Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komendant z Bałut

Anna Gronczewska
Inspektor Dariusz Banachowicz, Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi
Inspektor Dariusz Banachowicz, Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi Grezgorz Gałasiński
- Z dumą przyznaję, że pochodzę z Łodzi. Ta Łódź ma wiele obliczy. To kryminalne jest tylko jednym z nich i to marginalnym! - mówi inspektor Dariusz Banachowicz, Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi.

Jest Pan łodzianinem. Wielu łodzian było komendantami wojewódzkimi policji w Łodzi?
Myślę, że do czasu pamiętnych, tragicznych Juwenaliów w zasadzie wszyscy byli łodzianami. To, co było później, nie wynikało tylko z tego, że były te Juwenalia. Po prostu potem przyjęto inny sposób powoływania, pewnie nie tylko w policji. Teraz o wyborze wojewódzkiego komendanta policji decyduje konkurs. Ten, kto staje do konkursu musi liczyć się z tym, że dostanie propozycję pracy w różnych miejscach Polski.

Do którego rejonu Łodzi ma Pan największy sentyment?
Prywatnie będą to Bałuty. Tu się urodziłem, wychowałem. Natomiast zawodowo największy sentyment mam do Śródmieścia. Tam pracowałem kilkanaście lat.

A Retkinia?
Na Retkini mieszkałem po przeprowadzce z Bałut. Rodzice dostali tam mieszkanie na początku lat 70. Mam sentyment do tego miejsca, ale większy do Bałut.

Gdy jedzie Pan na swoje Bałuty to widzi, że się zmieniły?
Mieszkałem blisko Rynku Bałuckiego, na ulicy Ceglanej. Ten dom jeszcze stoi. Jakiś czas temu na skrzyżowaniu ulicy Ceglanej z Bałuckim Rynkiem zobaczyłem sygnalizację świetlną. To taki symptom zmiany czasu. Dalej stoją tam stare kamienice, ale wokół świat poszedł z postępem. Jest większy ruch samochodowy i na skrzyżowaniu przy Bałuckim Rynku trzeba było założyć sygnalizację świetlną. Stare Bałuty się zmieniły, choć pozostały miejsca, gdzie ten świat się trochę zatrzymał.

Ma Pan swoje ulubione miejsca w Śródmieściu?
Nie chcę, by to źle zabrzmiało, ale łapię się na tym, że jeżdżąc po Śródmieściu patrzę na różne miejsca z perspektywy wydarzeń, które tam miały miejsce. Oczywiście, zmienia się i Śródmieście, i okolica. Jak choćby dawna Strzelczyka, dziś Senatorska czy 8 Marca. Tam wyburzono rudery, są nowe bloki. Zmieniła się ulica Nawrot.

Wiele lat pracował Pan w wydziale kryminalnym łódzkiej policji. Dużo było wtedy pracy?
Bardzo dużo. Dziś też nie ma jej mniej, tylko jest inna. Na początku lat 90., kiedy doszło do transformacji ustrojowej, pojawiły się nowe typy przestępstw. Pamiętam jak pojechałem do szkoły inspektorów we Francji. Francuzi opowiadali, że gdy otworzymy się na świat, to pojawi się nowy kapitał, ale też "gangsterka". Wy sobie z nimi poradzicie, ale pojawią się "białe kołnierzyki"... I tak było. Często jest tak, że prawo idzie krok za. Na szczęście wszystko zostało uporządkowane, prawo nadążyło. Pojawiły się nowe instytucje jak świadek koronny, świadek incognito. Wymiar sprawiedliwości dostał nowe instrumenty. Spenalizowano wiele zachowań, które wcześniej były nie karane.

Trudno jest być dziś łódzkim policjantem?
Gdy przeprowadza się badania opinii publicznej, to okazuje się, że zawsze było trudno, ale dobrze, że policja jako całość - a w tym łódzka - cieszy się jednym z najwyższych poziomów zaufania. Ostatnie badania pokazują, że przed nami są tylko media, i to nie wszystkie. Za nami są wojsko, straż, szereg innych instytucji, która zawsze plasowały się wysoko w tego rodzaju badaniach.

Łodzianie bez obaw mogą dziś wieczorem wyjść na spacer ulicą Piotrkowską czy innymi ulicami w centrum miasta?
Myślę, że ulicą Piotrkowską tak. I nie jest to tylko efekt monitoringu, ale też naszego zainteresowania. Świetnie byłoby, abyśmy w każdym mieście, w każdym jego miejscu mieli stuprocentową pewność bezpieczeństwa. Tak niestety nie jest. Dzisiaj jest wiele miejsc, gdzie można odpocząć, ale i napić piwa. Czasem tego piwa jest za dużo... My staramy się reagować jak najszybciej. Nie możemy być wszędzie, nie ma nas tylu. Mam świadomość, że do ideału nam daleko. Wynika to z wielu rzeczy. Uzupełniamy teraz braki kadrowe. Ta czwarta kompania w Łodzi, która jest teraz budowana, zafunkcjonuje za
dziewięć miesięcy. Ludzie, których przyjęliśmy do policji, muszą zostać przeszkoleni, wejść w okres adaptacyjny. Zatem dopiero za dziewięć miesięcy pojawią się na łódzkich ulicach. Ale to się stanie. Nie ma takiego miasta na świecie, gdzie jest pełne bezpieczeństwo. Różne miasta starają się wprowadzić tak zwaną strefę zero. Tak jak Manhattan w Nowym Jorku. Tam musi być bezpiecznie.

W Łodzi jest teraz spokojniej, nie ma takich spektakularnych wydarzeń jak kiedyś, o których mówiła nie tylko cała Polska...
Tak, ale to efekt przemian. Kiedyś była "gansterka", zdarzało się, że w Łodzi wybuchały bomby. Był czas, że trochę z przerażeniem mówiło się: ludzie z miasta. To już zostało znacznie ograniczone. Nie tylko dzięki samej policji. Pojawiły się nowe mechanizmy prawne, które umożliwiły jej skuteczne działanie. Dały też większe możliwości prokuraturze, argumenty prawne, które pozwoliły tych ludzi izolować. Dziś są jednak inne zagrożenia. Na przykład to, co związane jest ze środowiskiem
pseudokibiców. Niedawno łódzcy policjanci zatrzymali dwóch grafficiarzy, którzy malowali na murach. Przed komendantem miejskim postawiłem zadanie, by robić wszystko, aby takich ludzi szukać i zatrzymywać. Trzeba ich też oczywiście ukarać.

Z dumą mówi Pan, że pochodzi z Łodzi?
Zawsze tak mówię, cokolwiek o tym mieście mówią, gdziekolwiek w Polsce. Boleję, że z Łodzi wychodziło w kraj wiele smutnych informacji. Gdy wydarzyło się coś kryminalnego, to słyszało się: Znowu ta Łódź! Ta Łódź ma jednak wiele obliczy. To kryminalne jest tylko jednym z nich i to marginalnym!

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki