18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Końca nie widać

Witaszczyk na dziś
Jerzy Witaszczyk
Jerzy Witaszczyk DziennikŁódzki/archiwum
Znowu mamy awanturę o katastrofę prezydenckiego Tu-154. W zeszłym roku po prezentacji raportu Millera napisałem, że raport przekonał przekonanych. Nieprzekonanych zaś utwierdził, że z oficjalnych źródeł na razie prawdy się nie dowiedzą.

Na razie, czyli do czasu, kiedy u władzy pozostaje Tusk i jego partia. Niestety, miałem rację! Teraz każde nowe ustalenie wywołuje burzę.

W Polsce mało kto daje się przekonać, że katastrofa samolotu to nie bójka pijanych wyrostków na wiejskiej potańcówce. Na takiej potańcówce zwykle świadków jest tylu, że prawdę da się szybko zrekonstruować. W cywilizowanym świecie prawdę o katastrofach lotniczych ustala się latami.

Wypadki lotnicze na ogół nie zostawiają świadków przy życiu. Przypomnę, że najdłuższe dochodzenie w sprawie katastrofy rejsowego samolotu trwało 10 lat - tyle czasu zajęło wykrycie, dlaczego w 1991 roku boeing 737 linii United Airlines spadł na ziemię.

W sprawie katastrofy prezydenckiego Tu-154 komisje pracowały z nadmiernym pośpiechem, pod presją emocji, których źródłem była polityka i teorie spiskowe. Bo najgorzej z dochodzeniem do prawdy bywa, gdy w katastrofie giną wysokiej rangi politycy. W 1980 roku rozbił się samolot z premierem Portugalii na pokładzie. Oficjalne śledztwo trwało ponad 24 lata, ale sprawa wciąż nie ma zakończenia.

Przed rokiem portugalski parlament powołał dziesiątą komisję do wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy i czym ten ponury serial się skończy. Zupełnie jak w Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki