Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaskaderskie wyczyny kierowców. Przelecieć suzuki nad rondem, pomylić przejście podziemne z parkingiem

Anna Gronczewska
O kierowcy, który niczym kaskader pofrunął przez rondo w podłódzkim Rąbieniu i wylądował na terenie miejscowego kościoła, mówi dziś cała Polska. Film z tego wydarzenia jest hitem Internetu. W naszym kraju nie brakowało innych kaskaderskich wyczynów kierowców.CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
O kierowcy, który niczym kaskader pofrunął przez rondo w podłódzkim Rąbieniu i wylądował na terenie miejscowego kościoła, mówi dziś cała Polska. Film z tego wydarzenia jest hitem Internetu. W naszym kraju nie brakowało innych kaskaderskich wyczynów kierowców.CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE x-News/ Telewizja Aleksandrów
O kierowcy, który niczym kaskader pofrunął przez rondo w podłódzkim Rąbieniu i wylądował na terenie miejscowego kościoła, mówi dziś cała Polska. Film z tego wydarzenia jest hitem Internetu. W naszym kraju nie brakowało innych kaskaderskich wyczynów kierowców.

Rąbień to niewielka miejscowość leżąca między Łodzią a Aleksandrowem Łódzkim. Od niedzieli wielkanocnej mówi o niej cała Polska. Było po godzinie 18.00, gdy od strony Aleksandrowa w kierunku Konstantynowa Łódzkiego pędziło rozpędzone suzuki swift. Kierowca pewnie nie zauważył, że ma przed sobą rondo. Samochód wjechał na jego nasyp i jak z katapulty wyleciał w powietrze. Przeleciał kilkadziesiąt metrów. Auto na wysokości około 7 metrów złamało drzewo, a następnie wylądowało na budynku gospodarczym należącym do parafii Zwiastowania Pańskiego w Rąbieniu. 41-letniego kierowcę samochodu, mieszkańca Łodzi, musieli wydobyć strażacy. Został zakleszczony w swoim aucie.

- Przejeżdżałam tamtędy może 10-15 minut po wypadku - opowiada 21-letnia Weronika, łódzka studentka. - Stały wozy strażackie, przyjechała policja i karetki pogotowia. Początkowo myślałam, że pali się kościół w Rąbieniu, bo zza jego ogrodzenia wydobywał się dym. Potem okazało się, że to wypadek, ale taki z fajerwerkami...

Jak powiedziała nam podkomisarz Magdalena Nowacka, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu, 41-latek, który siedział za kierownicą suzuki swift, doznał ciężkich obrażeń głowy, kręgosłupa. Przebywa w szpitalu. Ze względu na stan zdrowia nie można go przesłuchać. Będący na miejscu wypadku policjanci i strażacy mówili, że od mężczyzny czuło się woń alkoholu.

- Pobrano mu krew, by zbadać, czy podczas wypadku był trzeźwy - dodaje podkomisarz Magdalena Nowacka. - Okazało się, że podejrzenia policjantów i strażaków były zasadne. Mężczyzna miał we krwi 2,88 promila alkoholu! Jednak ze względu na jego stan zdrowia nie można mu postawić zarzutów.

- Ten pan pomylił dyscypliny sportowe, skoki narciarskie z jazdą samochodem - twierdzi Maciej Wisławski, znany pilot rajdowy, dziś rzecznik prasowy Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Łodzi. - Na pewno to wina alkoholu. Tak pijany człowiek niewiele widzi, nie wie, co robi. Rondo go zaskoczyło. Nie mógł zareagować i wykonał skok. 2,88 promila to potężna dawka alkoholu. Niweluje wszelkie reakcje, człowiek jest wtedy „znieczulony”...

Alkohol był też przyczyną innego kaskaderskiego wyczynu, który miał miejsce w grudniu 2013 roku w Warszawie. Jego bohaterką była 31-letnia wtedy Izabella Ch. Kobieta siedziała za kierownicą luksusowego mercedesa. Najpierw przy czerwonym świetle wjechała na skrzyżowanie al. Jerozolimskich i Marszałkowskiej. Lekko uderzyła w tył opla. Straciła panowanie nad mercedesem i wjechała na schody przejścia podziemnego przy warszawskiej Rotundzie... Kobieta auto opuściła sama, przez szyberdach...

Przybyli na miejsce policjanci zbadali panią alkomatem. Okazało się, że w wydychanym powietrzu ma około promila alkoholu. Ustalono, że miała już wcześniej problemy z jazdą pod wpływem alkoholu. W czasie, gdy doszło do tego spektakularnego wypadku miała już wyrok za jazdę po pijanemu, ale wtedy nie był jeszcze prawomocny. Miała też kłopoty podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, gdzie dwa razy była zatrzymywana przez policję.

Sprawa Izabelli Ch. ciągnęła się kilka lat. Początkowo pojawiła się informacja, że jest prawniczką. Kłopoty miała przez to pewna radca prawna z Łodzi, mająca takie samo imię i pierwsze litery nazwiska. Ostatecznie okazało się, że Izabella Ch. nie ma wykształcenia prawniczego, a jest przedsiębiorcą. W 2015 roku sąd uznał, że w chwili wypadku była niepoczytalna. Skierował ją na leczenie do zamkniętego szpitala psychiatrycznego. I to bezterminowo. Co pół roku miała być badana przez psychiatrów, którzy mieli decydować o jej dalszym losie. Wydano też bezterminowy zakaz prowadzenia przez nią pojazdów.

Sześć lat po tym jak Izabella Ch. wjechała do przejścia podziemnego przy Rotundzie, w grudniu 2019 roku jej wyczyn powtórzył inny warszawski kierowca. Wjechał do przejścia podziemnego przy stacji warszawskiego metra Stokłosy. Zdjęcia auta szybko ukazały się na Facebooku.

Podobną przygodę kilka lat wcześniej przeżył 52-letni kierowca z Piotrkowa Trybunalskiego. Swoim citroenem wjechał w przejście podziemne, które prowadzi do peronów przy dworcu Łódź Kaliska. Samochód utknął na schodach.

- Kierowca tłumaczył zdarzenie „pomyłką”, bo był przekonany, że wybrał właściwy zjazd na parking podziemny - tłumaczyła to wydarzenie aspirant Marzanna Boratyńska, rzecznik prasowy Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. - Wyjaśniał, że chciał wysadzić pasażera, który spieszył się na pociąg. Gdy zdał sobie sprawę z sytuacji, zaciągnął hamulec ręczny i błyskawicznie wezwał pomoc. Mężczyzna był trzeźwy.

Za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym poza drogą publiczną nieuważny kierowca dostał mandat w wysokości 300 złotych, a samochód został ściągnięty przez lawetę.

We wrześniu 2017 roku wiele mówiło się o innym wypadku, do którego doszło na ul. Rokicińskiej w Łodzi. 34-letni mężczyzna jechał autem marki Rover w kierunku centrum miasta.

- Przed rondem Inwalidów chciał zmienić pas z lewego na środkowy - mówiła nam asp. Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki. - Tyle że środkowym pasem jechał bordowy mercedes. Pojazdy zderzyły się bokiem. Kierowca rovera stracił panowanie nad autem. 34-latek wypadł z drogi, przeciął krawężnik, pas zieleni i z dużą siłą uderzył w betonową konstrukcję przejścia podziemnego.

34-letni kierowca został zakleszczony w aucie. Kiedy go stamtąd wyciągnięto, rozpoczęła się reanimacja. Niestety, nieskuteczna. Mężczyzna zmarł. Przyczyną wypadku była nadmierna prędkość...

Do wypadków dochodzi też podczas prawdziwych kaskaderskich popisów. Takie zdarzenie miało miejsce w sierpniu 2018 roku w nadmorskiej Ustce. Na miejscowym stadionie odbywał się pokaz czeskich kaskaderów. W pewnym momencie jego widzowie zobaczyli okropny widok.

- Z zakrętu wychodziły dwa auta biorące udział w pokazie - opowiadał potem reporterom telewizyjnym świadek tego wydarzenia. - Pierwsze ominęło stojącego tam kaskadera, drugiemu się nie udało. Siła uderzenia wyrzuciła mężczyznę w górę, przeleciał nad autem i upadł bez ruchu na ziemię. Kierowca wybiegł z samochodu w kierunku leżącego na ziemi kolegi, zaraz dołączyli do niego inni członkowie grupy. Tak właśnie - tragicznie - zakończyła się synchroniczna jazda samochodów...

Zdaniem Macieja Wisławskiego, w Polsce na szczęście nie dochodzi często do takich spektakularnych wypadków. A jeśli już mają miejsce, to zwykle powoduje je alkohol.

Do wielkiej tragedii doszło w grudniu ubiegłego roku w Lubuskiem, koło Świebodzina. Rano, na drodze prowadzącej z Cibórza, przejeżdżający tamtędy kierowcy zauważyli wystający ze stawu hodowlanego samochód marki Audi. Przybyli na miejsce strażacy i policjanci znaleźli w nim ciała pięciu młodych osób: dwóch 18-latek, 17-latka i dwóch 19-latków. Ustalono, że auto wpadło do stawu przełamując wcześniej bariery energochłonne. Ustalono, że nastolatkowie jechali pożyczonym autem. Za kierownicą siedziała 18-letnia dziewczyna, która od sierpnia miała prawo jazdy. W sieci pojawił się film, z którego mogło wynikać, że auto pędziło z prędkością 180-190 kilometrów na godzinę. Tego dnia na drogach było też ślisko.

Szokujące okazały się wyniki śledztwa. Jak poinformowała Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie, w organizmach młodych ludzi stwierdzono obecność amfetaminy i marihuany...

- Pierwszy z narkotyków wykryto w próbkach pobranych od trzech osób, natomiast drugi w tych od dwóch pozostałych, w tym od kierującej audi 18-latki - wynika z komunikatu Prokuratury Rejonowej w Świebodzinie. - Tym samym można domniemać, że zażycie środków odurzających mogło pośrednio przyczynić się do zaistnienia tego wypadku.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki