Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

kibole-bimbrownicy

Sławomir Sowa
Sowa Sławomir
Sowa Sławomir Dziennik Łódzki/archiwum
Dziwnym zrządzeniem losu, kiedy radni dyskutowali o sensowności utrzymywania zakazu sprzedaży alkoholu w okolicach stadionów ŁKS-u i Widzewa w dniu rozgrywania meczów ligowych, policja poinformowała o rozbiciu gangu kiboli, który zajmował się pędzeniem nielegalnego alkoholu.

Jak więc widać, jakiś związek między alkoholem a futbolem jest, choć nie podano, co było głównym przedmiotem działalności gangu: kibicowanie czy produkcja procentów. Nie wiadomo również, czy to wspomniany zakaz sprzedaży alkoholu wokół stadionów w dniu meczów nie sprawił, że porządni kibice nie zeszli na złą drogę, zmuszeni do produkcji alkoholu na własną rękę i w ten sposób stali się kibolami.
W każdym razie na sesji Rady Miejskiej podczas serii pytań o społeczne skutki funkcjonowania takiego zakazu przez minione parę lat, nikt nie wspomniał o przypadku zdemoralizowanych kiboli. Niemniej jednak zakaz sprzedaży alkoholu słusznie zniesiono, bo jeszcze by tego brakowało, żeby nam powyrastały kolejne gangi kiboli-bimbrowników.

Dane przytoczone przez policję skłaniają do pytania, którego zwykle się nie zadaje: ile wódy trzeba, żeby mecz był udany? Kibole-bimbrownicy przez dwa miesiące zeszłego roku wyprodukowali 14 tysięcy litrów. Czy to wystarczy na porządny mecz ligowy? I czy w każdej dyscyplinie?

Pytanie nie jest wcale takie demagogiczne. Na przykład radny Bliźniuk, przeciwnik zakazu sprzedaży alkoholu wokół stadionów, postawił pytanie, dlaczego zakaz miałby dotyczyć tylko piłki nożnej, a nie siatkówki, koszykówki lub rugby? W gruncie rzeczy Bliźniuk pytał więc, która dyscyplina sportu wymaga więcej alkoholu, żeby trochę uspokoić stargane podczas meczu nerwy. Wiadomo, że wielu kibicom - dziwna rzecz - wystarczają normalne emocje związane z meczem, ale nie wszystkim.

Bliźniuk podkreślił też, że jest przecież ustawa zakazująca wnoszenia alkoholu na imprezę masową i przebywanie na niej w stanie nietrzeźwym, ale to dyskusji nie zamknęło. A może powinno. Przy okazji prima aprilis przypomnę, że 1 kwietnia 1933 roku jedna z gazet amerykańskich pokazała zdjęcie zniszczonego wybuchem budynku lokalnego parlamentu w stanie Wisconsin. Jak głosił podpis, przyczyną wybuchu był samozapłon gazów, które zebrały się w wyniku bezowocnej wielogodzinnej gadaniny w parlamencie. Większość czytelników uwierzyła w informację i fotomontaż. A może ktoś powinien zbadać skład powietrza i jego stężenie podczas sesji Rady Miejskiej w Łodzi?
Sławomir Sowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki