Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz KiK: prowokacja nie może być powodem łamania demokracji

Joanna Leszczyńska
Profesor Kazimierz Kik, politolog.
Profesor Kazimierz Kik, politolog. Andrzej Wiktor/Polskapresse
Anna Grodzka jako pełnoprawny obywatel RP ma prawo do każdego stanowiska. To jest poza dyskusją. Jest posłem i wszyscy posłowie są sobie równi. Ma prawo być także wicemarszałkiem. Natomiast nie żyjemy w próżni. Tak byłoby w idealnym świecie. Sejm jest zdominowany przez prawicę, czyli przez konserwatystów. Konserwatywny Sejm jest odbiciem konserwatywnego społeczeństwa. W takich warunkach wysunięcie tej kandydatury na wicemarszałka jest czystą polityczną prowokacją. Z prof. Kazimierzem Kikiem, politologiem, rozmawia Joanna Leszczyńska

Czy Ruch Palikota, proponując Annę Grodzką na wicemarszałka Sejmu, chce robić eksperyment na klasie politycznej, czy chce wywołać w Sejmie awanturę, na której spodziewa się skorzystać?

Janusz Palikot jest konsekwentnym skandalistą politycznym. Rozpoczął swoją przygodę z polityką, skandalizując i kontynuuje te metody. Do tej pory Palikot miał sondaże powyżej progu wyborczego tylko wtedy, kiedy skandalizował. Można powiedzieć, że to wyborcy wskazują mu sposób jego funkcjonowania. Jest nagradzany przez nich, kiedy skandalizuje i karany, kiedy próbuje prowadzić poważną politykę. Toteż niczym wyuczone zwierzątko, kiedy chce cukierka, musi stanąć na łapkach.

Proponując Annę Grodzką na wicemarszałka Sejmu Janusz Palikot myśli tylko o sondażach? A nie na przykład o szerzeniu idei tolerancji i teście na demokrację?

Moim zdaniem, on nie ma żadnych innych motywacji poza wzrostem sondaży. Chce skupić reflektory na sobie. Tam, gdzie nie ma reflektorów, nie ma w ogóle Palikota. Polityk ten jest dla mnie rzadko spotykanym przypadkiem człowieka zmiennych idei. On nawet teraz nie wie, czy ma być lewicowy, radykalny czy liberalny.

Co jest złego w tym, że zaproponował Annę Grodzką do składu Prezydium Sejmu?

On, jak i cały Ruch Palikota mieli prawo to uczynić. Anna Grodzka jako pełnoprawny obywatel RP ma prawo do każdego stanowiska. To jest poza dyskusją. Jest posłem i wszyscy posłowie są sobie równi. Ma prawo być także wicemarszałkiem. Natomiast nie żyjemy w próżni. Tak byłoby w idealnym świecie. Sejm jest zdominowany przez prawicę, czyli przez konserwatystów. Konserwatywny Sejm jest odbiciem konserwatywnego społeczeństwa. W takich warunkach wysunięcie tej kandydatury na wicemarszałka jest czystą polityczną prowokacją. Wszelkie działania polityczne muszą liczyć się z okolicznościami, a Ruch Palikota się z tym celowo nie liczy.

Gdyby Grodzka od lat zajmowała się sprawami gospodarczymi czy polityką zagraniczną, a nie była symbolem mniejszościowego środowiska transseksualnego, jej kandydatura nie byłaby prowokacją?

Ale obecnie ona reprezentuje mniejszość i nie widzę żadnego uzasadnienia, by tak mniejszościowa opcja miała swoją reprezentację w Prezydium Sejmu, biorąc pod uwagę, że polski parlament jest oparty na zasadzie proporcjonalności. Anna Grodzka to opcja mniejszościowa nawet w partii Palikota. Być w Prezydium Sejmu to być przedstawicielem jakiejś liczącej się części społeczeństwa. Inaczej to nie miałoby sensu. Większość parlamentarna ma prawo bronić się przed narzucaniem jej mniejszościowego punktu widzenia jako reprezentatywnego. Rzecz jasna, że Ruch Palikota jako trzecia siła polityczna ma prawo do wysuwania swojego przedstawiciela, i może to być ktokolwiek, ale powinien liczyć się z opinią publiczną. Opinia publiczna to nie jest szmata, którą można wycierać posadzkę.

Jak Pan sądzi, jak posłowie zagłosują nad kandydaturą Anny Grodzkiej?

Posłowie staną przed poważnym dylematem. Uważam, że powinni uwzględnić zasady, którymi rządzi się polski parlament, że licząca się partia polityczna musi uszanować mechanizmy wyłaniania Prezydium Sejmu. A zgodnie z tymi zasadami trzeba zagłosować na kandydata partii Palikota. Bo nawet najdalej idąca prowokacja polityczna nie może być powodem do łamania reguł demokratycznie funkcjonującego parlamentu. Konserwatywne uprzedzenia nie powinny wziąć górę.

Nie wezmą?

Niestety, polscy politycy w większości kierują się emocjami. Obawiam się, że duża część posłów, zamiast podporządkować się regułom demokratycznym, podporządkuje się emocjom. To głosowanie będzie kolejnym testem na dojrzałość polityczną naszych posłów. Każdy może mieć poglądy, jakie chce, ale politycy powinni wznieść się ponad uprzedzenia i ich poglądy nie powinny wpływać na zniekształcenie zasad demokratycznych. To będzie test także dla Platformy Obywatelskiej, bo jak można było zaobserwować podczas niedawnego głosowania nad projektami ustaw o związkach partnerskich, nie brakuje tam polityków o poglądach konserwatywnych.

Czy kompromitujący poziom dyskusji, dotyczącej projektu ustawy o związkach partnerskich, czegoś nauczył posłów? Czy podczas głosowania nad kandydaturą Grodzkiej można się spodziewać podobnego spektaklu?

Mądrzy posłowie byli zażenowani tym, co usłyszeli, ale ci kierujący się emocjami, utwierdzili się w tym, że dobrze czynią. Zachowania posłów nastawione są na ich wyborców w okręgach. Wracając do okręgów, spotkali się z akceptacją swojego zachowania. Opinię publiczną mają w miejscu, którego nie będę wymieniał. Liczą się tylko z tymi, którzy będą ich ponownie wybierali. Swoje zachowania zmieniają nie wtedy, kiedy opinia publiczna ich chlaszcze, ale kiedy nie podoba się to ich wyborcom.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki