Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta oskarża agencję pracy z Łodzi o oszustwo

Alicja Zboińska
Pani Anna: agencja nie jest uczciwa
Pani Anna: agencja nie jest uczciwa fot. Janusz Wójtowicz
Gdy bezrobotna samotna matka z Łodzi dostała się do agencji pośrednictwa pracy Sieci Partner, była pewna, że los się wreszcie do niej uśmiechnął. Bez pracy była ponad kwartał, a na utrzymaniu ma 16-letniego syna. Ale szybko okazało się, że warunki zatrudnienia nie odpowiadały wcześniejszym ustaleniom z pośrednikiem pracy.

- W październiku 2009 r. znalazłam pracę jako kasjer-sprzedawca oraz merchandiser za pośrednictwem agencji Sieci Partner w Łodzi - mówi Anna Wójcikowska. - Byłam kierowana do różnych marketów, w których przeważnie wykładałam towar, myłam kasy albo lodówki. Zdarzało się, że ważyłam sery, wędliny, mięsa, a następnie je sprzedawałam. Dochodziło również do tego, że jednego dnia pracowałam do godziny 22 w jednym markecie, a na godzinę 23 pędziłam do drugiego oddziału tej samej sieci. Nie miałam możliwości zjeść, napić się, odpocząć.

Pani Anna twierdzi, że na pierwszą pensję czekała kilka miesięcy. Wynagrodzenie za październik, czyli 400 zł (5 zł netto za godzinę) otrzymała 24 grudnia. Dopiero w lutym doczekała się części wynagrodzenia za grudzień.

- Dostałam 310 zł, czyli o 200 zł mniej niż mi się należało - żali się kobieta. - Zgłosiłam problem do agencji, ale usłyszałam, że nie dostanę reszty pieniędzy, bo w sklepie moje nazwisko zostało przekręcone i nagle okazało się, że w ogóle tam nie pracowałam. Gdy zgłosiłam się do agencji z pismem od prawnika, usłyszałam, że "mam zabrać tego śmiecia, bo papieru toaletowego mają w bród".
I na tym nie koniec. Pani Anna jest przekonana, że agencja nie podpisała z nią umowy, pracowała więc bez wymaganych dokumentów. Podkreśla, że została przyjęta bez badań lekarskich, a mimo iż pracowała przy sprzedaży żywności, nikt nie sprawdził, czy w ogóle ma ważną książeczkę sanitarno-epidemiologiczną.

47-letnia kobieta jest załamana. Nie dość, że samotnie wychowuje 16-letniego syna, to ma jeszcze starszego, 25-letniego syna, który cierpi na porażenie mózgowe i autyzm. Przebywa w domu pomocy społecznej.

Tymczasem w agencji dowiedzieliśmy się, że z kobietą została podpisana umowa i nie doszło do złamania prawa. Zapewniono nas, że nikt, kto pracuje za pośrednictwem agencji, nie zostaje bez odpowiedniej umowy. Zdaniem przedstawicielki firmy, nie doszło więc do złamania prawa, a roszczenia pani Anny są bezpodstawne.

Pani Anna zgłosiła się ze skargą do Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi. OIP jednak nie będzie mógł zająć się tą sprawą. - Kontrola jeszcze trwa, ale inspektor ustalił, że łodzianka nie była zatrudniona na podstawie umowy o pracę, ale zwykłej umowy cywilno-prawnej - tłumaczy Aleksandra Grzelak-Żurek z łódzkiego OIP.- W ramach tej umowy miała m.in. świadczyć usługi merchandisingowe, czyli związane z wykładaniem towaru, oraz marketingowe. W przypadku takiego rodzaju umów inspekcja pracy nie może podjąć żadnych działań, a swoich roszczeń pracownik musi dochodzić przed sądem cywilnym.

Zdaniem Adama Ambrozika, eksperta rynku pracy Konfederacji Pracodawców Polskich, pani Anna powinna skorzystać z możliwości prawnych i szukać pomocy w sądzie. - Sytuacja wygląda podejrzanie - uważa Adam Ambrozik. - Nie znaczy to jednak, że agencje pośrednictwa pracy powszechnie łamią prawo. W Ministerstwie Gospodarki powstaje ustawa deregulacyjna. Ma doprowadzić do zliberalizowania przepisów dotyczących agencji pracy. Trzeba pamiętać o odpowiedzialności pośredników, prawomocnie skazana agencja nie będzie już mogła dalej prowadzić działalności.

Na prośbę bohaterki jej imię i nazwisko zostały zmienione

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki