66-letni mieszkaniec Skierniewic zawdzięcza życie Ireneuszowi Graszce, kierowcy Miejskiego Zakładu Komunikacji w Skierniewicach. Gdy pasażer zasłabł w autobusie, kierowca zareagował błyskawicznie i reanimował mężczynę do przyjazdu karetki. Dwa lata temu pracownicy skierniewickiego przewoźnika przeszli szkolenie z udzielania pierwszej pomocy. Zostało ono przeprowadzone za pieniądze z budżetu obywatelskiego.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
Dramatyczne wydarzenia rozgrały się 5 sierpnia. Pan Józef wyszedł z przychodni kardiologicznej i wsiadł do autobusu. Chwilę później, na wiadukcie, poczuł się bardzo źle. Pasażerowie zaczęli krzyczeć, że osuwa się z siedzenia.
- Ludzie krzyczeli, że zrobił się siny i ma słaby oddech - mówi Ireneusz Graszka. - Zaciągnąłem ręczny hamulec i zadzwoniłem pod numer 112. Potem zdecydowałem, że zjadę na pobliski parking, bo na wiadukcie nie mogłem blokować ruchu. Gdy tylko podjechałem, od razu rozpocząłem masaż serca. Widziałem, że pasażer jest w stanie krytycznym. Był siny i nieruchomy. Do pomocy włączył się jakiś pan, który zastosował metodę usta--usta. Potem pana Józefa przewróciliśmy na bok, bo leżąc na wznak, mógłby udławić się językiem. Niestety, znów zrobił się siny, więc całą akcję powtórzy-liśmy raz jeszcze. I tak chyba z pięć razy. Co przekręcaliśmy ratowanego na bok, to życie z niego uciekało, więc znów podejmowałem masaż serca. Karetka przyjechała po 10-12 minutach, a więc szybko, ale mnie się wydawało, że to wieczność...
Ratownicy zastosowali elektrowstrząsy, butlę z tlenem i inne profesjonalne urządzenia. Potem pan Józef został odwieziony na OIOM.
Wkrótce w siedzibie MZK pojawili się krewni pasażera. Chcieli podziękować osobie, która uratowała życie ich ukochanego męża, ojca, brata i dziadka. Były kwiaty, prezent i dużo miłych słów pod adresem skromnego kierowcy.
- Jest pan wspaniałym, wrażliwym, empatycznym człowiekiem - usłyszał Ireneusz Graszka. - Nasza wdzięczność nie ma granic. Nie każdy potrafiłby się zachować jak pan.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNYM SLAJDZIE
- Lekarze powiedzieli, że mój brat żyje tylko dzięki szybkiej reakcji pana kierowcy - mówi Anna, siostra pana Józefa. - Zadecydowały minuty. My, rodzina, jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Jego postawa jest godna podziwu i naśladowania.
Opanowanie kierowcy i jego szybka reakcja miały związek z profesjonalnym szkoleniem z zakresu ratownictwa medycznego, jakie dwa lata wcześniej przeszli pracownicy MZK.
Był to pomysł skierniewiczanki Joanny Wasiak, która w ramach budżetu obywatelskiego napisała projekt „MZK Skierniewice - podróżujesz bezpiecznie. Zakup apteczek do udzielania pierwszej pomocy, przenośnej torby medycznej i szkolenie dla pracowników”. Projekt kosztował 14 tys. zł.
Kierowcy przyznają, że szkolenie było bardzo potrzebne i przydatne, a Ireneusz Graszka podkreśla, że dzięki niemu miał odwagę podjąć szybką decyzję o reanimacji.
Winicjusz Nowak, prezes MZK w Skierniewicach, jest bardzo dumny z pracownika. - Zachował się wspaniale. Szkolenie szkoleniem, ale potem w życiu różnie bywa. Bohaterski kierowca otrzyma od nas podziękowania i gratyfikację finansową. Myślimy też nad kolejnymi szkoleniami, bo - jak widać - są bezcenne...