Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kapliczka.pl" na 125-lecie Teatru im. Jaracza w Łodzi [ZDJĘCIA]

Łukasz Kaczyński
Mikołaj Grabowski i aktorzy "Jaracza" ukażą wciąż aktualne, XVIII-wieczne przywary Polaków
Mikołaj Grabowski i aktorzy "Jaracza" ukażą wciąż aktualne, XVIII-wieczne przywary Polaków Paweł Łacheta
To będą ważne i uroczyste dla Teatru im. S. Jaracza w Łodzi dni. W sobotę obchodom jubileuszu 125-lecia istnienia sceny towarzyszyć będzie sesja naukowa. A nowym spektaklem na deskach "Jaracza" ważny etap artystycznej pracy zamknie Mikołaj Grabowski, znakomity aktor i reżyser, do niedawna dyrektor Narodowego Starego Teatru w Krakowie, z "Jaraczem" związany od młodych lat (czyli od 1978 roku).

- Tu powstały spektakle, z których ja byłem zadowolony. Tu też zaczęła się moja przygoda z XVIII wiekiem i w tym miejscu chciałbym ją zakończyć lub odłożyć w czasie - mówi dziś reżyser, którego spektakl "Kapliczka.pl, czyli wszystko dawniej szło lepiej jak teraz" będzie miał premierę w sobotę.

Po raz czwarty, po trzech częściach "Opisu obyczajów", reżyser sięga po XVIII-wieczne teksty ks. Jędrzeja Kitowicza, ale tym razem zestawi je z utworami Henryka Rzewuskiego. Pierwszy z nich, mimo iż piewca czasów saskich, odsłaniał postępujący w tym czasie rozkład państwa. Drugi twierdził, że wszelkie zło przyszło z zewnątrz i gdyby nie ono cnoty narodu polskiego zapewniłyby mu pozycję w Europie.

- To są dwa spojrzenia, które także dziś pozostają w nas w konfrontacji. Trudno znaleźć Polaka, który opowiadałby się tylko po jednej stronie. Chcemy widzieć w sobie kosmopolitów, zarazem jesteśmy zanurzeni w polskiej obrządkowości. To dość schizofreniczne. A świat, wobec którego już jesteśmy zapóźnieni, jeszcze dalej nam umyka. Dlaczego tak się dzieje? - pyta Grabowski. - Odpowiedzi nie znajdziemy w romantyzmie i XIX wieku, które idealizując wiele spraw zasłoniły prawdziwy obraz Polaka, mitologizowały go, upiększyły, co trwało też przez cały XX wiek. Uważam, że aby uzyskać miarodajny obraz, musimy wrócić do wieku XVIII i sytuacji tamtej Polski.

To kraj w rozkładzie, gdzie nie działa wojsko, swej roli nie pełnią sejmy, trybunały zwoływane są pod dyktando możnych rodów i ich interesom służą. Na scenie polskiej schizofrenii szukać będzie plejada aktorów: Dorota Kiełkowicz, Zofia Uzelac, Matylda Paszczenko, Izabela Noszczyk, Ewa Wichrowska, Agnieszka Skrzypczak, Mariusz Saniternik, Michał Staszczak, Andrzej Wichrowski, Marek Nędza i Marcin Łuczak. Dlaczego właśnie oni?

- Każdy reprezentuje inną osobowość, tak ważną w aktorstwie, każdy jest inną barwą. Zależało mi na różnorodności, by pod tym względem jeden był od drugiego bardzo oddalony - tłumaczy reżyser. - To wspaniali aktorzy i jeśli coś pójdzie nie tak, będzie to moja wina - dodaje.

Podczas konferencji opowiadając na pytania dziennikarzy, Grabowski odniósł się do nowych zjawisk w polskim teatrze.

- Niepokoi mnie popularność dramaturgów, którzy jako pomagierzy reżyserów dokonują "remiksu" tekstów sztuk - mówi Grabowski (jako aktor i reżyser sam grał w spektaklach spod znaku awangardy Cage'a i Schaeffera rozsadzając ramy ówczesnego teeatru). - Ta literatura jest warta wystawienia na scenie, która jest lepsza. Autorzy często długo cyzelowali zdania, by działały jak najmocniej. Efekt "remiksów" rzadko jest lepszy. Ciekawe, że nikt nie dopisuje nut do V symfonii Beethovena, ale już przy Szekspirze nie ma zahamowań.

Jako wykładowca reżyserii Grabowski dodaje, że najmłodszemu pokoleniu nie w smak takie działania, co może być zwiastunem końca pewnej mody.

Jubileusz "Jaracza" to dobry moment do podsumowań. Jak podkreśla Wojciech Nowicki, dyrektor Teatru, w dużej mierze udało się spełnić plany zapisane w opracowanej 15 lat temu strategii rozwoju - powstały cztery sceny regionalne, dzięki którym "Jaracz" stał się największym teatrem w kraju, i powołano międzynarodowy festiwal teatralny "Nowa Klasyka Europy".

- To nie koniec marzeń, mimo iż w kulturze odczuwamy skutki kryzysu. Kiedyś Teatr miał swą letnią scenę i chcielibyśmy ją przywrócić - zdradza Nowicki. - Inne marzenie może brzmieć nieco fantastycznie: w latach 40. i 50. "Jaracz" miał regionalną scenę w Warszawie. Po zwycięskich dla nas Warszawskich Spotkaniach Teatralnych jeden z komentatorów napisał, że "Jaracz" to teatr niezmiernie ciekawy, ale od lat przez warszawiaków niedoceniany. Może udałoby się taką scenę reaktywować i trend odwrócić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki