Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec procesu gangu oszustów. Nic nie warte monety sprzedawali jako złote

Wiesław Pierzchała
Wiesław Pierzchała
Proces gangu oszustów, którzy – w ramach metody „one penny” - sprzedawali bezwartościowe, wycofane z obiegu monety brytyjskie jako złote, bardzo cenne, kolekcjonerskie monety, zakończył się w czwartek w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Podczas głosów stron prokurator zażądał kary od pięciu do 12 lat więzienia.W tym ostatnim przypadku żądanie dotyczyło oskarżonego Janusza G. I właśnie on był wyjątkowo aktywny przed mowami końcowymi. Zapewnił, że jest niewinny i poskarżył się, że już prawie 2,5 roku siedzi w areszcie śledczym, mimo że ma za sobą dwa zawały serca. Ja nikomu nie sprzedałem nawet pół monety. Prokurator pozamykał w tej sprawie samych dziadków, utworzył z nich jakąś sztuczną grupę przestępczą. Nawet sąd zastraszył. Siedzimy tu niewinnie. Po prostu brak mi słów – oznajmił Janusz G. Gdy jednak zaczął mówić o „kpinach ze strony prokuratory”, sędzia Agnieszka Boczek przerwała mu i zwróciła uwagę na niestosowne zachowanie.
Proces gangu oszustów, którzy – w ramach metody „one penny” - sprzedawali bezwartościowe, wycofane z obiegu monety brytyjskie jako złote, bardzo cenne, kolekcjonerskie monety, zakończył się w czwartek w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Podczas głosów stron prokurator zażądał kary od pięciu do 12 lat więzienia.W tym ostatnim przypadku żądanie dotyczyło oskarżonego Janusza G. I właśnie on był wyjątkowo aktywny przed mowami końcowymi. Zapewnił, że jest niewinny i poskarżył się, że już prawie 2,5 roku siedzi w areszcie śledczym, mimo że ma za sobą dwa zawały serca. Ja nikomu nie sprzedałem nawet pół monety. Prokurator pozamykał w tej sprawie samych dziadków, utworzył z nich jakąś sztuczną grupę przestępczą. Nawet sąd zastraszył. Siedzimy tu niewinnie. Po prostu brak mi słów – oznajmił Janusz G. Gdy jednak zaczął mówić o „kpinach ze strony prokuratory”, sędzia Agnieszka Boczek przerwała mu i zwróciła uwagę na niestosowne zachowanie.
Proces gangu oszustów, którzy – w ramach metody „one penny” - sprzedawali bezwartościowe, wycofane z obiegu monety brytyjskie jako złote, bardzo cenne, kolekcjonerskie monety, zakończył się w czwartek w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Podczas głosów stron prokurator zażądał kary od pięciu do 12 lat więzienia.

W tym ostatnim przypadku żądanie dotyczyło oskarżonego Janusza G. I właśnie on był wyjątkowo aktywny przed mowami końcowymi. Zapewnił, że jest niewinny i poskarżył się, że już prawie 2,5 roku siedzi w areszcie śledczym, mimo że ma za sobą dwa zawały serca.

Ja nikomu nie sprzedałem nawet pół monety. Prokurator pozamykał w tej sprawie samych dziadków, utworzył z nich jakąś sztuczną grupę przestępczą. Nawet sąd zastraszył. Siedzimy tu niewinnie. Po prostu brak mi słów – oznajmił Janusz G. Gdy jednak zaczął mówić o „kpinach ze strony prokuratory”, sędzia Agnieszka Boczek przerwała mu i zwróciła uwagę na niestosowne zachowanie.

Zapytany przez nas przed salą sądową, czy to prawda, że „sąd zastraszył” i czy możliwe jest, aby Janusz G. nie sprzedał nawet pół monety, prokurator Marcin Dymski odparł: - Zarzuty w sprawie sądu są absurdalne. Jeśli zaś chodzi o monety, to Janusz G. mógł ich sprzedać nawet kilkaset.

Według prokuratury, szajka oszustów, która przez 10 lat grasowała w całym kraju, oszukała 36 osób na ponad 1,1 mln zł. Często były to oszczędności ich życia. Na ławie oskarżonych zasiadło siedmiu mężczyzn, z których pięciu przebywa za kratami, zaś dwóch odpowiada z wolnej stopy.

Był jeszcze jeden oskarżony, ale zmarł. Ponadto trzej podejrzani ukryli się za granicą i są ścigani europejskimi nakazami aresztowania. Ukrywał się też, ale w kraju, Feliks Cz. Był ścigany listami gończymi. Został wytropiony i pochwycony przez policjantów. Jego proces odbył się w Sądzie Okręgowym w Sieradzu, który w tym miesiącu skazał go prawomocnie na osiem lat więzienia.

Oskarżeni tworzyli zorganizowaną grupę przestępczą działającą metodą „one penny”. Skala ich działalności w całym była ogromna – podkreślił prokurator Dymski. I dał do zrozumienia, że ten proces to tylko wycinek wielkiego procederu, bowiem w sprawie tej afery prowadzono aż 110 postępowań i nie wszystkich sprawców i pokrzywdzonych udało się ustalić.

Prokurator Dymski przedstawił też metodę działania oszustów. Zwykle działali w składach 3-osobowych. Jeden sprawca wypatrywał w banku, który z klientów obraca dużą gotówką. O swoich spostrzeżeniach informował wspólnika, który zaczepiał pokrzywdzonego zaraz po wyjściu z banku. Udawał Rosjanina, który ma do sprzedania cenne, złote monety po okazyjnej cenie.

Wywiązywała się rozmowa, do której przyłączał się „przypadkowy” przechodzień podający się – w celu wzbudzenia zaufania – za lekarza lub adwokata. Oczywiście był to trzeci oszust, który brał oferowaną monetę, szedł do pobliskiego kantoru lub lombardu i po powrocie potwierdzał, że jest warta o wiele więcej niż chce za nią sprzedawca. I kupował na pniu. Widząc to pokrzywdzony też chwytał za portfel bądź wracał się do banku, aby wypłacić jeszcze więcej pieniędzy. Rekordzista za 50 nic nie wartych monet zapłacił 65 tys. zł

Dokończenie głosów stron ma nastąpić w najbliższy poniedziałek, po czym tego dnia lub nieco później zapadnie wyrok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki