O dziwo, dłużej i trudniej ustawia się na płycie lotniska małe samoloty.

- Większe maszyny zwykle kierujemy na duże i proste stanowiska - wyjaśnia łódzka „followka”. - Z małymi i obrotowymi trzeba bardziej uważać.

Piloci, widząc w roli koordynatora kobietę, zwykle w pierwszej chwili są zaskoczeni, ale reagują sympatycznie.

- Uśmiechają się, machają do mnie, czasem poślą całusa - mówi pani Joasia.

Podczas pracy na płycie lotniska zdarzają się też nieprzewidziane sytuacje.

- Bywa, że pilot nie stosuje się do naszych poleceń - opowiada 27-latka. - Niekiedy znak „jedź na wprost” jest interpretowany jako „kieruj się na mnie”, zwykle dzieje się to podczas lotów szkoleniowych. Wtedy trzeba natychmiast reagować, ale na szczęście takie kwestie są poruszane na szkoleniach.

Pani Joanna wspomina też maszynę, która zrobiła na niej wielkie wrażenie.

- Kiedyś wylądował u nas awaryjnie Mi-17, śmigłowiec Sił Powietrznych Łotwy. Jest ogromny, kilka razy objeżdżałam go autem dookoła, żeby nacieszyć wzrok. Ostatecznie brałam udział w jego holowaniu do Wojskowych Zakładów Lotniczych, które znajdują się w sąsiedztwie naszego lotniska. Pilot chyba dostrzegł mój zachwyt, bo pozwolił mi wejść do środka i usiąść za sterami.

Nie czuję, że pracuję
Bliscy pani Asi na początku byli zaskoczeni jej zawodową decyzją.

- Rodzice zawsze mnie wspierali - mówi koordynatorka. - Kiedy powiedziałam, że będę ustawiała samoloty, nie ukrywali zdziwienia, ale jak zwykle mocno mi kibicowali. Początkowo wydawało im się niemożliwe, żeby taki wielki samolot słuchał takiej małej kobietki, a kiedy zobaczyli pierwsze zdjęcie, złapali się za głowę. Coś mi się zdaje, że jednak są ze mnie trochę dumni (śmiech).

Łódzka „followka” tak lubi swoje zajęcie, że w ogóle nie czuje, że chodzi do pracy.

- To, co robię, sprawia mi wielką przyjemność - przyznaje. - Pasuje mi też czas pracy, bo mam dyżury 12-godzinne, więc wychodzi połowa dni w miesiącu pracujących. Więc kiedy tylko wypadnie mi kilka dni wolnych z rzędu, pakuję plecak i jadę w góry z moją drugą połówką.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Joanna Filipek jest jedną z dwóch kobiet w Polsce, pracujących jako koordynator ruchu naziemnego na lotnisku. Piloci muszą się jej słuchać! - Express Ilustrowany

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki