Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy ludzie są bezradni i nie wiedzą, do kogo zadzwonić, dzwonią po straż pożarną [WYWIAD]

rozm. Piotr Brzózka
Komendant Marek Duda
Komendant Marek Duda
Z Markiem Dudą, komendantem powiatowym Państwowej Straży Pożarnej w Koluszkachi szefem OSP w Głuchowie, rozmawia Piotr Brzózka.

Polacy psioczą na policję, księży, urzędników, polityków, tymczasem z badań GFK Polonia wynika, że 96 procent rodaków ufa strażakom. Gdybyście założyli partię, moglibyście wprowadzić dyktaturę. Skąd ten fenomen?
Często mówimy, że to nie tylko praca czy służba, ale i powołanie. Każdy strażak ma misję. Druga rzecz - niesiemy pomoc w każdej dziedzinie. Od kota na drzewie po ciężkie akcje ratownictwa medycznego i chemicznego. Jak ludzie są bezsilni i nie wiedzą, do kogo zadzwonić, to dzwonią do nas. I otrzymują pomoc. Kilka lat temu nasz dyżurny prowadził godzinną rozmowę z chłopakiem, który chciał popełnić samobójstwo - udało się go uratować.

A może po prostu rzadziej słyszymy, że strażacy zawiedli, niż to się dzieje w przypadku innych służb?
Powstanie krajowego systemu gaśniczo-ratowniczego przed kilkunastu laty spowodowało, że strażak dociera w każde miejsce najszybciej, niejednokrotnie przed pogotowiem i policją. System jest cały czas unowocześniany, prowadzone są analizy dotyczące pokrycia terenu przez sieć jednostek. Rośnie też poziom wyszkolenia nie tylko państwowej, ale i ochotniczej straży.

Wiele osób kojarzy OSP raczej z folklorem niż efektywną pracą.
Tak, takie przekonanie było przez wiele lat. Ale ten wizerunek zmienił się diametralnie. Obie formacje mają niemalże ten sam sprzęt, mundury. Jedyna różnica polega na tym, że państwowa straż ma czerwone hełmy, a ochotnicy - białe. Ochotnicze jednostki są dobrze wyposażone, muszą spełniać standardy. Oczywiście wciąż zdarzają się jednostki, które polegają na tym, że jest salka, orkiestra, zabawa... Ale ci strażacy, którzy biorą udział w akcjach, to już naprawdę profesjonalna formacja.

To prawda, że ochotnicze straże pełnią ważną rolę społeczną w wielu miejscowościach?
Tak. W małych wioskach zostały tylko straże pożarne. W większych są jeszcze kościoły, ale przecież polikwidowano już nawet szkoły. Straże często są jedynymi organizacjami społecznymi. Skupiają ludzi, coś się dzieje w świetlicach, tam odbywają się zebrania, prezentuje się wieńce dożynkowe. Tam kwitnie wspólne życie, bo nic innego nie ma.

A ludzie się garną do tych straży?
Są kłopoty, szczególnie z kierowcami. Każdy musi utrzymywać rodzinę, pracodawca niejednokrotnie mówi: chłopie, zdecyduj się, albo chcesz być strażakiem, albo pracować u mnie. Strażakowi należy się wolne, wydajemy zaświadczenie, że brał udział w akcji, ale nie jest to mile widziane przez przedsiębiorców. I zdarzają się sporadyczne przypadki, że kierowcy nie ma, bo jest w pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki