Kierowcy blokują wejście do łódzkiej synagogi

- Przed dwoma tygodniami próbowałem wprowadzić do synagogi grupę emerytowanych pracowników leśnictwa, których z różnych stron kraju, a nawet ze Szwajcarii, zaprosili do Łodzi mieszkańcy naszego miasta. Właśnie wtedy jakiś niefrasobliwy - jak sądzę - kierowca zaparkował za blisko auto - mówi Jarosław A. Janowski, łódzki przewodnik. - Moje koleżanki i koledzy podkreślają, że sytuacja się powtarza, a przecież jest to ważny obiekt dla tożsamości naszego miasta.

Synagoga znajduje się na terenie prywatnej posesji, tuż przy kamienicy, dlatego auta parkujące na podwórku są także dużym problemem dla mieszkańców. - Czasem kierowca tak zaparkuje, że nie można wyjść z domu. Kiedyś żona dzwoni do mnie, że nie spotkamy się na mieście, bo auto zastawiło drzwi - podkreśla mieszkający tam pan Andrzej.

Kilka lat temu przed wejściem do synagogi stały dwa słupki. To wystarczyło, by swobodnie otworzyć drzwi. - Ale słupki zostały usunięte. O ich ponowne ustawienie wiele razy apelowaliśmy do właściciela posesji, niestety bezskutecznie - podkreśla Symcha Keller, przewodniczący łódzkiej gminy żydowskiej. - Współpraca z nim i tak jest lepsza niż w ostatnich latach, gdy straszył nas, że synagoga zostanie zburzona.

Problem mogłaby rozwiązać interwencja straży miejskiej. Funkcjonariusze przyznają, że przed bramą wisi znak zakazu wjazdu, więc teoretycznie żadne auto nie powinno wjeżdżać na teren posesji.

- Znak jednak jest wyblakły i nie ma już mocy prawnej. Dlatego sprawę parkowania na posesji trzeba uporządkować. Powinien tam się pojawić znak informujący o strefie zamieszkania. Warto byłoby też wytyczyć miejsca do parkowania, a już na pewno trzeba narysować przekreśloną kopertę przed wejściem do synagogi. Będzie ona zakazywała postoju w tym miejscu - mówi Radosław Kluska, rzecznik straży miejskiej.