Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy pogrzeb trenera Wielkiego Widzewa Jacka Machcińskiego

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Wielcy nieżyjący już trenerzy Widzewa Paweł Kowalski (od lewej) i Jacek Machciński
Wielcy nieżyjący już trenerzy Widzewa Paweł Kowalski (od lewej) i Jacek Machciński Grzegorz Gałasiński
22 grudnia zmarł trener Wielkiego Widzewa Jacek Machciński.

Pogrzeb odbędzie się 8 stycznia na katolickim cmentarzu na Dołach w Łodzi o godzinie 14.

Oto nasze wspomnienie o legendarnym trenerze.

„Z chu... nie będę rozmawiał” - jak postanowił, tak zrobił, bo jeśli już wtedy kształtował się widzewski twardy charakter, to właśnie on, Jacek Machciński, był pierwszym jego symbolem. Nie rozmawiał z panami, do których przytwierdził epitet na „ch” i wybuchła wielka afera.

Uroczystość po zdobyciu przez Widzew pierwszego w historii mistrzostwa Polski była zorganizowana z rozmachem. Robotnicze Towarzystwo Sportowe utarło nosa wszystkim innym klubom i takie osiągnięcie komunistyczna władza chciała wykorzystać. Był czerwiec 1981, czyli rok pamiętnych późniejszych wydarzeń.

Pół roku przed wprowadzeniem stanu wojennego Widzew organizował wielką galę w kawiarence u Basi Jarneckiej na pierwszym piętrze klubowego budynku przy ul. Armii Czerwonej. Władza ogólnopolska i łódzka chciała ogrzać swoje oziębłe stosunki z robotniczym ludem przy okazji sukcesu piłkarzy. Wypinała pierś do orderów, stawała do pamiątkowych zdjęć, którymi dziś zasypywałaby Twitter, ale wtedy nie komputery, nie internet, tylko pachnąca farbą drukarską prasa była najważniejsza.

Żelazny uścisk prasy drukowanej

I właśnie ta prasa ścisnęła młodego niedoświadczonego trenera, który był na początku świetnie zapowiadającej się kariery, ale zanim ją na dobre rozpoczął, już musiał się pakować.

Jacek Machciński miał twardy, niektórzy mówili, że trudny charakter, dlatego obok wielu przyjaciół miał także wrogów. Jednym z nich był red. Maciej z „Przeglądu Sportowego”. On też był gościem na widzewskiej uroczystości, czego nie mógł znieść Jacek Machciński. Stąd podjął decyzję, że nie tylko z redaktorem z Warszawy, ale także z innymi rozmawiać nie będzie.

Nie pomogły prośby i groźby mocno ustosunkowanego w strukturach władzy prezesa Ludwika Sobolewskiego. „Jacek, daj spokój, idź do nich, dziennikarze to trzecia władza, wielka siła, a Łódź chce się chwalić tak wielkim sukcesem” - mówił w swoim gabinecie legendarny prezes, ale Jacek Machciński miał to głęboko gdzieś. Uroczystość bez głównego bohatera? To musiało odbić się szerokim echem. Do tego stopnia, że dziennikarze poskarżyli się w gabinetach Komitetów Centralnych, a władza wiedziała, co z takimi wywrotowymi delikwentami zrobić. Przyszła do klubu dyrektywa - „zwolnić obywatela trenera”.

Litościwa władza zezwoliła łaskawie tylko na zwolnienie za porozumieniem stron, dlatego dzień po uroczystości Jacek w gabinecie Ludwika Sobolewskiego przedstawił podanie o zwolnienie, prezes je zaakceptował i tak skończyła się wielka kariera trenera.

W rozwiązaniu konfliktu nie pomógł nawet mający wielki wpływ na wszystko Zbigniew Boniek - największy przyjaciel młodego trenera... Jacek miał swoje zdanie, mówił to, co myślał. A że nowy trener Władysław Żmuda osiągał z Widzewem podobne sukcesy, pamięć o Machcińskim szybko mijała.

27-letni młokos asystentem Napoleona

Gdy Wielki Widzew niczym fabrykę na Ziemi Obiecanej budowała wielka trójka: prezes Ludwik Sobolewski, trener Leszek Jezierski, kierownik drużyny Stefan Wroński, asystentem Napoleona był właśnie Jacek Machciński. Miał wtedy 27 lat, obaj panowie znali się doskonale, bo Jacek był piłkarzem Hali Sportowej, którą trenował Leszek. Machciński wielkiej kariery piłkarskiej nie zrobił, a szybko stał się dobrym trenerem, bo z racji młodego wieku, łatwo nawiązywał dobre stosunki z niewiele młodszymi piłkarzami.

Boniek i Machciński nie dali sobie w kaszę dmuchać

- Zbyszek Boniek był zakochany w Jacku Machcińskim - dodaje Jan Zalewski, były członek zarządu Widzewa i sponsor klubu. - Przypadli do siebie i nawzajem się szanowali. Jeden i drugi mieli podobne charaktery. Nie dali sobie nikomu w kaszę dmuchać. Oni mieli swoje zdanie i koniec.

- Jacek potrafił do nas dotrzeć. Dawał nam luz, bo wiedział, jakimi piłkarzami dysponuje. Podchodził do drużyny od psychologicznej strony - gdy była robota, była robota, a gdy był czas na humor, to był czas na humor. Potrafił scementować tamten Widzew, jego pomysł na klub wypali - wspomina legendarny Andrzej Możejko, w wywiadzie dla widzew24.pl.

Tak zbudowana atmosfera w klubie przynosiła sukcesy. Po mistrzostwie Polski Widzew zrobił furorę w Europie.

- Byłem na pamiętnym meczu w Turynie, kiedy drużyna Jacka Machcińskiego, eliminowała słynny Juventus - wspomina Jan Zalewski. - Nigdy nie zapomnę, jak mister Giovanni Agnelli rwał włosy z głowy, kiedy Józef Młynarczyk bronił karne, Zbigniew Boniek strzelał, a po meczu Jacek Machciński cieszył się z całym widzewskim zespołem.

Dwa lata później Zibi Boniek przeszedł do drużyny Fiata, Machciński nie miał takiego szczęścia i w piłce, i w życiu.

- Bardzo przyjaźniłem się z Machciną, bywaliśmy na swoich imieninach, jeździliśmy razem na urlopy nad Zalew Sulejowski - wspomina Jan Zalewski. - Ja, moja Krysia, Jacek i Ula, która odeszła dwa lata wcześniej. Jacek non stop palił papierosy. Nie rozstawał się z ulubionymi Marlboro, niczym legendarny Johann Cruyff.

- Choć w szybkim czasie Jacek stał się wielkim trenerem Wielkiego Widzewa, nigdy, ale to nigdy nie wywyższał się, nie grał roli stratega czy wirtuoza, był normalnym człowiekiem -mówi Jerzy Florczak, który prowadził drużynę rezerw, w czasach gdy Jacek Machiński stał na czele pierwszego zespołu.

- Z Jackiem załatwiało się wszystkie wokółboiskowe sprawy, był zawsze do dyspozycji, gdy trzeba było coś załatwić, znaleźć mieszkanie. Pomagał piłkarzom od A do Z - wspomina Zbigniew Boniek w wywiadzie dla widzew24.pl

Symbolem pecha - gol samobójczy bramkarza Jojko

- Po odejściu z Widzewa gdy pracował w Ruchu, symbolem pecha Jacka Machcińskiego był kuriozalny gol bramkarza Ruchu Janusza Jojki, który wprowadzając piłkę do gry, wrzucił ją do własnej bramki, co pokazywały telewizje całego świata. Stało się to w meczu barażowym sezonu 1986/1987 z Lechią w Chorzowie, po którym Ruch został zdegradowany. Był to dzień piętnastej rocznicy ślubu z Urszulą Machcińską. Po zakończeniu kariery trenerskiej Jacek prowadził przez kilka lat sklep z militariami przy Piotrkowskiej - pisał widzewiak.pl.

Jacek Machciński po ciężkiej chorobie zmarł w niedzielę 22 grudnia 2019 roku. Miał 71 lat. Osierocił jedynaczkę, dorosłą córkę Madzię.

Uroczystość pogrzebowa ma odbyć się na Dołach 8 stycznia. Będzie zapewne wielu ludzi, jak kiedyś na meczach Widzewa pod wodzą Jacka Machcińskiego, kiedy na stadion ŁKS przychodziło po 40 tys. widzów.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki