Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kończy się szalony rok serialowych gwiazd. Liczą, że kolejny będzie lepszy

Anna Gronczewska
Aleksandra Szwed ma  za sobą bardzo intensywny rok w pracy. - Można powiedzieć, że przeżyłam szalony rok  - śmieje się aktorka
Aleksandra Szwed ma za sobą bardzo intensywny rok w pracy. - Można powiedzieć, że przeżyłam szalony rok - śmieje się aktorka materiały promocyjne
Dla serialowych gwiazd nowy rok to nowe wyzwania, marzenia o fascynujących rolach. Niektórzy składają noworoczne postanowienia, inni przekonują, że tego nie robią, bo i tak ich nie dotrzymają. A sylwestra najchętniej spędzają wśród najbliższych.

Aleksandrę Szwed pewnie wiele osób pamięta jako Elizę z "Rodziny zastępczej". Teraz tę młodą aktorkę oglądamy między innymi w "Barwach szczęścia". Gra Lilianę, seksowną nauczycielkę szkoły tańca. Aleksandra zapewnia, że jest domatorką i sylwestra najchętniej spędza w domu, ewentualnie w gronie najbliższych znajomych.

- Nie ciągnie mnie za granicę, to nie jest dla mnie dobry czas na podróżowanie - zdradza Aleksandra Szwed. - Nie wiem, jak i gdzie przywitam Nowy Rok, bo się na tym nie skupiam. Może w pracy, może w domowych pieleszach, zobaczymy.

Opowiada, że w 2013 roku wiele się w jej życiu wydarzyło. Był bardzo intensywny i szybko upłynął.

- Można powiedzieć, że przeżyłam szalony rok, a, jak się mówi, w szaleństwie jest metoda! - dodaje aktorka.

Aleksandra Szwed zapewnia, że nie należy do ludzi, którzy snują szczegółowe plany na kolejne dwanaście miesięcy czy mają postanowienia noworoczne. Co roku zawsze myśli o tym samym: chce być szczęśliwym człowiekiem, rozwijać się i doskonalić oraz poświęcać więcej czasu tym, których kocha.

- Niby proste, a jednak , o czym przekonuję się całe życie, bardzo trudne - mówi aktorka. - Nie wiem, co mnie spotka w 2014 roku, ale powoli wyjaśnia się, co czeka Lilianę, którą gram w "Barwach szczęścia". Nie chcę zdradzać szczegółów, ale zapewniam, że moja bohaterka przysporzy fanom serialu wielu emocji. Będą niespodzianki, łzy, smutek oraz chwile radości.

Nowe plany zawodowe ma też Bartosz Opania, znany między innymi z roli doktora Witka Latoszka z serialu "Na dobre i na złe". Teraz też będziemy mogli oglądać go w nowej polskiej komedii romantycznej "Wkręceni", która 10 stycznia wchodzi na ekrany.

- Jeżeli sylwester wzbudza we mnie emocje, to negatywne - twierdzi Bartosz Opania. - Bawienie się tego dnia, bo ktoś tak ustalił, uważam za rodzaj umysłowego ubezwłasnowolnienia. Staram się, na ile to możliwe, ignorować ten głupi zwyczaj. Nie jest łatwo, ponieważ sylwester atakuje nas z każdej strony - trudno przed nim uciec. Wystarczy pójść tego dnia do sklepu. Przełom roku nie nastraja mnie do przemyśleń dotyczących życia, podsumowań mijającego roku i snucia planów na kolejny. Jeśli najdzie mnie ochota, mogę to zrobić każdego innego dnia.

W komedii "Wkręceni" Bartosz Opania gra Fikoła, jednego z trzech głównych bohaterów. Aktor wierzy, że film spodoba się widzom. Będzie zabawny, może nieco kontrowersyjny, abstrakcyjny z piętrowym poczuciem humoru.

- Co jeszcze czeka mnie w przyszłym roku? -zastanawia się aktor. - Po krótkiej przerwie, spowodowanej zdjęciami do "Wkręconych", wracam na plan "Na dobre i na złe". Cały czas będę grał w przedstawieniu "Proca (Rogatka)" Nikołaja Kolady w Teatrze Scena Prezentacje. To dosyć ciężka, kontrowersyjna sztuka o kloszardzie bez nóg, który kocha się w młodym chłopaku. Rzecz dzieje się w latach osiemdziesiątych w Związku Radzieckim. Druga sztuka z moim udziałem jest zdecydowanie bliżej "Wkręconych". To abstrakcyjna komedia "Pod niemieckimi łóżkami", nawiązująca do marnej książki pod tym samym tytułem, którą napisała polska sprzątaczka pracująca na czarno. Na potrzeby spektaklu zrobiliśmy z niej celebrytkę. W Polsce urasta do ikony stylu, jest perfekcyjną panią domu, Wajda kręci o niej film, Olbrychski gra główną rolę, woduje okręty wojenne, otwiera przedszkola. Na końcu niszczą ją media, które zrobiły z niej gwiazdę. Stworzyliśmy satyrę na to, w jakich czasach przyszło nam żyć.

Muzyczne plany na przyszły rok ma natomiast Olga Jankowska, znamy ją jako Klarę z serialu "Barwy szczęścia". Mogliśmy ją też oglądać w "The Voice of Poland". Chce też zdać egzamin na prawo jazdy.

- W przyszłym roku chciałabym nagrać płytę - mówi Olga Jankowska. Jestem nostalgiczną osobą, często wspominam, zastanawiam się i podsumowuję mijający czas. Sylwester to dla mnie dobra okazja do refleksji. Pod koniec 2012 roku miałam przeczucie, że kolejne dwanaście miesięcy będzie dla mnie wyjątkowe i tak się stało. Mijający rok przeleciał mi błyskawicznie i był przełomowy pod wieloma względami. Na początku roku włożyłam dużo pracy, żeby się zmobilizować do działania, zmienić sposób myślenia i nastawienie na pozytywne, uwierzyć w siebie. Dzięki temu rozkwitło moje życie zawodowe. Wzięłam udział w "The Voice of Poland", choć wcześniej wydawało mi się, że uczestnictwo w takim programie jest ponad moje siły. Odważyłam się i z perspektywy czasu uważam, że to była dobra decyzja. Nie wiem, czy przyniesie mi zawodowe profity, ale cieszę się, że mam na koncie takie doświadczenie.

Noworocznych przyrzeczeń nie robi sobie Michalina Olszańska, grająca piosenkarkę Tinę w "Barwach szczęścia". W tym roku obejrzymy ją też w filmie "Jack Strong" o pułkowniku Ryszardzie Kukli-ńskim i czesko-polskiej produkcji.

- Mogę się bawić nawet co tydzień, ale nie w noc sylwestrową - dodaje Michalina Olszańska. - Nigdy nie witałam Nowego Roku na hucznej imprezie, bo nie lubię być do czegokolwiek zmuszana. Od zawsze mam poczucie, że koniec roku nie jest powodem do radości. W pewnym okresie życia, w buntowniczym nastroju z premedytacją przesypiałam północ. Sylwester jest dla mnie przedłużeniem świąt Bożego Narodzenia - ten czas spędzam z rodziną w ciepłej domowej atmosferze. Mam nadzieję, że tym razem uda mi się znaleźć również chwilę na pisanie czy rysowanie. To moje pasje, do których potrzebuję spokoju i wyciszenia.

Michalina marzy przede wszystkim o odpoczynku, bo ostatnio żyje na walizkach. Od kilku tygodni pracuje na planie filmu czesko-polskiego, dlatego podróżuje między Pragą, Wrocławiem i Warszawą.

- To dramat oparty na prawdziwej historii kobiety, która jako ostatnia w Czechosłowacji została skazana na karę śmierci - opowiada o tym filmie. - Gram główną rolę, co jest dla mnie dużym wyzwaniem.

Wiele postanowień związanych z nowym rokiem ma Ania Karczmarczyk, czyli Ola z "Na dobre i na złe". Aktorka wierzy, że je zrealizuje.

- Liczy się samozaparcie, to kwestia umysłu - twierdzi aktorka. - Zamierzam skupić się na sobie i rodzinie, bo ostatnio mam dla niej coraz mniej czasu. Chcę wrócić do biegania, nauki języka włoskiego i grania na gitarze. Może w przyszłym roku znowu uda mi się posmakować jazdy na snowboardzie, która kiedyś źle się dla mnie skończyła. Muszę wziąć się za siebie, ponieważ w mijającym roku dużo chorowałam. Mam tego dość, czas wrócić do formy!

Ania Karczmarczyk cieszy się, że nadchodzący rok zacznie pracowicie. W styczniu gra w wielu spektaklach, a w lutym rozpoczyna sesję w Akademii Teatralnej. Sporo pracy będzie miała na planie "Na dobre i na złe".

- Czekam, aż Ola wreszcie urodzi, bo ile można być w ciąży?! - śmieje się Ania Karczmarczyk. -Mam wrażenie, że nie ułoży sobie życia z ojcem swojego dziecka, Przemkiem (Marcin Rogacewicz). Prawdopodobnie dojdzie do wniosku, że skoro nie wyszło im od razu, to znaczy, że nic z tego nie będzie, a on wybierze Zuzę (Julia Kamińska). Jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się ten wątek, co wymyślą scenarzyści. Tym bardziej że w Leśnej Górze w końcu pojawi się mama mojej bohaterki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki