Konkurs na stanowisko kuratora oświaty w Łodzi zostanie powtórzony?

Niedoszli kandydaci na stanowisko łódzkiego kuratora oświaty składają odwołania do wojewody łódzkiego. „Niedoszli”, bo nie dane im było w konkursie wystartować. Zostali zdyskwalifikowani w przedbiegach ze względów formalnych, a mówiąc dokładnie - z powodu rzekomego braku odpowiednich uprawnień lekarza, który wystawił im zaświadczenia. Kandydaci, którzy chcą powtórzenia konkursu, dowodzą, że lekarz uprawnienia ma. On sam też podejmuje kroki formalne, bo jak przekonuje - zostało naruszone jego dobre imię.

W konkursie wystartowało 9 osób. Wygrał Grzegorz Wierzchowski, nauczyciel historii ze Zduńskiej Woli. Więcej emocji wzbudziło jednak to, co stało się nim doszło do wyboru, a mianowicie odrzucenie pięciu kandydatów z powodu niewłaściwego jakoby zaświadczenia lekarskiego.

CZYTAJ TEŻ: Grzegorz Wierzchowski wygrał konkurs na łódzkiego kuratora oświaty

- W odwołaniu dowodzę, że lekarz, który wystawił mi zaświadczenie, był do tego uprawniony - mówi Jan Kamiński, dotychczasowy kurator, ubiegający się o ponowny wybór.

Kamiński dodaje, że do swojego pisma dołączył dokumenty z Instytutu Medycyny Pracy potwierdzające uprawnienia lekarza.

Podobnie uczyniła inna kandydatka - Wiesława Zewald.

- Odwołałam się od całej procedury. Chciałabym, żeby konkurs został przeprowadzony bez cienia wątpliwości. A ja nie mam wątpliwości, że lekarz, który wystawiał zaświadczenie, miał uprawnienia. Co ciekawe, startując w poprzednim konkursie na kuratora miałam zaświadczenie z tej samej poradni, wówczas nikt go nie kwestionował. Przykro mi, że nie mogłam zaprezentować oferty kierowania kuratorium - mówi Wiesława Zewald.

Sprawą poruszony jest także lekarz, Sławomir Walczak, prowadzący poradnie medycyny pracy w Łodzi.

- Wypowiedź urzędnika państwowego spowodowała, iż wielu ludziom stała się krzywda. Zarówno osobom, które startowały w tym konkursie, jak i osobom, które jako statyści współuczestniczyły w tej sprawie - mówi Walczak, mając na myśli cytowane przez „Dziennik Łódzki” wyjaśnienie urzędniczki.

Wynikało z niego, że pięciu kandydatów przyniosło zaświadczenia od dwóch lekarzy, którzy - zdaniem urzędniczki - nie posiadali prawa do wydawania takich dokumentów.

- Zła interpretacja prostego przepisu ustawy o służbie medycyny pracy, spowodowała, że dzisiaj odebrałem 10 telefonów, czy aby na pewno mam uprawnienia - kontynuuje Walczak. - Obsługujemy sztandarowe łódzkie zakłady pracy, ponad 100 placówek oświatowych, Urząd Miasta Łodzi, ZUS, KRUS i inne urzędy, tymczasem moja wiarygodność została właśnie podważona. Na pewno będę się domagać przywrócenia mojego dobrego imienia, bo jednym słowem urzędnik zniweczył kilkunastoletni wysiłek. Nie wiem, czy kiedy wrócę do przychodni, to w skrzynce mejlowej nie będą czekać wypowiedzenia umów. Jeśliby się tak stało, będę się zastanawiać nad innymi krokami. Być może także żądaniem rekompensaty, jeśli jakieś umowy zostałyby rozwiązane po tej niefortunnej wypowiedzi urzędnika - dodaje Sławomir Walczak.

Co na to urząd wojewódzki? Czy konkurs na kuratora zostanie powtórzony? Niestety, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Zobacz filmowy skrót najważniejszych wydarzeń minionego tygodnia - 7 marca - 13 marca 2016 roku