Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konkubinaty: Żyją bez ślubu i są szczęśliwi

Magdalena Baranowska-Szczepańska
Monika i Wojtek z Sonią i Igorem. Są w szczęśliwym związku od 7 lat i nie chcieli ślubu. We wrześniu jednak się pobiorą
Monika i Wojtek z Sonią i Igorem. Są w szczęśliwym związku od 7 lat i nie chcieli ślubu. We wrześniu jednak się pobiorą
Przekonują, że urzędowy papier czy błogosławieństwo kapłana nie jest im potrzebne. - To przecież nie jest recepta na udany związek - mówią pary żyjące w konkubinacie.

PRZECZYTAJ:
SOCJOLOG - PROMOCJA NA KONKUBINAT

Z danych wynika, że w Unii Europejskiej co czwarte dziecko rodzi się w nieformalnym związku. W Polsce co dziewiąte dziecko jest spoza małżeństwa. I choć w polskim prawie konkubinat nie istnieje, to coraz więcej par decyduje się na życie na przysłowiową kocią łapę czy kartę rowerową. Dlaczego? Odpowiedzi jest kilka. Jedni mówią, że nie stać ich na małżeństwo, bo przecież ślub i wesele to duży wydatek. Inni nie chcą iść do urzędu i podpisać papierka ani wypowiedzieć słów przysięgi przed kapłanem, bo twierdzą, że nie jest im to do niczego potrzebne.

Czytaj także:

Jacy są dziś narzeczeni?

- Ślub nie daje przecież gwarancji na szczęśliwe życie - mówi Kuba Danecki, który od 26 lat jest w związku z Heleną. - Nigdy mi nawet do głowy nie przyszło, żeby się ożenić. Moja partnerka też, na szczęście, ma takie same poglądy.

Czasami jednak życie zmusza kochające się pary do tego, by jednak wzięły ślub.

- Jesteśmy ze sobą od siedmiu lat, mamy dwoje dzieci. O ślubie nie myśleliśmy, ale teraz już chyba musimy go wziąć - mówi Monika i Wojtek.

W Polsce już w 2004 roku podejmowane były dyskusje na temat związków partnerskich. Nie udało się jednak nic w tej sprawie zrobić, a ostatnia burzliwa debata w Sejmie pokazała, że jeszcze długo osoby, które chciałyby zalegalizować swój związek bez ślubu, nie mają na to szans.

Coraz więcej Polaków żyje na kocią łapę. I... nie rezygnują z posiadania dzieci

Z danych GUS wynika, że od 5 lat systematycznie spada liczba zwieranych małżeństw. Jeśli ludzie już decydują się na ślub, to idą do urzędu, a nie do kościoła.

Agnieszka: mama 4-letniej dziewczynki, w czwartym związku

- Ślub to przeszłość. Nasze prababcie i babcie musiały się wiązać z kimś, bo np. potrzebne było łączenie gospodarstw, interesów, firm. Tam głównie chodziło o ziemie i pieniądze. Ale dziś, w wolnym świecie nikt nikogo już nie zmusza do ślubów.
Agnieszka mówi wprost, że zna wiele małżeństw, które nie są szczęśliwe, ale nie mają siły i odwagi na rozwód.

- Znam też wiele par żyjących w wolnych związkach, które są przeszczęśliwe. Obecnie jestem w 4. poważnym związku. Trzy poprzednie były udane, ale po prostu się skończyły. Wypaliła się namiętność, partnerzy chcieli sprowadzić mnie do roli żony, a ja nie chcę być żoną. To kojarzy mi się z uległością. Gdybym wyszła za nich za mąż, to byłabym teraz potrójną rozwódką. Moja córka, jako dziecko samotnej matki, bez kłopotów dostała się do przedszkola. A to przecież jest bardzo ważne w dzisiejszych czasach.

Czy obecny związek jest na całe życie?

- Nie wiem. Ale nie martwię się tym. Najważniejsza jest miłość i wzajemna fascynacja, zrozumienie i to, by się nie nudzić. Papier do niczego nie jest nam potrzebny!

Obecny partner Agnieszki ma takie samo zdanie, jak jego ukochana. - Kocham ją - to jest najważniejsze!

Monika i Wojtek: razem od 7 lat, rodzice Soni i Igora

Okazuje się jednak, że właśnie papier potrzebny jest Monice Adamcewicz i Wojtkowi Man-czakowi. Połączyła ich wspólna pasja - pasja do dwóch kółek. Szybko ze sobą zamieszkali. Byli szczęśliwi w związku i o ślubie nie myśleli. - Po roku Wojtek mi się oświadczył, ale ze ślubem zwlekaliśmy. Nigdy nie było nam jakoś po drodze. Ja miałam za sobą nieudany związek i nie spieszyło mi się do małżeństwa. Wkrótce urodziła się nasza córeczka Sonia i znowu jakoś ślub zszedł na dalszy plan, choć jeszcze przed porodem musieliśmy załatwiać tzw. uznanie ojcostwa, żeby mała mogła mieć nazwisko ojca. W przypadku małżeństwa jest to jak gdyby "z automatu" - opowiada Monika.

Wojtek jest sportowcem, ściga się na motocyklach. To dość kontuzyjny sport i zawsze, kiedy wyjeżdża na zawody czy treningi, Monika drży o ukochanego.

- I mam tę świadomość, że nie będąc "żoną", w razie czego będę miała problem, żeby dowiedzieć się o stan zdrowia mojego narzeczonego, bo przecież w świetle prawa nie jesteśmy rodziną. Wtedy można liczyć jedynie na życzliwość lekarzy - kontynuuje Monika, która trzy miesiące temu urodziła drugie dziecko - Igora.
- Teraz, kiedy urodziłam synka, a starsza córka zaczęła się dopytywać, dlaczego mama ma inne nazwisko niż reszta rodziny, w końcu postanowiliśmy sformalizować nasz 7-letni związek. Ślub cywilny będzie we wrześniu - mówi Monika.

Kuba i Helena: razem od 26 lat, rodzice 23-latki

- Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że mogę się ożenić. Po co? - zastanawia się Kuba Danecki, który od 26 lat jest w szczęśliwym związku z Heleną. - Kiedyś jeden doradca podatkowy podpowiadał nam, że gdybyśmy byli małżeństwem, to łatwiej by nam się było rozliczać, ale żeby z tego powodu się żenić? Nie!

Kuba i Helena poznali się w Stanach. Ona była hipiską. Kiedy dokładnie się poznali, od kiedy są razem?

- Nie wiem, nie pamiętam, naprawdę. Kiedyś nasza córka pytała o to i oboje stwierdziliśmy, że nie umiemy sobie tego przypomnieć. Gdybyśmy wzięli ślub, to obchodzilibyśmy pewnie rocznicę i wiedzielibyśmy, kiedy to robić, a tak... No, ale z drugiej strony, do czego jest nam to potrzebne? - zastanawia się Kuba i przyznaje, że takich związków jest mnóstwo. - Mamy wielu znajomych, którzy nie biorą ślubu, są razem i żyją zgodnie. Są partnerami, a nie mężem i żoną.

Oboje mieszkają od lat w Niemczech. Ich córka, kiedy chodziła do szkoły, nigdy nie miała problemu z tym, by zastanawiać się, dlaczego mama i tata nie mówią o partnerach "mój mąż" , " moja żona".

- W jej klasie była cała grupa dzieci z rozbitych rodzin, ona była ta nieliczna, która miała nas razem. Dla niej to było ważne, że jest mama i tata, a nie to, czy mamy ślub - tłumaczy Kuba.

Raz w życiu zdarzyło mu się uczestniczyć w ślubie. I on też nie był związany z tym, że młoda para bardzo tego chciała, ale... musiała.

- Tam chodziło o dokument, gdyby się nie pobrali, to jedno z nich musiałoby wyjechać z Niemiec, więc trzeba było się pobrać - opowiada i dodaje, że do kochania papier nie jest potrzebny. - Moi rodzice byli bardzo otwarci i nigdy nie mówili, że mam się ożenić. Nigdy też nie powiem mojej córce, że powinna wyjść za mąż. Ona ma być szczęśliwa, a przecież papier nie gwarantuje szczęścia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Konkubinaty: Żyją bez ślubu i są szczęśliwi - Głos Wielkopolski

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki