1/7
Koronawirus w Łodzi. Gdy strach jest podać rękę. Jak wygląda życie w regionie w czasach koronawirusa?
fot. K_kapica_afk
2/7
Początkowo zmiany związane ze zbliżającym się zagrożeniem...
fot. Przemyslaw Swiderski

Początkowo zmiany związane ze zbliżającym się zagrożeniem koronawirusem SARS-CoV-2 pojawiały się wolno i niezauważalnie. Potem przyspieszyły do zawrotnego tempa. Dziś sytuacja zmienia się z minuty na minutę. I nikt nie wie, jak się skończy.

Jednym z pierwszych sygnałów, że coś jest z wirusem na rzeczy, były... mydło i papier, które coraz częściej widywane były w łódzkich szkołach.

Wcześniej zdarzało się, że po większych przerwach środków higieny w toaletach brakowało. Jedna z łodzianek zdziwiła się, gdy jej dziecko wróciło ze szkoły chwaląc... koro-nawirusa. Okazało się, że odkąd stało się głośno o wirusie, w szkolnej toalecie zawsze dostępne jest mydło i papier. Radość nie trwała długo. Po dwóch tygodniach papieru znów zaczęło brakować. A wkrótce potem szkoły zamknięto.

Pojawiły się też ulotki informacyjne w języku angielskim i chińskim na łódzkich dworcach i lotnisku, prywatne rozmowy o wirusie. Zaczęło się czytanie doniesień medialnych, wertowanie internetu w poszukiwaniu wiadomości o wirusie z Wuhanu. Panika zdezorganizowała pracę inspekcji sanitarnej i szpitala im. Biegańskiego w Łodzi. Nawet po kilkaset osób dziennie dzwoniło z pytaniami o koronawirusa. Część domagała się natychmiastowego przebadania, nawet jeśli nie była w Chinach.

CZYTAJ WIĘCEJ >>>>




3/7
Potem zabrakło maseczek w aptekach. Co przezorniejsi...
fot. Andrzej Banas / Polska Press

Potem zabrakło maseczek w aptekach. Co przezorniejsi łodzianie robili zakupy już kilka tygodni temu. Na łódzkim Widzewie maseczek nie było w aptekach już w lutym. Bardziej zapobiegliwym udało się zakupić i zmagazynować po kilka sztuk. Potem maseczek zaczęło brakować też niektórym dentystom i lekarzom.

Być może to sprawiło, że mimo innych objawów paniki noszenie maseczek w regionie łódzkim się nie przyjęło. Tuż przed zamknięciem obiektów kulturalnych do jednego z łódzkich teatrów niedawno weszło kilka osób w maseczkach.

- Weszli na widownię, zobaczyli, że nikt maseczek nie nosi, i szybko je zdjęli - opowiada jeden z widzów.

Za to w teatralnych foyer zapanowała moda na witanie się przez trącanie łokciem. W mniej formalnych sytuacjach łodzianie dodali do tego lekkie kopnięcie w stopę, zgodnie z zasadą: łokieć-łokieć, stopa-stopa.

Teraz dylematu nie ma, bo w czwartek teatry zamknięto, podobnie jak kina, muzea i filharmonie. Jednak odważnych do zasiadania na widowni i tak nie było już wielu. Na jeden z ostatnich seansów w Cinema City w środę wieczorem zarezerwowana była połowa miejsc. Ale na widowni pojawiło się tylko dziewięć odważnych osób. Siadali jak najdalej od siebie.
[sc]
Od serdeczności do wrogości[/sc]

Władze apelowały, by w tych dniach być dla siebie serdecznym, wyrozumiałym i dbać o sąsiadów oraz o osoby chore. Ale panika bywała silniejsza niż więzi społeczne. Łodzianka, która wyszła za mąż za Włocha i od kilku lat mieszka z nim w Polsce, poszła na zakupy do jednego z marketów. Gdy rozmawiała z nim po włosku, podeszła do nich kobieta z płaczem błagając, żeby opuścili sklep, nie zarażali jej dzieci i pozwolili im żyć.

Jeszcze gorzej miał znany chiński kucharz z Wrocławia. Kilka dni temu został pobity w centrum miasta. Podbiegło do niego kilku młodych ludzi, napluło w twarz, a następnie pobiło do krwi i uciekło. Mężczyzna mieszkał we Wrocławiu od 25 lat, był nagradzany za promowanie Wrocławia jako miasta przyjaznego mieszkańcom. Pojawiło się przypuszczenie, że atak miał charakter rasistowski i związany był z panującą w Chinach epidemią. Szczęśliwie w regionie łódzkim takich ataków nie zanotowano.

>>>>>




4/7
Burmistrz Wielunia Paweł Okrasa...
fot. Zbigniew Rybczyński

Burmistrz Wielunia Paweł Okrasa

Ale strach przed wirusem robił swoje. Przekonał się o tym burmistrz Wielunia Paweł Okrasa. Mimo zagrożenia koronawirusem wybrał się na wypoczynek do Włoch. Po powrocie, zamiast poddać się domowej kwarantannie, przyszedł do pracy i przyjmował interesantów, co spowodowało paraliż w dwóch wydziałach urzędu. Pracownicy w obawie przed ryzykiem zakażenia koronawirusem nie przyszli do pracy. Burmistrz tłumaczył, że w regionie, w którym wypoczywał, nie odnotowano przypadków wirusa. Twierdził także, że regularnie przebywał w saunie w temperaturze, która skutecznie zabija wirusy. Okrasa następnego dnia postanowił pracować zdalnie, by nie wzbudzać paniki.

Urząd wyciągnął wnioski z tego zdarzenia. Gdy kilka dni później starosta wieluński Marek Kieler poleciał służbowo do partnerskiego miasta Ochtrup w Niemczech. Po konsultacji z sanepidem i powrocie do kraju Kieler zdecydował się poddać kwarantannie domowej. W czasie, kiedy starosta wylatywał do Niemiec, w okolicach Ochtrup nie odnotowano żadnych przypadków koronawirusa. To się zmieniło w trakcie wizyty.

CZYTAJ WIĘCEJ >>>>



Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Rozpoczęto zdjęcia do kolejnego sezonu Wiedźmina na Netflix – zobacz gwiazdy

Rozpoczęto zdjęcia do kolejnego sezonu Wiedźmina na Netflix – zobacz gwiazdy

Teraz bezpłatnie sprawdzisz amortyzatory. Zobacz gdzie!

Teraz bezpłatnie sprawdzisz amortyzatory. Zobacz gdzie!

Wszystkie kobiety Tigera Woodsa. Było z czego wybierać. W ramionach była nawet Polka!

Wszystkie kobiety Tigera Woodsa. Było z czego wybierać. W ramionach była nawet Polka!

Zobacz również

Rozpoczęto zdjęcia do kolejnego sezonu Wiedźmina na Netflix – zobacz gwiazdy

Rozpoczęto zdjęcia do kolejnego sezonu Wiedźmina na Netflix – zobacz gwiazdy

Wszystkie kobiety Tigera Woodsa. Było z czego wybierać. W ramionach była nawet Polka!

Wszystkie kobiety Tigera Woodsa. Było z czego wybierać. W ramionach była nawet Polka!