Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komu sprzedać receptę na sukces?

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński Grzegorz Gałasiński
Już czas, w którym powinny rozlec się ckliwe pienia z zachwytu jaką to kolejną piękną, obywatelską i nowoczesną będziemy mieć inwestycję. Chodzi o neon dworca Łódź Fabryczna, który prezydent Hanna Zdanowska postanowiła wyciągnąć z magazynu i wetknąć w kolejny wiekopomny woonerf przy Traugutta (przez językowych purystów zwany dumnie podwórcem). Woonerfu jeszcze wprawdzie tam nie ma, ale może on rychło powstać, bo lobbuje za nim wpływowa rowerowa Fundacja Fenomen.

Zanim jednak wszyscy, w cyklistówkach na głowie, składać będziemy FF pokłony za kolejne bezguście obce architekturze łódzkich ulic, za kolejny podwórzec w miejscu, gdzie powinna być ulica komunikująca centrum z dworcem, skierujmy łaskawie wzrok na miejsce, z którego neon przywędrował.

Oto w środę do Sądu Okręgowego w Łodzi wpłynął wniosek luksemburskiego urbanisty i architekta o światowej renomie Roba Kriera, który oskaraża władze Łodzi o naruszenie jest praw autorskich. Krier uczynił swym reprezentantem Fundację Sztuki Świata. Tę samą, która w 2007 r. sprowadziła go do Łodzi, zorganizowała wykład na Politechnice Łódzkiej, gdzie mówił o "zszywaniu" starej tkanki miasta z nową, i dla której to Fundacji Krier zaprojektował kształt serca Nowego Centrum Łodzi.

Czyli dworca i jego najbliższych okolic - ok. 30 ha. Koncepcja Kriera, podarowana miastu, posłużyła jako podstawa do planu urbanistycznego, od lat zmienianego. Krier uważa, że jego koncepcję zmieniono czym naruszono niezbywalne prawa autorskie.

I żąda zaprzestania zmieniania jego koncepcji. Sytuacja wydaje się patowa, bo FSŚ wobec rażącej niewdzięczności (taki termin prawny) miasta wobec niej (m.in. ignorowania w sprawach NCŁ) w maju 2013 r. wycofała koncepcję Kriera i każda inwestycja ją uwzględniająca będzie naruszeniem praw autorskich. Miasto broni się, że takie jednostronne oświadczenie woli nie jest prawomocne i musiałby je uznać sąd. A FSŚ rozważa przeniesienie sporu na poziom prawa europejskiego.

Co do Kriera, to z listy, jaki w styczniu 2014 r. napisał do prezydent Zdanowskiej nie wynika, że o pozwie myśli, ale przyznaje, że ostateczny kształt okolic dworca, kładący nacisk na komunikację samochodową, nie jest zgodny z jego filozofią (tzw. nowym urbanizmem).
Czy ktoś jeszcze potrafi zliczyć wszystkie sprawy sądowe, spory, nieporozumienia i zawiłości, jakie narosły przez ostatnie cztery do sześciu lat wokół NCŁ? Może najwytrwalsi. I może o to chodzi. Ryby najlepiej łowi się w mętnej wodzie. Jak zatem z perspektywy lat wygląda nasz przepis na największą rewitalizację w historii miasta? Oto on w wersji skróconej. Aby pichciło się przyjemniej, akompaniament zapewniają radni SLD, którzy chcą wyciąć i sprzedać inną łódzką "inwestycję" - fontannę na pl. Dąbrowskiego.

Może chodzi o to, by trasa W-Z nie miała konkurencji w kategorii: rowy i rowki? SLD podczas konsultacji zapyta łodzian jak widzą takie dictum. Ale możliwe, że wpierw radni PO wymaglują ich na okoliczność przebudowy placu. Wiadomo, bez konsultacji ręki podnieść nie można nie tylko na "waginę", jak pieszczotliwie nazwano ów grający wodotrysk.

A oto przepis: trzeba założyć fundację z dużymi nazwiskami w roli fundatorów, która zainicjuje przedsięwzięcie, a której założyciele po roku przestaną się zgadzać. Trzeba też nie umieć dogadywać się z dyrektorem poważanego festiwalu i pozwolić mu na przenosiny. Następnie należy w referendum stracić fotel prezydenta, czyli oddać pole opozycyjnym partiom. Potem z jednych inwestycji, dodanych do rewitalizacji EC1, rezygnuje się (Camerimage Łódź Center - bo niby za drogie), do innych (Specjalna Strefa Sztuki) traci się prawa i płaci architektom co najmniej ok. 20 mln zł kary.

Trzeba też zatrudnić speców od czarnego PR-u, by szukali kozła ofiarnego. Na koniec pozwala się, by jednostka nadzorująca rewitalizację (EC1 Miasto Kultury) nie miała dyrektora, wchodzi się w konflikt z jedną z firm budowlanych, która schodzi z budowy. Nie przeszkadza to organizować konferencje, gdzie jak w czasach słusznie minionych, mówi się: prace trwają.

W finale pozwolimy, by na inwestycję wkroczył komornik. Proste? Pewnie. Dlatego dziw bierze, że inne miasta nie łakomią się na "łódzką drogę do rewitalizacji". Trójmiasto buduje gmach Gdyńskiego Centrum Filmowego, dla Gdyńskiego Festiwalu Filmowego. Gotowe jest Krakowskie Centrum Kongresowe. W Katowicach powstanie Międzynarodowe Centrum Kongresowe z ekranami przypominającymi te z projektu CŁC. I nikt nas nie pyta o radę! Na szczęście jest Wałbrzych. Ślązacy byli w EC1 w czerwcu i już zadeklarowali, że użyczą nam doświadczeń na polu rewitalizacji kopalni (sztuk jeden), co dla Łodzi będzie bezcenne. Wystarczy NCŁ zmienić w WD (Wielki Dół). W końcu i tak Łódź przypomina piaskownicę, w której jedni drugim sypią piaskiem po oczach i nie pozwalają budować zamków z piasku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki