Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncert Imagine Dragons w Atlas Arenie [ZDJĘCIA, RELACJA]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
W łódzkiej Atlas Arenie wystąpił we wtorek (2 lutego) amerykański zespół rockowy Imagine Dragons.

Smok żyjący pod Wawelem to jednak już stary... piernik, który może co najwyżej chuchnąć płomykiem niczym zapalarka do gazu. Dziś gaszą go energią, witalnością i młodzieńczą zachłannością Smoki z Ameryki, czyli Imagine Dragons. Ci, którzy zawitali do ich pieczary, którą na jeden wtorkowy wieczór stworzyli w łódzkiej Atlas Arenie, dostarczyli sobie potężną dawkę emocji i radości.

"Nigdy nie zapomnimy tego koncertu" - powiedzieli na finał swojego występu muzycy rodzimego zespołu LemON, supportującego gwiazdę z Las Vegas. W przeważającej części bardzo młodzieżowa widownia pewnie także długo nie zapomni tego, co się działo później.

Imagine Dragon, którzy po raz pierwszy wystąpili w Polsce, okazali się koncertową petardą. Rozpoczęli wieczór energetycznym "Shots" i potem doskonale mieszali nastroje. Podczas koncertu - który odbywał się w ramach trasy promującej ubiegłoroczny, drugi album grupy "Smoke + Mirrors" - zagrali świetne, entuzjastycznie przyjęte wersje m.in. "It's Time", "Roots", "I'm So Sorry", "Gold", wymiatające "Demons", "I Bet My Life" i "Radioactive" oraz upragnione przez polskich fanów "Bleeding Out" (wymuszone akcją w internecie i trzymanymi przez publiczność na początku koncertu kartkami z napisem "Poland Is Bleeding Out").

A Polska przyjęła Imagine Dragons zachwycająco. Zabawa w meksykańską (no właśnie, czy to jeszcze meksykańskie?) falę przed koncertem, a potem nadzwyczaj żywe reakcje na każdy utwór i setki rozświetlonych telefonów w spokojniejszych fragmentach występu.

Wokalista Dan Reynolds doskonale sobie radził z panowaniem nad tym żywiołem, ale każdy z muzyków (gitarzysta Wayne "Wing" Sermon, basista Ben McKee i perkusista Daniel Platzman) miał swoje kilka minut. Gdy trzeba było, na scenie zjawiały się dodatkowe bębny, w które walili muzycy; zabawa cieszących się swoim graniem muzyków i przeszło dziesięciotysięcznej widowni była przednia. Może sam koncert mógłby być trochę dłuższy, może żal było opuszczać Atlas Arenę tylko po jednym bisie ("The Fall"), ale i tak gdy na finał powędrowały w górę kartki tym razem z napisem "Thank You" i rozległo się gromkie "Dzię-ku-je-my!", było to szczere i pełne zadowolenia.

Imagine Dragons to proste melodie, duża żywotność, przyjazna energia, świetny kontakt z widownią. A także trochę przekazu o tolerancji, wolności, otwartości. Również ten najważniejszy, który zespołowi i jego publiczności daje przewagę nad wszystkimi i wszystkim innym - "forever young", wyśpiewane przejmująco i chórem młodych gardeł w coverze słynnego przeboju Alphaville. Dziś to im jest dane piękno przeżywania tego czasu. Smok Wawelski może się jedynie pocieszać tym, że on pozostanie wieczny, a Imagine Dragons prawdopodobnie za kilka lat zastąpią nowi idole...

Zobacz skrót najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia w skrócie
25 - 31 stycznia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki