Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konina w mięsie wołowym? To naprawdę wartościowa mieszanka dla organizmu

Marcin Darda
Henryk Geringer de Oedenburg
Henryk Geringer de Oedenburg archiwum prywatne
Z prof. Henrykiem Geringerem de Oedenburgiem z Zakładu Hodowli Koni i Jeździectwa w Instytucie Hodowli Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu rozmawia Marcin Darda:

Inspekcja sanitarna ustaliła u trzech polskich producentów mięsa wołowinę zmieszaną z koniną. Po co się coś takiego robi?
Z prostej przyczyny: mięso końskie jest tańsze od dobrego mięsa wołowego, do którego konina została dołożona. Chodzi o to, by tańszym kosztem więcej zarobić, dodać tańsze mięso do mięsa sprzedawanego drożej. W Polsce nie ma tradycji jedzenia koniny, mimo że jest to mięso bardzo zdrowe, bardzo dobre, o znakomitej wartości odżywczej, o dobrym profilu tłuszczowym, niezłym profilu białkowym, generalnie o koninie można by pisać opasłe tomy. A konina jest u nas tańsza, gdyż właśnie nie ma tradycji jej spożywania. Skoro popyt jest mniejszy, cena jest niższa. Trzeba by popytać technologów mięsa, czym konkretnie biologicznie różni się konina od wołowiny. Ale z punktu widzenia hodowcy i genetyka, mogę powiedzieć, że koninę do wołowiny dodano, bo jest tańsza na rynku polskim, ale wcale nie musi być tańsza na rynku włoskim, francuskim czy belgijskim. Jednak ta konina przeszła wszelkie procedury kontroli sanitarnej, to nie było mięso skażone, a głosy w Europie były takie, że "wy tam w Polsce dodajecie do tego mięsa herbicydy". To marketingowy chwyt poniżej pasa, obliczony na wypchnięcie z rynku zagranicznego produktu, co jest nieładne, ale dla pieniędzy człowiek gotów jest zrobić każde świństwo.

Czyli taka mieszanka nie może zagrozić ludzkiemu organizmowi?
A broń Boże! Mogę nawet powiedzieć, że dość ciekawie uzupełniają się w niej profile kwasów tłuszczowych, wartości biologicznej, zawartości minerałów, więc nie ma mowy, żeby to było szkodliwe, trujące czy nawet mniej wartościowe, a zawartość w różny sposób może być definiowana. Z własnego doświadczenia wiem, że konina we Włoszech jest mięsem drogim, luksusowym wręcz. W tej sprawie po prostu wkradł się cały szereg niedomówień.

Zatem chodzi o oszustwo rynkowe. Coś co ma być tylko wołowiną, jest wołowino-koniną.
O to jest cała afera, że wołowina jest mięsem droższym niż konina. Koniec i kropka.

A czy koninę w wołowinie odkryto, bo jest koniną, czy też dlatego, że jest innym mięsem niż wołowina? Pytam o metodę badań, bo skoro można mieszać z koniną, to kto wie, czy za chwilę nie będzie w wołowinie nutrii czy wiewiórek.
Możliwe jest wszystko, bo - jak już wspomniałem - dla pieniędzy człowiek może zrobić każde świństwo. Są oczywiście jakieś standardy badania mięsa, ale trzeba by o tym porozmawiać z technologami mięsa, a w tej dziedzinie ekspertem nie jestem, zatem nie będę się wypowiadał. Do mięsa mielonego można różne rzeczy dodać, klasycznym przykładem są przecież parówki.

A co dalej z aferą koniny w wołowinie? Rynek jakoś to odczuje?
Według mnie to news dnia, a za tydzień nikt o tym nie będzie rozmawiał. To żadna afera, to po prostu przyłapanie niesolidnego producenta, któremu się to opłacało. Ale jest też pytanie, czy to mięso zmieszano w Polsce, czy może w Szwecji albo jeszcze w innym kraju? Nie jest winą producenta, że on produkuje koninę, skoro wiadomo od lat, że Polska jest największym producentem koniny w Europie. Wszyscy inni zjedli konie, a nasz, polski chłop rozumuje tak, żeby "ta Baśka jeszcze sobie pożyła i źrebaka wykarmiła". To jest u nas bardzo opłacalna gałąź produkcji i to trzeba chronić. Podzielam zdanie ministra rolnictwa oraz głównego lekarza weterynarii, którzy powiedzieli, że to samo się obroni. Polska to monopolista w produkcji koniny, komuś zatem zależało, żeby do tej beczki miodu wrzucić łyżkę dziegciu za pomocą takich chwytów. Powtarzam: trzeba sprawdzić, gdzie to mięso wymieszano, bo to, że to mięso jest z Polski, jeszcze niczego nie dowodzi.

A jest możliwość, że nie zrobionego tego w Polsce, skoro przyłapano polskich producentów?
Nie wiadomo, czy to byli polscy producenci, to trzeba zbadać. Wiadomo tylko, że to była polska konina. I bardzo dobrze, nie trzeba się tego wstydzić, bo to świetnej jakości produkt. Pytanie tylko, kto zmieszał mielone mięso wołowe z mielonym mięsem końskim. Z tego co mi wiadomo, to w Szwecji mogło dojść do pomieszania mięs przy produkcji hamburgerów, ale czy tak było? Ważne jest to, że to jest konina pełnowartościowa, o odpowiedniej wartości sanitarnej, a to, że nieuczciwy producent mielonego mięsa zmieszał polską koninę z argentyńskim czy brazylijskim na przykład mięsem wołowym, to nie sądzę, by była to wina polskiego producenta czy hodowcy. Po nitce trzeba dojść do kłębka: winien jest ten, kto te dwa gatunki wymieszał, a nie ten, kto to mięso wyprodukował.

To może na bazie afery ktoś ten pomysł podchwyci i rzuci wołowino-koninę na rynek?
Czemu nie? Ja potwierdzam, że konina, a szczególnie źrebięcina, to jest bardzo dobre, chude mięso. Z fizjologicznego i dietetycznego punktu widzenia jest dla człowieka bardzo korzystne. Z tym, że nie sądzę, by Polaka udało się oderwać od schabowego.

Rozmawiał Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki