Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół w Polsce musi być jawny i otwarty

Joanna Leszczyńska
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski Dariusz Gdesz/Polskapresse
Z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim rozmawia Joanna Leszczyńska.

Polscy biskupi chcą zreformować Kościół, wprowadzając jednakowe zasady finansowania we wszystkich diecezjach, nakaz publikowania rocznych sprawozdań przez proboszczów i biskupów, a także większy nadzór nad finansami Kościoła ze strony świeckich. Jak ksiądz zapatruje się na te zmiany?

Uważam, że to jest bardzo dobry pomysł. Nic tak nie szkodzi Kościołowi jak brak jawności, co wielokrotnie podkreślałem w publikacjach, zwłaszcza tej ostatniej "Chodzi mi tylko o prawdę". Dla mnie jawność będzie właściwą odpowiedzią na krytykę Kościoła. W Polsce są mity na temat jego bogactwa. Oczywiście, zdarzają się duchowni bardzo bogaci, nawet afiszujący się tym, ale to jest mniejszość. Przeciętny ksiądz ma dziś duże kłopoty, by związać koniec z końcem. Jest dużo parafii, które naprawdę ledwo zipią, zwłaszcza w Polsce północnej, gdzie ludność jest biedniejsza niż w innych rejonach. Jestem też za tym, by wciągnąć ludzi świeckich w odpowiedzialność za parafie, by działały tam autentyczne rady parafialne. Niestety, dziś działalność wielu z tych rad jest prawie fikcyjna. Nie są one np. dopuszczane do spraw finansowych.

A jak jest z jawnością w przypadku księdza?

W swojej parafii personalnej, rozciągającej się od Przemyśla po Zgorzelec, powołałem radę parafialną, na czele której stoi prawnik. Każdy ma prawo wglądu w wydatki parafii.

Dlaczego, zdaniem księdza, Kościół tak późno zdecydował się na porządkowanie tych spraw?

Kościół w Polsce jest bardzo trudno reformowalny. Komunizm skończył się dwadzieścia trzy lata temu, a jednak w Kościele nadal jest strach przed jawnością. Media wciąż uważa się za wroga, za antyreligijne środowisko. To pozostałość po komunizmie, kiedy Kościół był prześladowany. W Polsce nastąpiły głębokie zmiany społeczne. Ludzie wyjeżdżają za granicę i spotykają się z absolutnie inną sytuacją w Kościele - są tam autentyczne rady parafialne, rozliczane są składki, podaje się w biuletynach, ile zebrano na tacę itp. Dobrze, że polscy biskupi chcą zmian, ale - niestety - robią to późno. Kłania się konserwatyzm władz kościelnych, nieufnych w stosunku do współczesnego świata. Nadal pokutuje u nas filozofia nihil novi, czyli nic nowego, gdyż dobrze jest jak jest. Niektórzy biskupi podejmowali wcześniej próby wprowadzenia jawności, ale to zostało stłumione. Po śmierci Jana Pawła II nie ma w Polsce wyraźnego lidera Kościoła, kogoś, kto by pokazywał, w którą stronę iść. Najczęściej stwierdza się po prostu, że coś jest złe, ale nie działa się konsekwentnie, by to zmienić. Bo każda reforma wiąże się z ryzykiem i krytyką.

Nie obawia się ksiądz, że i tym razem biskupi nie dojdą szybko do porozumienia i sprawa będzie się długo ciągnęła?

Cóż, Kościół zawsze uważa, że jest wieczny. Jest takie popularne powiedzenie, że 20 lat do przodu czy 20 do tyłu nie robi Kościołowi różnicy... Ale zmiany w społeczeństwie są obecnie tak gwałtowne, że już każdy rok robi różnicę. Wiem, że i teraz na pewno będą oponenci. Przy braku lidera zawsze bowiem tworzą się wyraźne grupy. Jedni powiedzą, że nie wolno tego robić, bo masoni będą atakować Kościół, bo są u nas laickie media. Cały czas szuka się wroga i zamyka się tę twierdzę, jaką stał się Kościół. A Kościół powinien być jawny i otwarty. Jeżeli parafianie nie wiedzą, na co idą pieniądze, to jak oni mają ufać, że na pewno na słuszne cele? Kościół popełniłby błąd, nadal traktując wiernych jako owieczki, które tylko milczą i mają dawać na tacę. To już nie te czasy.

Zwłaszcza kiedy parafianie widzą, że ksiądz kupuje sobie drogi samochód, a kościół jest ruiną...

Ale takie zakupy robi tylko niewielka grupa księży! Wystarczy, jak jeden ksiądz na stu kupi sobie czerwonego mercedesa i szaleje w nim po drogach. Wtedy i tych 99 pozostałych jest oskarżanych o szastanie pieniędzmi. Dlatego gdyby wszyscy ujawnili sprawozdania finansowe parafii, to nikt by Kościoła o takie rzeczy nie oskarżał.

Jeżeli finanse parafii będą jawne, księża będą mogli kupić dobry, bezpieczny samochód?

Nie chodzi o to, by księża żyli bez samochodu i bez telewizora. Chodzi o to, że jeżeli wali się dach na kościele, a ksiądz kupuje co chwila nowy samochód, najwierniejszy parafianin widzi, że coś jest nie tak. Kontrola społeczna jest potrzebna. Gdyby była jawność finansowa, nie doszłoby do takich rzeczy, jak gdańska afera z wydawnictwem Stella Maris. Z tego powodu diecezja gdańska cierpi do dziś.

Kto, zdaniem księdza, ma pełnić rolę menedżera, który ma zarządzać majątkiem Kościoła w diecezji?

Nie każdy ksiądz musi się znać na finansach. Nieraz kłopoty finansowe wynikają z tego, że księża uważają się za wielkich biznesmenów, a dają się oszukiwać jak dzieci. Kościół musi opierać się też na świeckich.
Rozm. Joanna Leszczyńska

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki