Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy Widzew sławił Łódź na ŁKS...

Dariusz Kuczmera
Daiusz Kuczmera
Daiusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
20 kwietnia to szczególna data. Tylko starym, dobrym kibicom Widzewa ten dzień coś mówi. Oto bowiem 20 kwietnia 1983 roku na stadionie ŁKS przy al. Unii 40 tysięcy widzów obserwowało wielki mecz Widzewa. Łódzki klub był w półfinale Pucharu Mistrzów, czyli jakby dziś w Lidze Mistrzów.

Rywalem drużyny prowadzonej przez trenera Władysława Żmudę był wielki Juventus. Giovanni Trapattoni wystawił taki skład na Widzew: Zoff - Gentile, Scirea, Brio (87, Storgato), Cabrini, Bonini, Tardelii, Platini, Boniek, Maroccchino, Rossi (46, Prandelli). O sile tamtego Widzewa świadczy fakt, że Juventus kupił najlepszego piłkarza klubu wtedy z Armii Czerwonej. Ale zostali w tym samym klubie Widzewa inni wielcy piłkarze. Grali wtedy: Młynarczyk - Myśliński, Wójcicki, Tłokiński, Kamiński, Wraga (75, Matusiak), Romke, Rozborski, Surlit, Filipczak (46, Mierzwiński), Smolarek.

Widzew tamtego 20 kwietnia musiał odrabiać straty z pierwszego meczu rozegranego w Turynie. Wtedy łodzianie przegrali 0:2. Na stadionie ŁKS w rewanżu pierwsi gola strzelili goście. Uczynił to sam król strzelców mundialu Paolo Rossi. Ale Widzew walczył, bo tamta drużyna nigdy się nie poddawała. Dwie bramki strzelił nieżyjący już Krzysztof Surlit. Potrzebne były jeszcze dwie kolejne bramki. Niestety, nie udało się. Po karnym na 2:2 wyrównał dzisiejszy prezydent UEFA Michel Platini.

Widzew nie awansował do finału, ale o polskim klubie, który dotarł do wielkiej czwórki mówiła cała Europa. Widzew sławił Łódź na całym kontynencie.

Dobrego wrażenia nie zatarł nawet skandaliczny incydent, który zdarzył się podczas tamtego spotkania. Kibic rzucił butelką i trafił sędziego bocznego w głowę. Mecz dokończono, ale następne dwa pucharowe mecze Widzew musiał rozegrać daleko od domu. Z Elfsborgiem i Spartą Praga grał w roli gospodarza w Białymstoku.

Po 32 latach od tamtego wielkiego wydarzenia łódzka piłka znajduje się w stanie agonalnym. PGE GKS walczy o utrzymanie w ekstraklasie, Widzew jest ostatni w pierwszej lidze, a ŁKS zaledwie w czołówce trzeciej ligi bez szans na awans. Ciekawy jestem, czy kiedykolwiek drużyna z naszego regionu zagra jeszcze w europejskich pucharach. O półfinale Ligi Mistrzów już nawet nie wspominam, bo nie lubię filmów science fiction. Raczej trzeba być przygotowanym na horrory. Degradacja Widzewa do drugiej ligi może przyprawić wielu o migotanie przedsionków. Jak można było zmarnować taki kapitał skupiony w silnej widzewskiej drużynie?

Zamiennikiem tamtych emocji mają być dzisiaj imprezy innego pokroju. Mamy w Łodzi mityngi, maratony, zawody w superenduro, ale piłki w Łodzi już nie ma. Czy nowe stadiony będą trampoliną dla łódzkich klubów? Wątpliwe, bo przecież dobrej piłki dzisiaj nie zrobi się bez wypchanego portfela prezesa. Czytamy o Sylwestrze Cacku, klasyfikowanym wśród najbogatszych Polaków, ale nie ma to najmniejszego przełożenia na działalność klubu.

Pozostaje nam tylko znów wrócić wspomnieniami do tamtego 20 kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki