Od lipca to się zmieniło.
- Mówi się, że nie chcemy pracować, a to nieprawda. Jesteśmy chętni do brania nadgodzin, ale od lipca mamy zakaz. I nikt by nam już za nadgodziny nie zapłacił. Dlatego kiedy wypracujemy swój czas pracy zjeżdżamy do zajezdni. Zdarza się, że po naszej zmianie pozostaje kilka kursów do zrealizowania, ale nie ma ich kto wziąć. Brakuje pracowników, a ci, którzy są, nie mogą brać nadgodzin. Ludzie czekają na przystankach na dane kursy, a autobusy nie przyjeżdżają - relacjonuje jeden z kierowców MPK.
Tak dzieje się ponoć na wszystkich liniach. A pasażerowie ze skargą idą do... kierowców.
- Miałem w tym tygodniu dwa takie przypadki. Ludzie do mnie podchodzili i krzyczeli, że czekali o tej i o tej godzinie na autobus, który nie przyjechał. Wciąż ktoś nam robi awantury, a to nie nasza wina. My chcemy pracować i to nawet dłużej niż mamy w etacie. A MPK oszczędza i po prostu tych kursów nie realizuje - dodaje zrozpaczony kierowca.
O komentarz poprosiliśmy MPK. I okazuje się, że sytuacja łódzkiego przewoźnika jest nieciekawa.
- PoinformowaliśmyZarząd Dróg i Transportu, że brakuje nam ludzi do pracy i nie możemy obsadzić wszystkich kursów. Ograniczamy godziny nadliczbowe, aby zmieścić się w budżecie. I tak te nadgodziny spontanicznie się pojawiają np. w wyniku opóźnień przez jakiś wypadek. Ale nadgodziny są tylko wtedy, gdy naprawdę potrzebujemy pracownika. Ograniczyliśmy ich branie z własnej woli kierowców - tłumaczy Bartosz Stępień z działu promocji MPK.
W MPK pracuje obecnie 785 motorniczych i 1078 kierowców. Według prognoz MPK we wrześniu zabraknie 40 motorniczych i 70 kierowców. A kursów będzie jeszcze mniej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?