Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolumna czy Sokolniki były dla łodzian najlepszym miejscem wypoczynku

Anna Gronczewska
archiwum Dziennika Łódzkiego
Przed wojną i w latach powojennych ulubioną formą wypoczynku łodzian był wypoczynek na letniskach. Kto nie zna Tuszyn-Lasu, Sokolnik, Kolumny czy też Rudy Pabianickiej?

Kiedy przed laty kierowcy przejeżdżali przez Kolumnę to zwalniali i otwierali okna w aucie. Chcieli nasycić się „mahoniowym” powietrzem, jak mówiono o panującym tu mikroklimacie, który dawały rosnące wszędzie sosny. Na lato przyjeżdżało tu nawet 7 tysięcy osób! Dziś sosen jest tu coraz mniej, „mahoniowego” powietrze też nie ma, a na stałe mieszka tu 4,5 tysiąca ludzi. Kolumna, która miała być miastem-ogrodem powoli odchodzi w zapomnienie. Dziś jest przede wszystkim sypialnią Łodzi, Pabianic i Łasku.

- Kiedyś niemal każde lato spędzałem w Kolumnie - mówi Jacek Wąsowski, 57-letni łodzianin. - Mama pracowała na poczcie, a pocztowcy mieli tam swój ośrodek kolonijny. Jeździłem tam na kolonie. Jako mały chłopak byłem zachwycony Kolumną. Dwie rzeki - Grabia i Pałusznica, wokół lasy. Wielkie wrażenie na mnie robiły te drewniane, piętrowe domki z werandami i kolorowymi szybkami. Byłem niedawno w Kolumnie i nie mogłem jej poznać. Sosny poznikały, w miejscach gdzie chodziliśmy na spacer do lasu wyrosły domki jednorodzinne. A drewniane domki obkładane są styropianem, a potem tynkowane...

Historia Kolumny sięga lat dwudziestych minionego wieku. Wtedy Janusz Szweycer, właściciel dóbr łaskich, wpadł na pomysł, by w części z nich utworzyć miasto-ogród. Moda na tworzenia miast-ogrodów panowała wtedy w całej Europie. Twórcą tej koncepcji był znany angielski urbanista Ebenezer Howard. Polegała na tym, że w niedużej odległości od dużego miasta lub jego centrum tworzy się miasto satelickie, albo dzielnicę na jego przedmieściach. Miasto-ogród charakteryzuje się luźną zabudową oraz wielką ilością terenów zielonych, jak parki, lasy, ogrody. Miały one służyć jako miejsce wypoczynku mieszkańców dużych aglomeracji. W Polsce takie miasta-ogrody powstały m.in. w Puszczykowie koło Poznania, Milanówku i Podkowie Leśnej nieopodal Warszawy. Utworzono je też pod Łodzią. Była to nie tylko Kolumna, ale też Tuszyn-Las, Sokolniki.

Ale wróćmy do Kolumny. Janusz Szweycer swój pomysł zaczął realizować w 1927 roku. Jako miejsce, gdzie miało powstać miasto-ogród wybrał tzw. łaski bór. Koncepcję jego zabudowy opracował ze swoim pełnomocnikiem Wacławem Dąbrowskim i nadleśniczym Piotrem Suskim, absolwentem wydziału leśnictwa uniwersytetu w Grenoble. Szweycer wydzielił 120 hektarów lasu między torami kolejowymi, które wybudowano w latach 1902-1903, pod wsią Wierzchy a drogą do Pabianic. Dla tego terenu właściciel dóbr łaskich wydzielił księgę wieczystą, którą nazwał „Miasto Las-Kolumna”. Plan Kolumny sporządził architekt Antoni Dwornicki. Podzielił teren Lasu-Kolumny na trzy części: Pałusznicę, Doliwę i Cygankę. Cyganka znajdowała się na północ od torów kolejowych i była przeznaczona na zabudowę willową. Doliwa znalazła się między torami a szosą sieradzką. Ulice miały się tu rozchodzić promieniście, miały zostać obsadzone jarzębinami i lipami. Pałusznicę stanowił obszar od szosy do rzek Grabi i Pałusznicy. Cały ten teren geodeta podzielił na 485 działek. Cena była uzależniona od lokalizacji działki, jej drzewostanu.

Działki w tym nowym mieście-ogrodzie zaczęli kupować głównie mieszkańcy Łodzi i Pabianic. Spory teren wykupili m.in. właściciele pabianickiej fabryki bawełnianej Krusche i Ender. Ludności narodowości żydowskiej początkowo sprzedawano działki po cenach komercyjnych, znacznie wyższych od powszechnie obowiązujących. Jednak z czasem to właśnie Żydzi stali się właścicielami większości terenu Las-Kolumna.

W 1929 roku powstało Towarzystwo Miłośników Lasu-Kolumna. To dzięki zebranym przez nie funduszom zbudowano tu m.in. w 1931 roku stację kolejową. Kolumna szybko się rozwijała. W latach trzydziestych stała się jedną z najpopularniejszych podłódzkich miejscowości wypoczynkowych. W 1936 roku założono tu prąd. Wybudowano około 30 pensjonatów, w tym sześć całorocznych, luksusowych, jak „Znicz”, „Halina”, „Reymontówka”. W nieistniejącym już tzw. Dworku Adama łaski felczer przyjmował letników.

Właściciele działek wybudowali około 160 domów letniskowych. Ponad 70 procent z nich należało do Żydów, blisko 20 procent do Niemców, a niewiele ponad 10 proc. do Polaków. Każdy z domów miał niepowtarzalną konstrukcję. Charakteryzowały je oszklone werandy z kolorowymi szybami. Wille budowane na wzór domów znajdujących się w szwajcarskich uzdrowiskach. Miały charakterystyczne okapy, zwieńczenia dachów, zdobienia werand, balkonów, okien.

Przy moście znajdującym się w tzw. Starej Kolumnie spiętrzono wody rzeki Grabi i utworzono płatne kąpielisko. Mniejsze powstało na rzece Pałusznicy. Letnicy chętnie wypoczywali też nad stawem znajdującym się za stacją kolejową. Można było wypożyczyć łódki. Było siedem kortów tenisowych, m.in. jeden w pobliżu płatnego kąpieliska.

91-letni pan Stanisław przed wojną był chłopcem. Dziś mieszka w Łodzi, ale przed wojną przyjeżdżał tu z rodzicami, którzy byli urzędnikami na letnisko. Opowiada, że na lato bryczkami, pociągiem, samochodami zjeżdżały tu tłumy letników z Łodzi i Pabianic. Część miała tu domki letniskowe, inni mieszkali w pensjonatach lub wynajmowali pokoje.

- Najwięcej przyjeżdżało Żydów - wspomina pan Stanisław. - Spacerowali po lesie, chodzili na plaże, a wieczorem na dancingi. Od 1937 roku zaczęli zjeżdżać tu też Chasydzi. Byli bardzo pobożni. Modlili się nie tylko w bożnicy, ale także w swoich domach. Sporo było sklepów. Należały do Żydów i Polaków. Większość otwarta była latem.

Synagoga w Kolumnie znajdowała się na ul. Letniej niedaleko miejsca, w którym stoi dziś kościół katolicki. Przed wojną nie było tu parafii katolickiej. Powstała dopiero po wojnie. Na zimę zostawało tu co najwyżej kilkuset rdzennych mieszkańców. I dozorcy pilnujący opuszczone domy letniskowe.

Dobre czasy dla Kolumny skończyły się wraz z wybuchem drugiej wojny światowej. Wielu z letników, którzy w sierpniu 1939 roku opuszczali tę wypoczynkową miejscowość nie przypuszczało, że nigdy tu nie wrócą. Niemcy nazwali Kolumnę „Waldhorst”. Wysiedlili najpierw ludność żydowską, potem ten sam los spotkał Polaków. Niemcy przejęli ich pensjonaty i domy letniskowe. Wprowadzili do nich tzw. uzydlerów, czyli niemieckich przesiedleńców z Wołynia, Litwy, Łotwy, Besarabii. Część z nich osiedlała się w Kraju Warty lub jechała na teren III Rzeszy. Na starych fotografiach widać charakterystyczne wozy, którymi wędrowali. Niemcy wybudowali w Kolumnie tzw. dom propagandy z salą kinową. Po wojnie mieścił się tam przez wiele lat, aż do wybudowania w 2004 roku nowej świątyni, kościół katolicki.

Po wojnie utworzono tu gromadę Kolumnę-Las. Miejscowość zaczęła odzyskiwać letniskowy charakter. Część pensjonatów przejął Fundusz Wczasów Pracowniczych, w innych urządzono ośrodki wczasowe dla matek z dzieckiem. W 1960 do Kolumny-Lasu dołączono wsie Przygoń, Orpelów, Kolonie Poleszyn i Wieszchy. Z gromady stała się osiedlem. Liczyła 4 tysiące mieszkańców. W 1973 roku Kolumnę włączono w granicę administracyjne Łasku. Stała się jedną z dzielnic miasta.

Po wojnie w Kolumnie zasiedlili się Kresowiacy, od 1953 do 1955 przeprowadzali się też łodzianie mieszkający wcześnie na Bałutach. Ich domy wyburzono, bo budowano nowe bloki, a ich przesiedlono do Kolumny. Większość z nich zamieszkała w drewnianych letniskach, których nie przejął FWP, a znalazły się w zasobach komunalnych. Ale po wojnie Kolumna nie utraciła letniskowego charakteru. Setki ludzi spacerowało jej uliczkami, opalało się nad Grabią. Dla wielu łodzian i mieszkańców Pabianic było to ulubione miejsce sobotnio-niedzielnego wypoczynku. Powstało tu wiele ośrodków kolonijnych, wczasowych. Po transformacji znów się wszystko zmieniło. Ośrodki przestały istnieć, ale łodzianie zaczęli tu kupować tu działki, niektórzy przeprowadzili się tu na stałe.

Miastem-ogrodem stał się też w okresie międzywojennym Tuszyn-Las. Starania o to podjął ówczesny burmistrz Tuszyna Józef Domowicz. Wspomagał go Aleksy Rżewski, pierwszy prezydent Łodzi w niepodległej Polsce, który potem został starostą powiatu łódzkiego. Z propozycją utworzenia miasta-ogrodu wystąpił w październiku 1927 roku burmistrz Domowicz. Przygotował nawet projekt rozparcelowania na działki 250 mórg lasu, który znajdował się na obszarze obejmującym Tuszyn-Poddębinę. Poddębina była już miejscowością letniskową. Latem zjeżdżali tam mieszkańcy Łodzi, ale nie miała jeszcze odpowiedniej infrastruktury. Nie obyło się bez przeszkód, m.in. Wojewódzki Inspektor Ochrony Lasów nie zgodził się początkowo na wyrąb drzew. Taką zgodę wydano dopiero w grudniu, ale zaznaczono, że na każdej działce ma pozostać przynajmniej 70 procent drzewostanu. W lutym 1928 roku Rada Miasta Tuszyna zaakceptowała plan nowego osiedla i nazwała je Tuszyn-Las. Na miasto-ogród przeznaczono 116 hektarów lasu. Każda działka miała 1200 metrów kwadratowych. Z metr płacono od 1 do 6 złotych. Rozpoczęto sprzedaż działek. Ulgi otrzymali mieszkańcy Tuszyna. Miasto liczyło, że sprzedaż działek wzbogaci jego budżet o 1,5 miliarda zł! Ale tego planu nie zrealizowano.

Oficjalnie otwarcie miasta-ogrodu Tuszyn-Las miało miejsce 6 maja 1928 roku. Na uroczystości przybyli m.in. bp. Wincenty Tymieniecki, ordynariusz diecezji łódzkiej i starosta Aleksy Rżewski, który zresztą miał dom w pobliskiej Zofiówce. Właściciele działek zaczęli budować na swych działkach charakterystyczne domki letniskowe - drewniane, na murowanych fundamentach, z werandami, często piętrowe. Zaczęły też powstawać pensjonaty. Na letnisko do Tuszyn-Lasu zjeżdżali głównie łódzcy Żydzi i Niemcy. Wszyscy chętnie odwiedzali miejscowy Grand Hotel, który znajdował się przy ul. Prusa. Korzystano z tzw. osiedla rozrywkowego Tylińskiego. Południową część osiedla nazwano „Palestynką”. Tu działki kupili Żydzi, przypuszcza się, że większość była ortodoksami. A inni Żydzi wykupowali działki w północnej części Tuszyn-Lasu, obok Polaków i Niemców. Na letniska przyjeżdżali tu m.in. łódzcy lekarze: dr Adam Landan, dr Leon Rubin, dr Mojżesz Karszner, dr Eugeniusz Nowarski, dr Jan Morkowski.

W Tuszyn-Lesie nie brakowało rozrywek dla letników. Na przykład Szmul Bogdański z Łodzi urządził tu cyklodrom. Odbywały się na nim wyścigi motorowe i rowerowe. Z czasem zaczęto zabiegać, by Tuszyn-Las stał się miejscowością kuracyjną. Podawano, że ma znakomite warunki klimatyczne, dojazd do Łodzi tramwajem, a każda willa ma studnię z dobrą wodą do picia. A latem zjeżdża tu ponad 5 tysięcy letników. Chwalono się, że w Tuszyn-Lesie i Poddębinie działa też pięć pensjonatów: Grant Pensjonat, „Mrówka”, „Marta”, pensjonat Rodzin Policyjnych, pensjonat Rodzin Żydowskich. W Poddębinie było też nowoczesne kąpielisko zwane „myką”. W sezonie letnim było otwartych sześć gabinetów lekarskich i dwa dentystyczne. Czynnych było te 25 sklepów spożywczych, trzy piekarnie i sześć sklepów rzeźniczych. Niestety, Tuszyn-Las nie został przedwojennym uzdrowiskiem.

Także w latach dwudziestych utworzono miasto-ogród Sokolniki, do dziś jedną z najpopularniejszych podłódzkich miejscowości letniskowych, gdzie teraz wielu łodzian ma działkę. Między 1928 a 1930 rokiem rozparcelowano tam majątek barona Aleksandra Rostockiego, który sam wystąpił z propozycją utworzenia tam miasta-ogrodu. Łodzianie już przed wojną chętnie kupowali tam działki. Między innymi ze względu na panujący tam mikroklimat, korzystny zwłaszcza dla dróg oddechowych. Dziś w sezonie letnim wypoczywa tam ponad 25 tysięcy ludzi.

Przed wojną łodzianie chętnie wyjeżdżali też na letnisko do Rudy Pabianickiej, która wtedy nie była częścią Łodzi, a stanowiła osobne miasto. I miała wiele walorów wypoczynkowych. Tu na przykład około 1914 roku swoją letniskową willę „Klara” wybudował łódzki fabrykant Juliusz Kunitzer. Nazwał ją tak na cześć żony. Wille, nie tylko letniskowe, budowano wzdłuż ul. Pabianickiej. Ta pod numerem 133 należała do Arnolda Bajera. Przy ul. Pabianickiej 184/186 willę miał Adolf Horak. Natomiast w południowej części Rudy Pabianickiej, między innymi przy ul. Letniej (dziś Letniskowa) i Popioły. Na ul. Popioły była willa, do której latem przyjeżdżała rodzina Tshildów. Na tej samej ulicy pod koniec dziewiętnastego wieku willę letniskową miała też rodzina Zaurów. Przy ul. Letniej dwie wille miała rodzina Kindermanów.

Podłódzka Wiśniowa Góra, Kaletnik czy Żakowice nigdy nie były miastami-ogrodami, ale tu też chętnie jeździli na letniska łodzianie. Na przykład na letnisko do Żakowic przyjeżdżał z Łodzi z rodziną znany aktor Tadeusz Pluciński. Na stronie portalu Świadkowie Historii można znaleźć wspomnienia Mirosława Józefa Chwiałkowskiego, który wychowywał się w Kaletniku. - Moje najwcześniejsze wspomnienia to początek lat trzydziestych ubiegłego wieku, kiedyśmy zamieszkali w miejscowości Kaletnik pod Łodzią - wspominał. - Miejscowość była osadą głównie letniskową, powstałą po parcelacji jakiegoś majątku. Otoczona była z trzech stron starymi lasami. Jedynie na północy, na krótkim odcinku graniczyła z osadą Różyca. Na wschodzie dochodziła prawie do przystanku kolejowego Żakowice na trasie Łódź-Koluszki. Przystanek ten odległy jest od Koluszek około 2,5 km. Kaletnik składał się z czterech części: najstarsza i najbiedniejsza część to Budy, wysunięta na południowy-zachód i otoczona z trzech stron lasami. Zamieszkiwana była przez ubogą ludność prawdopodobnie pochodzenia pańszczyźnianego oraz napływową utrzymującą się z prac sezonowych. Było to swoiste „getto”. Druga, najbogatsza część, Ogrody, powstała najpóźniej. Była położona w środkowej części w pobliżu kościoła.

Nikt by pewnie dziś nie uwierzył, ale prawdziwym kolonijnym zagłębiem dla łódzkich dzieci było Głowno. Na wakacje w Głownie zapraszał je pensjonat Ezfnerowej i Erlichowej. Zapewniano, że warunki są znakomite. Pensjonat mieścił się w suchym, sosnowym lesie. Gwarantowano dobrą opiekę wychowawczą i zdrowotną. Dzieci miały mieć organizowane gry i zabawy pod kierunkiem „rutynowego” instruktora. Kolonie w Głownie, w pensjonacie „Wiktoria” organizowała też pani Konarska. Zapraszano na nie także do Teofilowa koło Spały. Ci, którzy wybrali się tam do pensjonatu „Trzy róże”, a byli pracownikami umysłowymi mogli liczyć na znaczne ulgi w opłatach. Na wypoczynek zapraszała też willa „Zofia” we Włodzimierzowie koło Sulejowa. Zapewniano, że co godzinę docierają tam z Łodzi autobusy i jest światło elektryczne!

Bogatsi łodzianie wybierali się na urlop dalej. Gazety chętnie podawały ceny letniego takiego wypoczynku. Na przykład za wynajęcie na cały sezon dwóch pokoi z kuchnią w Jastarni trzeba było wydać 100 złotych. W innych miejscowościach nadmorskich ceny były podobne. Więcej za pokój płaciło się tylko w Gdyni: od 100 do 150 zł.

- Jeśli ktoś wybiera się nad morze sam to pokój u rybaka, na cały sezon, czyli dwa i pół miesiąca, wynajmie już za 30 złotych - przekonywała łódzka prasa. - Pozostaje jeszcze kwestia wyżywienia. Jeśli ktoś mieszka oddzielnie, a stołuje się częściowo w domu, a częściowo w pobliskim pensjonacie to utrzymanie jednej osoby kosztuje dziennie mniej niż 5 złotych. Są jednak tacy, którzy wolą mieszkać w pensjonacie z całodziennym wyżywieniem i nie narażać się na niewygody. Takich możemy poinformować, że na całym wybrzeżu, pokój w pensjonacie z całodziennym wyżywieniem będzie kosztował od 8 do 10 zł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki