– Musieliśmy skorzystać z boiska do koszykówki, ale to nie to samo, bo syn chciał pokopać – mówi młody bełchatowianin, który z pięcioletnim synem przyszedł na jeden z miejskich orlików. – Niestety, przez dwie następne godziny boisko było zajęte przez jakiś klub, a przecież nie będę z dzieckiem czekał do nocy – dodaje.
Rozczarowany z orlika odszedł mały chłopiec, któremu tato musiał wytłumaczyć, że tego dnia nie zagra.
W Bełchatowie, gdzie są cztery orliki, na czterech różnych osiedlach o najlepsze godziny rywalizują ze sobą same kluby i piłkarskie akademie, których też w mieście działa kilka. Potwierdzają to ich właściciele, którzy terminy bukować sobie musieli kilka miesięcy wcześniej. Teraz, kiedy zima się skończyła, adepci szkółek wychodzą właśnie na orliki.
– Co tu dużo mówić, to jest dla nich czysty zysk – mówi jeden z animatorów, który nie chce się ujawniać, bo pracuje też w szkole, a w mieście orlikami zarządzają właśnie dyrekcje szkół przy których są zlokalizowane. – Za wynajem sali gimnastycznej muszą płacić, a za orlika już nie.
**Czytaj:
Orliki w Łodzi. Czy emeryci pracujący jako animatorzy są oszukiwani?**
Zajęcia na orlikach z niektórymi grupami młodzieżowymi prowadzi nawet GKS Bełchatów, choć ten akurat głównie wtedy gdy pogoda jest najgorsza i trawiaste boiska, których używa klub nie nadają się do prowadzenia zajęć, a jedyne sztuczne boisko pełnowymiarowe nie jest w stanie przyjąć wszystkich grup.
Dla GKS to zresztą także oszczędność, bo wynajęcie jednego z boisk należących od początku roku do Miejskiego Centrum Sportu (przejęło boiska od klubu) to od 200 do 550 zł na godzinę (w zależności które i czy z oświetleniem). Ale to koszt cennikowy, bo GKS może liczyć na rabat 75 proc.
Tymczasem właściciele szkółek podkreślają, że na orlikach przecież trenuje młodzież, ta sama, która w sąsiedztwie mieszka, więc nikt jej miejsca do gry nie blokuje.
**Zobacz też:
Orliki w Łodzi. Radni PO pytają o przyszłość łódzkich boisk**
– Myślę, że po to te orliki były budowane, żeby tętniło na nich życie, a nie stały puste – mówi Jacek Popek, kiedyś ekstraklasowy piłkarz GKS, a dziś właściciel prywatnej akademii. – Dzisiaj w większości młodzież korzysta ze zorganizowanej formy aktywności, samemu pokopać przychodzą pojedyncze osoby i my ich nie przeganiamy.
To, że na bezpłatne i ogólnodostępne orliki trudno wejść „z marszu” jest zjawiskiem powszechnym w całym regionie. Na jedynym orliku w Radomsku w tygodniu od godz. 19 zajęcia na boisku mają głównie dorośli. Dzieci i młodzież mają zarezerwowany czas od godz. 15 lub 16, ale to także są zorganizowane grupy. Więcej wolnych miejsc jest na orliku w soboty. – Wtedy, po uzgodnieniu ze mną, nie powinno być problemu z wejściem – mówi opiekun obiektu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?