Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec imprez na Stawach Jana

Matylda Witkowska
Koniec imprez na Stawach Jana
Koniec imprez na Stawach Jana DziennikŁódzki/archiwum
Pomimo ładnej pogody, przystań na Stawach Jana była w niedzielę zamknięta na cztery spusty. To efekt zakończenia dzierżawy Stawów w atmosferze pełnej konfliktów. Ochroniarze, którym nie płacono na czas, porwali właściciela, a MOSiR, który nie mógł odzyskać terenu, w piątek wykopał kabel elektryczny, odcinając najemców ośrodka od prądu.

W niedzielę po południu nad Stawami Jana wypoczywały tłumy łodzian. Ale na miejscu byli tylko ratownicy WOPR. Przystań była zamknięta na kłódkę, nie było ani straganów, ani dmuchanych zjeżdżalni, nie działała karuzela.

Z ulgą za to odetchnęli pobliscy mieszkańcy, którzy skarżyli się na hałas - po raz pierwszy od początku wakacji na Stawach nie odbyły się weekendowe koncerty.

To efekt wypowiedzenia przez MOSiR dzierżawy, o czym pisaliśmy już w piątek. Po skargach mieszkańców i pacjentów szpitala CZMP, miasto w połowie lipca wypowiedziało umowę najmu terenu firmie Live Promotion. W dzierżawie miała zostać tylko przystań. Jednak choć termin opuszczenia ośrodka minął już w ubiegły poniedziałek, dzierżawaca nadal zajmował cały teren. W związku z tym MOSiR w piątek wykopał i zabrał kabel, doprowadzający prąd.

Ale zdenerwowanych działalnością firmy Live Promotion było więcej. W piątek do MOSiR przyszli zdenerwowani właściciele straganów, którzy podnajmowali teren od Live Promotion i zapłacili z góry za całe lato. Towarzyszyli im ochroniarze, którzy nie dostali wypłaty.

- Ustaliliśmy, że właściciele straganów mogą być dalej na naszym terenie - mówi Janusz Kopeć, dyrektor łódzkiego MOSiR. - Jednak z powodu zakończenia tam imprez masowych nie będą mogli sprzedawać alkoholu.

W nocy z piątku na sobotę poszkodowani postanowili wziąć sprawy we własne ręce. Ochroniarze, pracujący dla Live Promotion, wyśledzili, gdzie mieszka przyjaciółka ich szefa, zaczaili się, wciągnęli 28-letniego gdańszczanina do samochodu i odjechali. Gdy po godzinie odnalazła go policja, trwały negocjacje między przedsiębiorcą, ochroniarzami i właścicielami straganów.

- Przedsiębiorca nie miał obrażeń, poza kilkoma siniakami, które powstały w wyniku przepychania - mówi podinspektor Joanna Kącka z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Wylegitymowano dziewięć osób, pięciu ochroniarzy zatrzymano, trzech usłyszało zarzuty stosowania przemocy w celu wymuszenia zwrotu wierzytelności. Grozi im od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Żaden ochroniarz nie miał wcześniej konfliktów z prawem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki