Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Jungle people" w Teatrze Studyjnym w Łodzi: Dżungla, śpiew, taniec i bezsens na scenie [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kasprzak
Niedorobiony, niedomyślany i niedoreżyserowany jest trzeci w sezonie spektakl Teatru Studyjnego łódzkiej Szkoły Filmowej. Zrobił go młody reżyser Paweł Świątek, wychwalany dwa lata temu za "Pawia królowej" w Starym Teatrze. Z tym samym co wtedy dramaturgiem, Mateuszem Pakułą, przygotował na motywach "Księgi dżungli" Kiplinga "Jungle people".

Pakuła napisał swój tekst, a idzie to tak. Dżungla (Maria Szafirska) żali się, że ludzie są źli i ino Mowgli (Mateusz Rzeźniczak) może jej, degradowanej, pomóc (dlaczego ma być on jak Kapitan Planeta z ekologicznej kreskówki z lat 90. - nikt nie wie). Ale porwało go plemię małp, które ma być karykaturą współczesnych ludzi, zanurzonych w internecie i powierzchownych relacjach.

Mowgli chętnie z nimi tańczy, ale też próbuje uciekać i wygłasza mówki o rodzeniu się osobowości. Dżungla wysyła po niego panterę (Sylwia Madejska) i misia (Paulina Nadel). Chcą skaptować lwa (Miłosz Karbownik), ale ten woli uprawiać jakiś odłam buddyzmu. Idą sami. Zostają pobici, zabici, a nawet zgwałceni (lub nie, bo potem mają się nieźle). Wchodzi lew i nokautuje małpy. Wchodzi Mowgli i ożywia misia i panterę. Wszyscy tańczą.

Żeby było jasne. Można sobie pofolgować ze starą powieścią dla dzieci, ale trzeba tylko wiedzieć po co.

W "Studyjnym" odpowiedź jest zawsze prosta: by pokazać, co potrafią adepci aktorstwa. Z "Jungle" dowiemy się, że potrafią się wygłupiać. Bo tu nie ma ról, są tylko kiepskie grepsy. I humor jak z kreskówek, który sprawdza się może przy postaci misia Baloona, ale rozciągnięty na całą realizację - żenuje. I do tej niewyrafinowanej zabawy konwencją sprowadza się reżyseria.

Na inauguracji Festiwalu Szkół Teatralnych w 2013 r. studenci ci pokazali spore talenty wokalne i taneczne. Teraz mieli nimi błysnąć przed jury. Ktoś wymyślił, że zrobią to dyskotekowymi podrygami i śpiewając jak ambitniejsza kapela garażowa, z głosami ustawionymi w cały świat, nie przypominając adeptów uczelni artystycznej. Z programu wynika, że nie zaproszono do tej roboty profesjonalnego opiekuna.

Tekst Pakuły ma zerową wartość literacką i dramaturgiczną. Powstał na zasadzie: co się komu kojarzy, zgodnie z manierą wyszydzania dawno zużytego języka popkultury. I jak to nie raz bywało, ma pokazać, że autor ma "podbudowę" z mądrych książek.

Jakby (domniemana) erudycja była gwarancją dobrego teatru. No bo jaka to logika ratować dżunglę, która raczej niemiła jest, a jej dzikie zasady (w naszym "realu") powinniśmy "uczłowieczyć"? I co mają zrobić pedagodzy "filmówki" ? Puścić "Jungle" na FST, skoro studenci włożyli w niego pracę? Zrezygnować? I tak, i tak krzywda.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki