Kierowca autobusu MZK w Skierniewicach przez pięć minut reanimował pasażera, który w czasie jazdy stracił przytomność i zaległ na podłodze pod fotelami. W ten sposób uratował mu życie.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
Do dramatycznych wydarzeń doszło pod wieczór w autobusie linii nr 10 w Skierniewicach. Na drugim przystanku, na ulicy Batorego, do autobusu wsiadło trzech mężczyzn w wieku około 40 lat. W autobusie nie było wielu pasażerów, zaledwie kilka osób.
Już po kilku minutach jazdy jeden z nowych pasażerów poprosił o włączenie klimatyzacji, ponieważ jego kolega poczuł się źle. Chwilę później mężczyzna stracił przytomność i osunął się między fotele. Kierowca natychmiast zjechał na pierwszy możliwy przystanek.
-Największym problemem okazało się wydostanie nieprzytomnego pasażera spomiędzy foteli. Kiedy już to się udało, został on ułożony na środku autobusu. Mężczyzna był nieprzytomny, nie oddychał, pojawiło się zasinienie twarzy a na usta wystąpiła piana
– wspomina Włodzimierz Dyba, kierowca MZK, który ruszył z pomocą pasażerowi.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
Natychmiast też wezwana została karetka pogotowia. Kierowca wraz z kolegami nieprzytomnego mężczyzny przystąpili do udzielania pierwszej pomocy.
-Kiedy tylko udało się odzyskać akcję serca, przekręciliśmy wciąż nieprzytomnego człowieka na bok, aby nie zadławił się wydzielinami z ust– nie bez emocji mówi pan Włodzimierz. - Niestety spowodowało to kolejne ustanie akcji serca. Sytuacja stawała się dramatyczna – dodaje.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE
Mężczyźni prowadzili reanimację pasażera aż do przyjazdu ratowników medycznych. Karetka zabrała mężczyznę do szpitala. Dzięki odwadze i kompetentnemu zachowaniu zarówno kierowcy, jak i pasażerów udało się uratować życie mężczyzny.
Po wszystkim pan Włodzimierz wrócił do obowiązków i powiózł pasażerów skierniewickiej „dziesiątki” w dalszą trasę. Cała akcja ratunkowa spowodowała opóźnienie w kursie, które wyniosło zaledwie około 20 minut.
Zdaniem specjalistów, kierowca zachował się wręcz wzorowo i nie jest wykluczone, że dzięki jego postawie mężczyzna przeżył. - Właśnie pierwsze 5 minut po ustaniu oddychania i akcji serca są najważniejsze. Chodzi głównie o niedotlenienie mózgu i związane z tym konsekwencje. Tyle też trwa zazwyczaj dojazd karetki do pacjenta - mówi Katarzyna Piotrowska, lekarz specjalista medycyny ratunkowej.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE