Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Stoch: Z nowym trenerem chcemy wyprzedzić resztę świata

.
- Zasady są bardzo proste, każdy musi wykonywać zadanie, a jeśli komuś się nie chce, to nikt kogoś takiego nie będzie do niczego zmuszał. Ale miejsca w drużynie dla niego zabraknie - w rozmowie podwójny mistrz olimpijski z Soczi

Letnie przygotowania ruszyły pełną parą. Za Panem pierwsze skoki.

Pierwsze koty za płoty. Ostatniej części minionego sezonu nie mogę zaliczyć do udanych, gdzieś te błędy, które pojawiły się zimą, zostały i miałem trochę problemów z techniką, ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczony pierwszymi dniami z nowym szkoleniowcem. Jest dużo nowych elementów technicznych, które chce wprowadzić. Pozytywnie patrzę w przyszłość. Mam w sobie dużo dobrej energii.

Stefan Horngacher wszedł pierwszy raz do waszej szatni, a Pan sobie pomyślał: „Kurczę, to taki sam facet jak dekadę temu?”
Sport się zmienia, idzie do przodu, wszyscy muszą szukać czegoś nowego - czegoś, czym można wygrać z resztą świata, więc teraz na pewno jest dużo bogatszy o wiedzę, doświadczenia, które nabył na przykład podczas współpracy z kadrą Niemiec. Pod tym względem z całą pewnością się zmienił, natomiast jeśli chodzi o jego zachowanie w stosunku do zawodników, w dalszym ciągu jest takim samym dobrym człowiekiem.

To bardziej kolega niż trener trzymający przysłowiową niemiecką dyscyplinę?
I jedno, i drugie. Dyscyplina oczywiście zawsze musi być. W każdej grupie to jakby obowiązkowe. Nie można wszystkim dać wolnej ręki. Zasady są bardzo proste - każdy musi wykonywać zadanie, a jeśli komuś się nie chce, to nikt kogoś takiego nie będzie do niczego zmuszał. Ale miejsca w drużynie dla niego zabraknie. Wszyscy muszą wiedzieć, po co przyjeżdżają na zgrupowania, po co przychodzą na treningi, aczkolwiek trener Horngacher jest bardzo pozytywną osobą, otwartą na dyskusje, rozmowy. Bardzo sobie to cenię.

Zobacz także. Szczyrk: Polacy skaczą pod okiem Horngachera [ZDJĘCIA]
Jedenaście lat temu, właśnie pod wodzą Horngachera, zdobył Pan w drużynie srebrny medal mistrzostw świata juniorów.
Nie tylko ja, ale w ogóle część starszych chłopaków pracowała już z tym szkoleniowcem jako juniorzy.

W tamtym srebrnym zespole był też Piotr Żyła.
Myślenie trenera, jego metody są więc nam poniekąd znane, ale skoki ewoluują i - jak mówiłem - cały czas trzeba szukać czegoś nowego, a Stefan Horngacher wychodzi temu naprzeciw. W tej chwili inaczej patrzy jednak na niektóre techniczne rzeczy, dlatego czeka nas trochę pracy.

Co w waszym treningu w stosunku do ostatnich lat zmieniło się na dzień dobry?
Trochę koncepcja samego odbicia, zwłaszcza kierunku. Nie chcę za bardzo wchodzić w szczegóły, ale cieszę się, że wprowadzane jest coś nowego. To, co zrobiliśmy do tej pory, nie było jednak wykonywane źle. Zmiana naszego myślenia o odbiciu będzie miała duży wpływ na przyszłe skoki.

Przez to pewnie zmieni się pozycja dojazdowa.
Tak, odrobinę. Staram się wrócić do tego, co było dwa czy trzy lata temu. Gdzieś ta moja pozycja dojazdowa uciekła. W ostatnim roku miałem z tym dużo problemów, a przez to kierunek odbicia był bardzo agresywny, traciłem dużo w pierwszej części skoku. Muszę się cofnąć, poszukać pozycji, którą miałem podczas igrzysk czy mistrzostw świata.

Na tych imprezach zdobywał Pan złote medale.
I właśnie wtedy miałem najlepszy kierunek, najlepszą moc odbicia, a co za tym idzie, skoki były dalekie. Najważniejsze, żeby w tym momencie przygotowań zbudować dobrą podstawę techniczną. Na tym bazuje cały trening. A przy tym chodzi jeszcze o kwestie motoryczne, żeby zwiększyć siłę mięśni, ich moc, którą musimy przecież wkładać w odbicie.
Głośno było o platformie dynamometrycznej Horngachera.
Byłem na niej przetestowany, jako zawodnik nie chcę jednak wchodzić w parametry, szczegóły. Na pewno ta jest trochę inna od poprzedniej. Wskazuje pewne elementy, których tamta nie pokazywała, ale nie potrafię stwierdzić, czy jest lepsza lub gorsza. Mam się skupić na poprawnym wykonaniu ruchu. A te wszystkie współczynniki są już dla wiedzy trenerów.

Wygląda na to, że wakacyjny urlop już za Panem.
Tak, wyjechałem z żoną praktycznie na miesiąc do Stanów Zjednoczonych. Był to bardzo udany, potrzebny mi czas.

W USA, gdzie skoki nie budzą dużego zainteresowania, można odpocząć od popularności?
Musiałem odciąć się od tego wszystkiego, odpocząć zwłaszcza mentalnie, ale po części pojechałem tam prywatnie, a po części zawodowo - zostałem zaproszony przez bank otworzony w Stanach przez Polaków. Miałem spotkania z Polonią, z kibicami, więc troszkę zamieszania też było, ale czas, żeby odpocząć, również miałem. Dużo zwiedzania, jeżdżenia, poznawania innej kultury. Bardzo przyjemny czas. Byłem w Nowym Jorku, w Chicago, na Zachodzie.

Które miejsca spodobały się Panu najbardziej?
Arizona i Kalifornia. Dzięki tej podróży z nowymi siłami, dużą, pozytywną dawką energii zacząłem pracę.

A propos zainteresowania, z olbrzymią popularnością skoków w Polsce będzie sobie musiał poradzić Horngacher.
Presja? Nie sądzę, żeby miał się mierzyć się z czymś dla siebie nowym. W Niemczech, gdzie pracował, skoki również są popularne, tam też ciąży presja wyniku, medali, dobrych skoków. Niemcy mają takie imprezy jak Turniej Czterech Skoczni, więc tam jest jeszcze bardziej nasilona. Zdawał sobie sprawę, iż w Polsce skoki są bardzo popularne i każdy czeka na dobre rezultaty. Poradzi sobie z tym dobrze. Nie wydaje się być spięty, ani tym bardziej nie daje nam po sobie poznać, że już oczekuje szybkich efektów, czy robienia czegoś, na co nie jesteśmy gotowi.

Nowy trener pojawił się na waszym pożegnaniu byłego - Łukasza Kruczka.
Spotkanie było bardzo przyjemne. Miało na celu pokazanie naszej jedności, że wszyscy potrafimy byłemu trenerowi podziękować za lata współpracy, za sukcesy, wspólne momenty, których było mnóstwo. I tych lepszych, i gorszych, ale przeżywaliśmy je razem. Bardzo dobrze ze strony nowego trenera, że był tam z nami, że chciał w tym uczestniczyć i jednocześnie zintegrować się z grupą. To świadczy o tym, jakim jest człowiekiem.

Co Pan na to, że Łukasz Kruczek został opiekunem kadry Włoch?
Dowiedziałem się o tym w Stanach, z internetu. Przed nim trudne zadanie, bo musi zbudować coś z niczego, ale zna się przecież na rzeczy

Przyjście Horngachera to nie jedyna zmiana. Michal Doleżal został koordynatorem w sprawach sprzętu.
Z całym sztabem będą szukać nowych rzeczy, materiałów. Na tę chwilę nie wiem, czy zostało coś wymyślone. Na razie skaczemy na tym samym sprzęcie co zimą, ale też dlatego, żeby spokojnie się wdrożyć w zajęcia. A nowe elementy będziemy dokładać z czasem. Na pewno będzie jeszcze dużo zmian.

W połowie lipca ruszy letnia Grand Prix.
Do pierwszych konkursów mamy trochę czasu, czeka nas jeszcze dużo do zrobienia, więc na razie nie myślę o startach. Skupiam się na tym, co w tej chwili. Już będąc w Stanach trenowałem. Miałem rozpisany program treningu motorycznego, który musiałem realizować, więc część pracy została już wcześniej zrobiona.

Pytał i notował Łukasz Madej

Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji o skokach narciarskich

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kamil Stoch: Z nowym trenerem chcemy wyprzedzić resztę świata - Gazeta Krakowska

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki